Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54232

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam w życiu ogromne szczęście, uwierzcie, a to dlatego, że gdziekolwiek nie skieruję swoich czterech liter, nie mogę narzekać na brak atrakcji.

Tego akurat dnia, pracując w charakterze Przedstawiciela Handlowego, miałam za zadanie dotrzeć na znacznie oddalone od centrum miasta okolice, w których Szatan mówi 'Dobranoc', ptaki zawracają, a bardziej prawdopodobne jest, że spotkasz zombie, a nie żywego człowieka.
Mam w zwyczaju poruszać się komunikacją miejską, co też uczyniłam i tym razem. Tak więc jadę, przede mną długa droga, tramwaj niespecjalnie zatłoczony.

Niedaleko mnie stoi facet, na oko 40-50 lat, biała kita. Nagle rusza, Boże, w moją stronę? No chyba nie, nie znam gościa, ale tak, jednak mnie sobie upatrzył. Uprzejmy pan nonszalancko informuje mnie, że w życiu by sobie nie wybaczył, gdyby nie podszedł. Po krótkiej chwili dowiedziałam się również, że moje imię niezaprzeczalnie brzmi 'Ewa', gdyż jestem kusicielką. Panicz w moich oczach odczytał również, że lubię seks, po czym zostałam bombardowana pytaniami, kiedy zamierzam go z nim uprawiać. Z takimi starszymi ewenementami mam do czynienia dosyć często, więc na początku zwyczajnie olewałam Pana, później kwitując jego wypowiedzi krótkimi: 'aha', 'no okej, idź już'. Jednak kiedy stary zalotnik zaczął próbować obejmować mnie w talii, i to niespecjalnie subtelnie, trochę się przeraziłam i zaczęłam używać trochę mniej cenzuralnych słów. Patrzyłam błagającym wzrokiem na innych pasażerów, ale wszyscy spoglądali na mnie jakby z obrzydzeniem, jakbym przed chwilą co najmniej namiętnie całowała godność mojego podrywacza.

Doszłam do wniosku, że nie ma sensu zapuszczać się na oddalone tereny, o których wspomniałam wcześniej, które nie do końca znam przy ewentualnym akompaniamencie owego pana. Wysiadam. On za mną. Wsiadam do innego numeru, on za mną, wysiadam, wsiadam, on za mną. Wtedy już nie było śmiesznie, postanowiłam, że wysiądę przystanek wcześniej - nie chciałabym, żeby ewentualnie dowiedział się gdzie mieszkam. Szedł za mną, poszłam bardzo okrężną drogą, w między czasie usłyszałam jeszcze 'Będę zawsze na ciebie czekał', blabla, przerażona, bezpieczna w domu. Nie chciałam wychodzić, bo się bałam i tak jakoś zapomniałam, znajomi mówili, że hiperbolizuję, wiadomo.

Ale to nie koniec historii. Jakoś na początku sierpnia znowu jadę tramwajem. Wisi w nim ogłoszenie. I jego zdjęcie. Postarałam się i dla Was znalazłam je również w Internecie: http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/940296,bylas-przez-niego-molestowana-zglos-to,id,t.html
Zadzwoniłam. I co? Zostałam spławiona, Pan Policjant powtarzał w kółko 'Ale nie musi pani zeznawać. Mamy już parę zeznań, wie Pani, ten Pan już jest w areszcie, no nie musi Pani'. Ale, ale. Ja informuję Pana Policjanta, że jeżeli te zeznania mogą w jakiś sposób pomóc albo bardziej 'udupić' owego pana, to jednak chciałabym zeznawać.

Funkcjonariusz poprosił mnie o numer telefonu i dane. Powiedział, że do 20 sierpnia zadzwonią i zbiorą zeznania. Jak myślicie, zadzwonili? Oczywiście, że nie. Osobiście czułam, że powiadomić ich po przeczytaniu ogłoszenia jest moim obowiązkiem obywatelskim, ale co z dziewczynami, dla których zadzwonić pod ten podany numer i opowiedzieć swoją historię jest szczytem odwagi? Rozmawiając z takim policjantem i poczuć jego ciepły mocz na sobie to niekoniecznie to, czego się oczekuje. Nie wspominając już o tym, że może się okazać, że jakaś dziewczyna była przez niego dosadnie skrzywdzona, ale wstydziła się to powiedzieć przez telefon, a żaden ze Stróżów Prawa nie interweniował.

komunikacja_miejska

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 750 (804)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…