zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jestem rzeczoznawcą majątkowym - znaczy taki co określa wartość nieruchomości. Dla banku, dla sądu, dla skarbowego.
Jednym z elementów wyceny są oględziny nieruchomości. Czyli jadę z delikwentem w teren i zainteresowany wskazuje to pole, ta chałupa itp. moje.
Oprócz tego bada się co jest w księdze wieczystej, rejestrze gruntów, pobiera się mapy z zaznaczeniem numerów działek i wszystko inne to co jest potrzebne.
Tyle wstępu.
Sytuacja właściwa. Jakiś rok temu wycena nieruchomości spadkowej - lokalu i kilku działek. Wywiad w spółdzielni zrobiony, dane zebrane, a tu nagle z działkami klops. W powiecie awaria serwera i żadnych danych geodezyjnych niet. I to przez trzy dni. Tak więc ściągnęłam tylko mapki poglądowe z internetu.
Zainteresowani mówią, że ze spadkodawcą kontaktu nie utrzymywali, ale mamusia coś pamięta gdzie te działki są.
No to jadziem.
Na miejscu okazuje się, że mamusia pamięta delikatnie mówiąc niewiele i razem z całą rodzinką ślepimy gdzie są na mapie ze zdjęciem lotniczym i granicami działek właściwe numery. Z jedną jest problem. Nagle syn czy zięć puka palcem, o tu jest ten numer. Reszta potwierdza, podjeżdżamy. Mamusia wysiada, przespacerowawszy się po działce potwierdza, że ta.
Spisujemy protokół, wszystko cacy.
Na następny dzień pobieram mapy i okazuje się, że nie. Że właściwa działeczka w dzikich polach, gdzie mi się nawet dojechać nie udało. Poprzestałam na popatrzeniu z ok. 100m.
Ni cholery nie dało się ustalić który nieużytek na tej skarpie to to.
Wyceniłam działkę właściwą, dołączyłam mapy, opisałam.
Wczoraj miałam odwiedziny mamusi. Z jej bratem. I z dużą buzią. Bo naraziłam na straty pieniężne i moralne, wskazując w terenie niewłaściwą działkę.
No cóż szanowni państwo nawet nie zerknęli na operat. Uznali że działka którą wskazali jest ich.
I powiesili na płocie duże, widoczne ogłoszenie o sprzedaży z nr telefonu...
Jednym z elementów wyceny są oględziny nieruchomości. Czyli jadę z delikwentem w teren i zainteresowany wskazuje to pole, ta chałupa itp. moje.
Oprócz tego bada się co jest w księdze wieczystej, rejestrze gruntów, pobiera się mapy z zaznaczeniem numerów działek i wszystko inne to co jest potrzebne.
Tyle wstępu.
Sytuacja właściwa. Jakiś rok temu wycena nieruchomości spadkowej - lokalu i kilku działek. Wywiad w spółdzielni zrobiony, dane zebrane, a tu nagle z działkami klops. W powiecie awaria serwera i żadnych danych geodezyjnych niet. I to przez trzy dni. Tak więc ściągnęłam tylko mapki poglądowe z internetu.
Zainteresowani mówią, że ze spadkodawcą kontaktu nie utrzymywali, ale mamusia coś pamięta gdzie te działki są.
No to jadziem.
Na miejscu okazuje się, że mamusia pamięta delikatnie mówiąc niewiele i razem z całą rodzinką ślepimy gdzie są na mapie ze zdjęciem lotniczym i granicami działek właściwe numery. Z jedną jest problem. Nagle syn czy zięć puka palcem, o tu jest ten numer. Reszta potwierdza, podjeżdżamy. Mamusia wysiada, przespacerowawszy się po działce potwierdza, że ta.
Spisujemy protokół, wszystko cacy.
Na następny dzień pobieram mapy i okazuje się, że nie. Że właściwa działeczka w dzikich polach, gdzie mi się nawet dojechać nie udało. Poprzestałam na popatrzeniu z ok. 100m.
Ni cholery nie dało się ustalić który nieużytek na tej skarpie to to.
Wyceniłam działkę właściwą, dołączyłam mapy, opisałam.
Wczoraj miałam odwiedziny mamusi. Z jej bratem. I z dużą buzią. Bo naraziłam na straty pieniężne i moralne, wskazując w terenie niewłaściwą działkę.
No cóż szanowni państwo nawet nie zerknęli na operat. Uznali że działka którą wskazali jest ich.
I powiesili na płocie duże, widoczne ogłoszenie o sprzedaży z nr telefonu...
Ocena:
121
(219)
Komentarze