Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#54189

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Być może historię z moją teściową opisałam niezbyt obrazowo, dlatego spróbuję jeszcze raz ;)

Z Pawłem znamy się od 8 lat, a razem jesteśmy 4. Przed pierwszą wizytą w jego domu ostrzegł mnie, że jego matka jest dziwna i żebym nie ulegała pierwszemu dobremu wrażeniu. Okazało się, że była całkiem miłą kobietą, która podejrzanie szybko mnie pokochała. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jest fanatyczką religijną, więc unikałam dialogów na temat wiary (sama byłam wtedy osobą wierzącą, ale nie lubię po prostu dyskutować z ludźmi, którzy nie potrafią połączyć wiary z rozumem). Chciałam być miła, więc po kolacji pozmywałam naczynia. Okazało się, że robię to źle, bo układam talerze na suszarce nie w tę stronę. Machnęłam na to ręką.

Losy moje potoczyły się tak, że po roku zamieszkałam w domu lubego. On przyjeżdżał na weekendy, ponieważ studiował. Ja pracowałam i cieszyłam się, że nie muszę całych dni spędzać z teściową, bo już wtedy zaczynało się robić piekielnie. Dygresja: mój ojciec jest na rencie, matka haruje od rana do nocy, więc generalnie ja zawsze zajmowałam się domem. Żadne z mojego rodzeństwa nie potrafiło tak dobrze posprzątać wszystkich pomieszczeń jak ja ;) Teściowa z kolei uważała, że wszystko robię źle. Źle sprzątam, źle prasuję, źle wycieram kurze i w ogóle wszystko jest źle. Efekt moich porządków i jej był taki sam, tylko chodziło jej o same metody. Denerwowało mnie to strasznie, bo przecież jeśli efekt jest ten sam, to po co się pieklić? No ale byłam cierpliwa. Wszelkie uwagi ze spokojem znosiłam. Kiedy Paweł przyjeżdżał na weekendy, musiał spać w innym pokoju, bo przecież nie mamy jeszcze ślubu i nie możemy spać w tym samym łóżku. Wieczorami nie mogliśmy siedzieć razem przy zamkniętych drzwiach, a po każdym weekendzie padało pytanie ze strony teściowej czy wciąż jestem dziewicą (kłamałam, że tak, żeby dała mi święty spokój).

Prawdziwe schody pojawiły się, kiedy zaszłam w ciążę. Kobieta po prostu oszalała. Kupiła garnki do gotowania mleka, bo przecież nie będę długo karmić piersią (karmiłam do 13 miesiąca). Uważała, że brzuch nie powinien mi przeszkadzać w porządkach (mam rozszczep kręgosłupa, a przytyłam 23 kg, więc ciężko mi było robić cokolwiek przez straszliwy ból pleców). Powinnam codziennie chodzić do kościoła i na kolanach błagać Boga o wybaczenie za stosunek przedmałżeński. Planowała ślub - jak najszybciej i jak najtaniej, żeby dziecko urodziło się w "normalnej, katolickiej rodzinie". Paweł ją po prostu ignorował. Mi powoli zaczynały puszczać nerwy. Pojawiały się stany przedzawałowe, na które lekarz przepisał mi tabletki na uspokojenie. Przez całe życie byłam samodzielna i zaczęło mi przeszkadzać wtrącanie się w moje sprawy. Pierwszy raz psychicznie nie wytrzymałam, kiedy w czasie świąt Bożego Narodzenia zaczęła mi opowiadać o tym, że nieślubne dzieci rodzą się niepełnosprawne, bo Bóg w ten sposób każe za przedmałżeński seks. Paweł też nie wytrzymał. Ja wyszłam trzaskając drzwiami, on wydarł się na swoją matkę, że sobie nie życzy stresowania mnie.

Dzidzia urodziła się zdrowa, co było dziwne, bo przecież nieślubne dzieci rodzą się wadliwe. Praktykowaliśmy na niej zimny wychów, a więc spanie przy otwartym oknie przy cieplejszych dniach, lekki ubiór, nie przegrzewanie, a dodatkowo kurs pływania dla niemowląt od 4 miesiąca. No ale nadal wszystko robiłam źle. Teściowa odwiedzała nas co 2 tygodnie i wciąż tylko mnie krytykowała. Bo przecież od 3 miesiąca dziecko już powinno jeść ziemniaki ze schabowym (Paweł ma alergię na większość owoców, ponieważ zbyt wcześnie mamusia zaczęła mu je podawać). Dziecko trzeba owijać w pierzyny (mam alergię na pierz, dlatego dziecko dostało hipoalergiczną kołderkę). Wtrącała się w każdy aspekt wychowawczy mojego dziecka. Wielokrotnie lamentowała, że będę płakać nad grobem córki, bo nie słucham jej wspaniałych rad. Ja po prostu robiłam to, co uważałam za słuszne i dziecko bardzo dobrze się rozwijało.

Później zauważyłam, że kobiecie do reszty odbiło. Wieszała na łóżeczku różańce (córka bardzo szybko je zrywała z zamiarem zjedzenia). Po każdej jej wizycie znajdowałam porozrzucane gdzieniegdzie szpilki (raczkujące dziecko wszystko pakuje do buzi). Zdejmowała zabezpieczenia z szafek, odsłaniała kontakty, chemię do sprzątania zostawiała w miejscu jak najbardziej dostępnym dla dziecka, doniczki z kwiatami stały wszędzie (a niech sobie malutka poje trujących listków...). Zwracanie uwagi, by tego nie robiła, nie poskutkowało. Nie widziała problemu. Uważała, że to ja źle wychowuję dziecko, skoro ono nie potrafi siedzieć grzecznie w jednym miejscu na kocyku i się bawić (panna należy do tych bardziej żywiołowych maluchów).

Popadłam przez nią w nerwicę. Skończyło się na tym, że za każdym razem, gdy miała przyjechać, ja wyjeżdżałam do moich rodziców. Ale moje nerwy się nie skończyły, ponieważ każdy powrót oznaczał zakładanie zabezpieczeń antydzieciowych w całym mieszkaniu (bo teściowej przeszkadzały, to zdejmowała). Pewnego dnia zauważyłam, że piekielna grzebała w moich osobistych rzeczach. Postanowiłam, że tego jej nie wybaczę.

Mąż zostawił ją ładnych parę lat temu i od tamtej pory nie utrzymuje z nią kontaktu. Starszy syn przestał się do niej odzywać 2 lata temu. Siostry jej nie odwiedzają, bo uważają, że powinna się zacząć leczyć psychiatrycznie. My odkładamy pieniądze, aby móc się wyprowadzić bez podawania jej adresu. Tłumaczenie jej, że na starość zostanie sama, a pan Bóg nie będzie jej po zakupy chodził, nic nie daje. Wszyscy dookoła są źli i powinni się nawrócić, a ona jest czysta jak łza. Piekielna teściowa jest pierwszą osobą, którą tak szczerze znienawidziłam. Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś jest chory. Tylko że ona nie chce się leczyć i nie widzi problemu.

teściowa

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 359 (475)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…