Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#54044

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poprzednie historie o pobieraniu krwi przypomniały mi moją. Od zawsze miałam problemy z krwotokami, krzepnięciem krwi, widocznością żył i zaufaniem do osób, które podchodziły do mnie z igłą.

Będąc w gimnazjum zachorowałam, pani doktor wystawiła skierowanie na badania krwi, szczęśliwa nie byłam, ale jak mus to mus. Godzina 8 stawiłam się w przychodni, gdy nadeszła moja kolej po wejściu do gabinetu zabiegowego ujrzałam pielęgniarkę, która no sorry ale wyglądała na zbyt rozgarniętą. Siadam na foteliku podaję lewą rękę, a ona, że mam podać prawą. Mimo tłumaczeń, że zawsze z lewej, bo lepiej żyły widać, uparła się na tą prawą rękę, cóż dostała. Po 5 minutach zabaw w podszczypywanie, klepanie, zginanie w końcu na zgięciu można było ujrzeć, ale coś al'a pokrzywka.
Gdy dobrała się do lewej ręki prawie od razu żyłka wyszła, no to wkłuwamy. Wkłuła igłę i gmera, i gmera, do przodu, do tyłu, na boki. Ja już czuję mdłości, zimny pot mnie oblewa, ale jest! W końcu wyciągnęła igłę, niestety tylko po to aby stwierdzić "Ups chyba żyłę przebiłam". Ja już na fotelu w pozycji półleżącej z mroczkami przed oczami. No nic podejście drugie, sytuacja podobna po ok minucie babka się poddaje wyciąga igłę. Za trzecim razem w końcu się udało!! Po wstaniu z fotela trafiłam od razu na leżankę nogi miałam jak z waty. Standardowo zgięłam rękę w łokciu dociskając miejsce pobrania, na co pielęgniara się drze, że mam wyprostować. Po 2 minutach kłótni, że mi pomaga zgięcie aby nie mieć siniaka, poddaję się. Dociskam wacik do wyprostowanej ręki. Efekt największy siniak w moim życiu - na wewnętrznej stronie ręki od łokcia po pachę. Schodził miesiąc, ale za to jaką gamę kolorów posiadał, od fioletu, poprzez brązy, żółcie, zielenie.

Na drugi dzień przychodzę po wyniki, recepcjonistka po odnalezieniu mojej koperty wysila się na minę wyrażającą współczucie "Niestety musimy powtórzyć badania, bo została pobrana za mała ilość materiału". Nosz w mordkę jeżyka, aż łzy mi napłynęły do oczu ale idę do zabiegowego jak na ścięcie. Po wejściu do środka zachowałam się niekulturalnie, przyznaję, nie powiedziałam dzień dobry czy witam. Jedyne co zdołałam wypowiedzieć "o nie tylko nie ona" i uciekłam na recepcję prosząc o inną pielęgniarkę. Dostałam z tekstem "ja nie wiem co wy wszyscy się czepiacie tak pani Krysi, to taka miła kobieta".

gabinet tortur a nie sorry ponoć zabiegowy

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…