Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#54443

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego zimowego, niedzielnego poranka robię test ciążowy. I są! Upragnione dwie kreski! Chcąc jak najszybciej potwierdzić szczęśliwą nowinę szukam w internecie namiarów na ginekologa przyjmującego w weekend. Znalazłam, co więcej pan z tytułem naukowym doktora. Pomyślałam, że super, trafię do kogoś kompetentnego. Zadzwoniłam, umówiłam się na godziny wieczorne i cierpliwie czekałam. W końcu pojechałam, wchodzę do gabinetu, mówię w czym rzecz. Pan każe usiąść na samolocie, od razu stwierdza nadżerkę do natychmiastowego leczenia. Następnie kieruje mnie na kozetkę, robi usg. I tu zaczyna się piekielność. Słów pana "doktora" nie zapomnę do końca życia: "No pęcherz ciążowy to ja widzę, ale pusty. Brak akcji serca. Licho, a właściwie nic z tego nie będzie. Proszę przyjść za dwa tygodnie." Wybiegam z gabinetu ze łzami w oczach, za mną zszokowany mąż. Szanowny pan "doktor" nie pomyślał, że być może bardzo długo staramy się o dziecko, za to gębę miał niewyparzoną. Następnego dnia poszłam do innego lekarza, akcja serca jak najbardziej widoczna, wszystko okazało się być ok. A nadżerka? Hmm, jaka nadżerka? Tak kochani, po fakcie okazało się, że pan konował większości swoich pacjentek wmawiał nadżerki, jakoś przecież na bmw zarobić trzeba. Dziś mój syn ma równy tydzień, jest zdrowy, a ja mam ochotę pokazać konowałowi to jego licho!

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 109 (277)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…