Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54314

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Na gazecie znalazłam artykuł o tym, jak małe fundacje prześwietlają potencjalnych nowych właścicieli zwierzaków. Mnie się to przydarzyło całkiem niedawno i do dziś jestem tym zniesmaczona.

Prawie trzy tygodnie temu zaadoptowałam kotka. Małego, żeby nie było problemu z oswojeniem go z moim psem.

Kotka szukałam przez portale z ogłoszeniami, na stronach przeróżnych fundacji oraz w schronisku, z którego zresztą w końcu go wzięłam. Generalnie, wymogiem było to, żeby miał do trzech miesięcy i był czarny lub czarno biały. Nic więcej, toteż ofert znalazłam dość sporo. W tym kocicę, oferowaną do adopcji przez fundację. Co znamienne, owa kotka miała domieszkę jakiegoś długowłosego kota, wyróżniała się spośród innych kociaków i faktycznie była ładna. Zadzwoniłam, zapytałam, a kiedy pani po drugiej stronie zaczęła zadawać swoje pytania, poczułam się co najmniej jak na przesłuchaniu.

Nie miało znaczenia, że od dzieciństwa w moim domu zawsze był albo pies, albo kot, chwilami nawet kilka kotów. I że żadnemu z nich włos z ogona nigdy nie spadł, były kastrowane, kochane i dopieszczane. Że jestem na tyle świadoma, żeby samemu zadeklarować zabezpieczenie balkonu i okien, żeby nie dawać kotu i psu marketowych badziewnych karm i że wiem, że koty i psy nie tolerują krowiego mleka, oraz że sama zadeklarowałam, że kotka zostanie wysterylizowana. Oczywiście, wiedziałam że w takiej sytuacji konieczne będzie podpisanie umowy adopcyjnej oraz prawdopodobnie jedna wizyta kogoś od nich u mnie w domu. Ale oprócz tego, pani dość napastliwym tonem strzelała pytaniami takimi jak na przykład:

-ile ma pani lat?
-jak często wychodzi pani z domu?
-czy często pani imprezuje?
-czy pani pali?
-co je pani pies?
-czy pies jest kastrowany?
-a dlaczego karma pani psa ma tylko 30% mięsa w składzie?
-a czym karmią swoje koty pani rodzice?
-ach, i te koty to wychodzą sobie z domu, tak? (ewidentne niezadowolenie w głosie)
-bo wie pani, to jest kot prawie RASOWY, musimy się upewnić, że pani nie założy jakiejś pseudohodowli
-ach, wciąż jest pani studentką? A co z kotem, jak będzie pani zmieniać mieszkanie? (chyba nie uwierzyła, kiedy jej powiedziałam, że mam już swoje własne mieszkanie).

Dodatkowo zapowiedziała nie jedną, a dwie lub trzy niezapowiedziane wizyty. I to chyba nie spodobało mi się najbardziej.

I dalej mówiła i pytała, chyba z 10 minut. Aż w końcu powiedziała, że ona teraz będzie przez dwa tygodnie zbierać telefony od ludzi, przy każdym zapisywać swoje uwagi i jak wybierze tego najlepszego opiekuna, to da znać.

Tu już mnie szlag trafił, odpowiedziałam jej od razu, że nie zamierzam czekać dwóch tygodni na jej ewentualną decyzję, bo chcę zaadoptować kota, a nie członka brytyjskiej rodziny królewskiej i w takim razie proszę żeby mnie od razu wykreśliła z grona potencjalnych kandydatów, bo nie interesują mnie żadne castingi.

Pani burknęła, rozłączyła się, a dziś rano obudził mnie telefon, że ci, co zostali wytypowani, nie przeszli przez pierwszą wizytę, i może jednak ja bym kotka chciała?

No ale nie chciałam - bo już mam swoją kulkę, przygarniętą w trakcie półgodzinnej wizyty we wrocławskim schronisku.

Niesmak po tej rozmowie czuję do dziś, wiem, że tutaj chodzi o dobro zwierzęcia, że niektórzy ludzie są nieodpowiedzialni, maltretują zwierzęta i nie dbają o ich bezpieczeństwo, ale tak na dobrą sprawę, fundacja nie da rady tego sprawdzić. Bo co z tego, że ja powiem pani, że mój kot zażera się Taste of the wild, że będę go nosić na atłasowej podusi i podawać żarcie w szczerozłotych miseczkach, skoro w praktyce kiedy zachoruje, nie pójdę z nim do weterynarza, albo zwyczajnie będę się nad nim znęcać? Że np. przez miesiąc będę mieć w domu idealny ład i porządek, ale po trzeciej wizycie kot będzie np. zamykany w śmierdzącej klatce. Nie da rady tego sprawdzić, a takie podejście do człowieka, który chce pokochać zwierzę, naprawdę zniechęca.

kocia fundacja

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 461 (557)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…