zarchiwizowany
Skomentuj
(84)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kto widział kampanię dotyczącą "puszczania" 6-cio latków do 1 klasy? Ja nawet oglądałam spotkanie premiera i minister edukacji z rodzicami, słyszałam wszelakie obietnice i zapewnienia: szkoła przystosowana do potrzeb maluszków, program dostosowany do wieku, zajęcia dodatkowe zapewniające rozwój itp. Ja presji i dumnym afiszom nie uległam i mój syn do 1 klasy poszedł w wieku 7 lat. Nie żałuję, a czemu? O to kilka argumentów:
- waga mojego syna 24kg, tornistra 4,5kg (3 ćwiczenia, elementarz, 2 książki z angielskiego, książka z religii, z braku miejsca w-f spakowany w worek i niesiony w łapce. Pozostałe książki i przybory "artystyczne" w szkole - żeby dziecko nie dźwigało
- miasto sfinansowało pierwszakom basen (nauka pływania i ćwiczenia korekcyjne). Dwie z czterech pierwszych klas z tej dogodności nie skorzystają ( w tym mój syn) bo plan zajęć jest tak ułożony iż uniemożliwia uczestnictwo dziecka w zajęciach. Ciekawi mnie kto układał plan zajęć i kto wiedział gdzie "posmarować".
- są też organizowane zajęcia korekcyjne na terenie szkoły. Dzieci kończą lekcje o 12.30 zajęcia są na 13.45, więc odbieram syna, zabieram go na spacer, chodzę przez godzinę (do domu nie opłaca się wracać), po czym odstawiam na zajęcia i siedzę 45min jak kołek pod salą gimnastyczną (2h wyjęte mam z życia o wymęczonym dziecku nie wspomnę)
- w ciągu pierwszego tygodnia nauki 4 prace domowe, każda po 3 str A4
- język angielski w pierwszej klasie - świetna rzecz, książka i ćwiczenia kosztowały mnie 75zł, ćwiczenia głównie pisemne, polecenia jak to bywa w normie też pisemne i w języku angielskim, nic dziwnego, prawda? Otóż założenia są takie iż pierwszaki będą się uczyć pisać i czytać ( PO POLSKU) w drugim semestrze. Czyli w języku angielskim pewnie sobie z pisownią poradzą
Trochę tego jeszcze jest i zapewne z biegiem czasu dojdą jakieś nowe wspaniałe przykłady realizacji nowego systemu edukacji najmłodszych. Ja wiem jedno, w wieku siedmiu lat mój syn jeszcze jakoś sobie z tym wszystkim radzi, natomiast obserwując młodsze dzieci z plecakami wypchanymi do granic możliwości, objuczonymi dwoma workami z butami i wf-em mam wątpliwości....A może przesadzam?
- waga mojego syna 24kg, tornistra 4,5kg (3 ćwiczenia, elementarz, 2 książki z angielskiego, książka z religii, z braku miejsca w-f spakowany w worek i niesiony w łapce. Pozostałe książki i przybory "artystyczne" w szkole - żeby dziecko nie dźwigało
- miasto sfinansowało pierwszakom basen (nauka pływania i ćwiczenia korekcyjne). Dwie z czterech pierwszych klas z tej dogodności nie skorzystają ( w tym mój syn) bo plan zajęć jest tak ułożony iż uniemożliwia uczestnictwo dziecka w zajęciach. Ciekawi mnie kto układał plan zajęć i kto wiedział gdzie "posmarować".
- są też organizowane zajęcia korekcyjne na terenie szkoły. Dzieci kończą lekcje o 12.30 zajęcia są na 13.45, więc odbieram syna, zabieram go na spacer, chodzę przez godzinę (do domu nie opłaca się wracać), po czym odstawiam na zajęcia i siedzę 45min jak kołek pod salą gimnastyczną (2h wyjęte mam z życia o wymęczonym dziecku nie wspomnę)
- w ciągu pierwszego tygodnia nauki 4 prace domowe, każda po 3 str A4
- język angielski w pierwszej klasie - świetna rzecz, książka i ćwiczenia kosztowały mnie 75zł, ćwiczenia głównie pisemne, polecenia jak to bywa w normie też pisemne i w języku angielskim, nic dziwnego, prawda? Otóż założenia są takie iż pierwszaki będą się uczyć pisać i czytać ( PO POLSKU) w drugim semestrze. Czyli w języku angielskim pewnie sobie z pisownią poradzą
Trochę tego jeszcze jest i zapewne z biegiem czasu dojdą jakieś nowe wspaniałe przykłady realizacji nowego systemu edukacji najmłodszych. Ja wiem jedno, w wieku siedmiu lat mój syn jeszcze jakoś sobie z tym wszystkim radzi, natomiast obserwując młodsze dzieci z plecakami wypchanymi do granic możliwości, objuczonymi dwoma workami z butami i wf-em mam wątpliwości....A może przesadzam?
Sześciolatki do szkoły
Ocena:
219
(383)
Komentarze