Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54456

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Gytha (http://piekielni.pl/54017) o sąsiadach, którzy swoją własność cenią ponad wszystko przypomniała mi pewną piekielność piekielniejszą od zwykłych.

Otóż dziadek mój już od lat młodzieńczych hoduje gołębie pocztowe, będąc dumnym członkiem Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Hobby jak każde inne może tylko trochę bardziej ekstrawaganckie. Obecnie ich liczba została zredukowana do ok. 20, a dziadek z racji wieku nie frapuje się już zawodami. Gołębie jak to gołębie, żyją nocą w gołębniku, a dniem wokół niego. Zwykle siedzą sobie na dachu gołębnika albo naszego domu. NIGDY nie siadają na obcych dachach ani podwórkach. Nigdy.

Było o gołębiach - będzie o sąsiedzie. Jest to niewyobrażalnie krzepki starszy pan mieszkający sam w rozwalającej się chatce: nazwijmy go Leon. Otóż Leon od zawsze był dziwakiem i socjopatą lecz nie jest psychicznie chory (mała wieś, więc wszyscy wiedzą kto, kiedy i dlaczego do psychiatryka trafił oraz dlaczego został z niego wypuszczony). Leon po prostu lubi gnębić ludzi. Ma zakaz wstępu do wszystkich sklepów we wsi, bo zwyzywał Bogu ducha winne ekspedientki od najgorszych. W dzieciństwie kilka razy poprzedziurawiał nam piłki, które wpadły na jego posesję. Kiedy chcieliśmy się od niego odgrodzić i nasadziliśmy wzdłuż płotu, cyprysy polał jakimś świństwem bo "On ma mieć widok". To dzięki niemu w wieku pięciu lat znałam większość wulgaryzmów, które podśpiewuje przechadzając się po ogrodzie. Tak bez ładu i składu. Po prostu. Nie mówię już o wzywaniu policji bo "Tyle aucisk się nazjeżdżało do sąsiada i jemu przeszkadza".

Otóż Leon nie lubi mojego dziadka. A jeszcze bardziej nie lubi gołębi. Gołębie też Leona nie lubią, bo omijają jego posesję i sporadycznie nad nią przelatują. Pewnie ma to coś do czynienia z faktem, iż Leon wydaje kocie dźwięki gdy widzi dziadkowe gołębie i wymachuje rękami starając się je wystraszyć. W samych superlatywach informuje nas również, iż gołębie naruszają jego posesję przelatując nad nią. A wszystko to jest niczym w porównaniu do jego największego wyskoku. Leon pewnego dnia ni z tego ni z owego wspiął się na płot i rzucił w mojego dziadka będącego w ogrodzie gołębiem. Dziadkowym, żywym gołębiem z obciętymi nóżkami, wydłubanymi oczkami i uciętymi skrzydłami.

Policja-badania psychiatryczne-zdrowość umysłu-wyrok. W zawieszeniu. Bo takiego go już znalazł i oddał właścicielowi.

sąsiedzi

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 648 (714)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…