zarchiwizowany
Skomentuj
(16)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Piekielnych czytam dopiero od paru dni, wcześniej widziałem tylko kilka historii na kwejku czy demotywatorach. To co się dzieje ostatnio zachęciło mnie do założenia konta i podzielenia się historią.
Moja mama jest pedagogiem w jednym z warszawskich gimnazjum (Boże dzięki Ci, że ten etap już za mną, no ale nie o tym...). Pracowała tam jeszcze przed reformą, czyli gdy szkoła funkcjonowała jako podstawówka. Wkrótce zbliża jej się 20-lecie pracy, a tu takie kwiatki...Dyrekcja postanowiła obciąć jej etat, niby nic, bo kryzys, dzielnica w długach i takie tam, ale jest kilka ciekawych sytuacji:
- zatrudnia swoją koleżankę z innej szkoły;
- mówi mojej mamie, że jest mało medialna (!); od kiedy to pedagog ma latać po całej szkole (jak ww. koleżanka ma w zwyczaju) i wykrzykiwać, co zrobiła, może jeszcze ma rozpowiadać problemy uczniów?;
- o redukcji etatu tylko bąknęła coś w lutym (może będzie), a mama o fakcie, że jest ona na 100% dowiaduje się na tydzień przed początkiem roku szkolnego, weź tu znajdź pracę, by budżet domowy się zgadzał;
- okazuje się, że koleżanka ma niższy stopień awansu zawodowego i za to, że zarabia przez to mniej dyrektorka dostaje nagrodę od miasta - do własnej kieszeni!!!;
- mimo redukcji etatu, liczba godzin pracy jest taka sama;
- i wisienka na torcie - robi to wszystko wiedząc, że mama samotnie wychowuje dwójkę uczących się dzieci, a ojciec łoży grosze.
W tej szkole spotyka to nie tylko moją mamę. Jak to możliwe, że za prawie 20 lat pracy (bezbłędnej, nigdy żadnych skarg, ciągle w tej samej placówce) człowieka spotyka coś takiego?
Może ktoś wie, jak można rozwiązać taką sytuację, mama szuka innej pracy, ale nic nie ma, a zmiana dyrektorki nie wchodzi w grę przez najbliższe 2 lata.
Moja mama jest pedagogiem w jednym z warszawskich gimnazjum (Boże dzięki Ci, że ten etap już za mną, no ale nie o tym...). Pracowała tam jeszcze przed reformą, czyli gdy szkoła funkcjonowała jako podstawówka. Wkrótce zbliża jej się 20-lecie pracy, a tu takie kwiatki...Dyrekcja postanowiła obciąć jej etat, niby nic, bo kryzys, dzielnica w długach i takie tam, ale jest kilka ciekawych sytuacji:
- zatrudnia swoją koleżankę z innej szkoły;
- mówi mojej mamie, że jest mało medialna (!); od kiedy to pedagog ma latać po całej szkole (jak ww. koleżanka ma w zwyczaju) i wykrzykiwać, co zrobiła, może jeszcze ma rozpowiadać problemy uczniów?;
- o redukcji etatu tylko bąknęła coś w lutym (może będzie), a mama o fakcie, że jest ona na 100% dowiaduje się na tydzień przed początkiem roku szkolnego, weź tu znajdź pracę, by budżet domowy się zgadzał;
- okazuje się, że koleżanka ma niższy stopień awansu zawodowego i za to, że zarabia przez to mniej dyrektorka dostaje nagrodę od miasta - do własnej kieszeni!!!;
- mimo redukcji etatu, liczba godzin pracy jest taka sama;
- i wisienka na torcie - robi to wszystko wiedząc, że mama samotnie wychowuje dwójkę uczących się dzieci, a ojciec łoży grosze.
W tej szkole spotyka to nie tylko moją mamę. Jak to możliwe, że za prawie 20 lat pracy (bezbłędnej, nigdy żadnych skarg, ciągle w tej samej placówce) człowieka spotyka coś takiego?
Może ktoś wie, jak można rozwiązać taką sytuację, mama szuka innej pracy, ale nic nie ma, a zmiana dyrektorki nie wchodzi w grę przez najbliższe 2 lata.
Ocena:
121
(235)
Komentarze