Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54320

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Osiem lat temu "zachorowałam" na ogrodnictwo.

Mieszkam w bloku i skrzynki na balkonie oraz setka doniczek w domu przestały mi wystarczać, więc decyzja była szybka - wakacje będę spędzała na Rodos (Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką). Poszłam do Zarządu w maju, gdy był taki dzień, że wpuszczają nowych potencjalnych działkowiczów, aby sobie pochodzili i wybrali opuszczone działki (od lat nieopłacane, zapuszczone). Chodzić dużo nie musiałam, bo dawno sobie taką działkę wybrałam, jeszcze w styczniu, na spacerach z psem. No to biegiem do Zarządu, krótka piłka: działka nr 26 opuszczona? Tak? Biorę.

Ludzie, jaka ja się czułam bogata na tych 450 metrach chwastowiska z nieźle zachowanym ceglanym domkiem. Nie wiedziałam tylko, że kiedyś było to oczko w głowie Państwa C. Pan C był za komuny szyszką miejscową, miał działkę za darmo, żadnych opłat nie uiszczał, więc po jego śmierci żona też nie płaciła. I tak przez jakieś 20 lat, mimo zmiany ustroju, jakoś tak wciąż tą działkę miała.

Prace zaczęłam od domku, widać było, że właściciele niczego w życiu nie wyrzucili, domek był zapchany zbutwiałymi książkami o budowie schronów przeciwatomowych, zgniłymi koniami na biegunach, tonami połamanych kartoników po śmietanie, obudowami telewizorów Rubin, itd.
Najpierw przeglądałam wszystko, a potem wyrzucałam jak leci, to do kontenera, to do ogniska, nic nie nadawało się do zachowania, więc odpuściłam, skupiłam się na zrobieniu porządku. Na strychu były worki pełne dobra w rodzaju zgniłe szmaty i splątane sznurki. Ulotki z supermarketów - pełne wory, pani C tu je przynosiła chomikować. Byłam zmęczona, wszystko już rzucałam do ognia, bo kontener się skończył. Złapałam worek i ciach w ognisko (śmieci można na działkach palić w okresie, gdy pszczoły nie latają)...

...No i zrobiłam błąd. To był worek pustych dezodorantów. Huk ogromny, uciekłam z działki i poczułam razy na plecach. Pani C stała obok i okładała mnie laską po plecach, krzycząc:
- Jak ja teraz znajdę szablę, ty k...o je..na jak ja szablę znajdę.
Tą szablą podobno kiedyś mąż C dożynki otwierał, potem się dowiedziałam.

Od tej pory, przez jakieś 2 lata miałam działkę z Panią C, która aż do śmierci przychodziła, rozsiadała się i żądała zwrotu telewizora i szabli. Oraz cennej biblioteki, którą chce przekazać dzieciom w Warszawie. Nie przeszkadzała mi, tylko musiałam uważać, czy nie zamierza się laską na moje plecy :)

Na pogrzebie nie było żadnych dzieci, w sumie tylko ksiądz i ja.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 667 (747)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…