Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#54114

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Teściowa na 102, czyli 100 metrów od domu, 2 metry pod ziemią...

Problemy z nią miałam od samego początku, ale przez pierwsze 2 lata wszystko cierpliwie znosiłam. Czego się nie robi z miłości? Potem zaszłam w ciążę i przestało mnie bawić to, że ta kobieta tak bardzo się wtrąca w moje życie. W skrócie można ją opisać jako religijną fanatyczkę, która absolutnie nigdy się nie myli, wymaga od wszystkich bezwzględnego posłuszeństwa i ma obsesję na punkcie porządków.

Jestem z moim chłopakiem (nazwijmy go Paweł) od 4 lat, znamy się 8. Nasze dziecko ma prawie 2 lata. Jesteśmy dorośli (urodziliśmy się między Czarnobylem a okrągłym stołem). Ludzie w tym wieku mają już swoją wizję świata. Ale Piekielna nie dopuszcza takiej myśli do swojego ograniczonego mózgu. W ciąży musiałam brać przez nią tabletki na uspokojenie, ponieważ dość często miewałam stany przedzawałowe. Jeszcze dobrze nie urodziłam dziecka, ona już planowała, kiedy będzie ślub ("No bo jak to tak urodzić dziecko bez ślubu"), jak długo będę karmić piersią ("Pawełek tylko 3 miesiące był karmiony, potem już nie chciał") i co najlepsze, jak będzie mieć na imię nasza córka! Paweł na szczęście do maminsynków nie należy, więc ciałem i duchem stawał w mojej obronie. Po narodzinach małej musieliśmy się przenieść do jego rodzinnego miasta. Teściową widywałam raz na 2 tygodnie, kiedy wpadała w odwiedziny. Wszystko robiłam źle. Źle ubierałam dziecko, popełniłam błąd zapisując ją w wieku czterech miesięcy na naukę pływania dla niemowląt, na noc mała powinna być owijana w pierzyny, a nie kołderki hipoalergiczne, a obiadki dziecku trzeba wprowadzać od trzeciego miesiąca (najlepiej ziemniaka ze schabowym). Wszystkie jej rady wychowawcze mijały się z zaleceniami WHO czy lekarzy. Robiłam po swojemu. Panna nie chorowała, rozwija się lepiej niż dzieci w jej wieku, wiecznie się uśmiecha i od urodzenia przesypia noce. Ale teściowej to nie przeszkadzało, żeby zrobić z nas patologiczną rodzinę. Często dzwoniła do swojej siostry i lamentując opowiadała, że będziemy płakać nad grobem małej, bo jestem taką potworną matką. Ona przecież takie dobre rady mi daje, a ja nie słucham.

Czara goryczy przelała się w kwietniu tego roku, kiedy to zagroziła mi, że pojedzie do moich rodziców i opowie im, jakim jestem potworem. Rzuciłabym się na nią z nożem, gdyby mnie Paweł nie powstrzymał. Od tamtej pory, kiedy ma przyjechać, ja wyjeżdżam z dzieckiem do rodziców. Ona wciąż pisze do mnie smsy, że mi wybacza i ja też mam jej wybaczyć, bo jak to przed Bogiem wygląda.

Kobieta jest chora i teoretycznie nie powinnam być na nią o to zła. Złe jest to, że cała rodzina mówiła jej, żeby poszła się leczyć, ale ona widzi zło we wszystkich dookoła i uważa, że jest bez winy. Dziwi się, że nikt nie chce z nią utrzymywać kontaktu (ani były mąż, ani starszy syn, ani siostry poza tą jedną, do której wydzwania). Byłam kiedyś naprawdę spokojnym człowiekiem, teraz mam nerwicę, a ona nie czuje się winna, bo przecież jest ulubienicą Boga.

Wrocław

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 64 (292)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…