Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54673

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/53995 przypomniała mi zdarzenie z zeszłego roku szkolnego związane z "Panią Pedagog"... Cudzysłów użyty przemyślnie, gdyż taka osoba zdecydowanie nie powinna zajmować rzeczonego stanowiska.

Prowadzę biuro podróży i posiadam swój autokar. W firmie pomaga mama i brat, gdzie oboje pełnią również role kierowców autokaru. Wiadomo - biznes rodzinny, więc wszystko obsługujemy sami, dbamy o sprzęt, sprzątamy przed każdym kursem. Warto dodać, iż nasz autokar którym obsługujemy wycieczki szkolne, to nie jakiś stary łup jakim wozi się dzisiaj dzieci po kosztach, tylko stosunkowo młode auto, które jeździ na trasach międzynarodowych (dla zainteresowanych: MAN Lion's Coach 464). Szanujemy więc nasz sprzęt i dbamy o niego najlepiej jak się da.

Rzecz się dzieje w maju. Wycieczka szkolna jednodniowa z dziećmi nauczania początkowego. Za kółkiem autokaru - PANI kierowca - moja mama. Podjechała pod szkołę i już pierwszy problem. Panie nauczycielki nie chcą uregulować pełnej należności za wycieczkę, bo im się dzieci rozchorowały*. Po krótkiej spinie, konsultacji telefonicznej kierowcy z szefową (czyli ze mną) Panie zostały poinformowane, że jeśli nie zostanie uregulowana pełna należność - autobus zawraca na bazę. Nagle cudem pieniążki się znalazły. Ok. Wsiadamy i jedziemy.

Jednym z punktów wycieczki było ognisko w parku/lesie, gdzie było wyznaczone palenisko. Wiadomo jednak, iż jak to w lesie po deszczy - ziemia mokra, liście, trochę błotka, a dzieci jak rtęć. Na 4 nauczycielki i 4 rodziców, tylko jedna Pani poświęcała dzieciom uwagę. Reszta miała głęboko w 4 literach co się z maluchami dzieje. Ja, która byłam przy ognisku, tłumaczyłam dzieciom gdzie nie wolno wchodzić, jak się w lesie zachowywać. Panie chodziły obrażone i nadąsane o sytuację z pieniędzmi. Olałam.

Miarka się przebrała w autokarze. Mama moja wiedząc jakie warunki panują przy ognisku i jakie żywotne są dzieci, wyłożyła specjalnie na ta okazję przygotowany chodniczek do wycierania butów. Co ważne - był na tyle duży, że 3-4 dzieci jednocześnie mogło wycierać nóżki, wchodząc tym samym z czystymi bucikami do autobusu. Ruch się nie blokował, nie było kolejki do wejścia większej niż przy zwykłym wchodzeniu.

Pani pedagog się oburzyła, że "jak to kierowca może kazać dzieciom wycierać buty?!" po czym sama weszła z ubłoconymi butami do autobusu, bezczelnie je otrzepując z brudu na schodach i w przejściu. Rozniosła błoto po autobusie, głośno zwracając się do mojej mamy przy dzieciach:
- Pani tu jest od sprzątania jak dupa od srania!

Zaczęła się ostra wymiana zdań, bo co jak co, ale kultura i szacunek wobec drugiego człowieka należy się każdemu. Tym bardziej w obecności dzieci, którym należy dawać dobry przykład.

Na koniec wycieczki gdy dzieci wychodziły z autobusu, ktoś zostawił jakąś rzecz (nie pamiętam czy to była czapka, czy płaszczyk). Mama chwyciła to i wyszła z autobusu by dać nauczycielkom. Ta jedyna normalna już zniknęła jej z pola widzenia, natomiast pozostałe - w tym rzeczona pedagog - odwróciły się, chamsko uśmiechnęły i poszły dalej. Mama dała więc tą rzecz któremuś z dzieci, prosząc by podały paniom bo ktoś zostawił.

Z tej szkoły była zaplanowana jeszcze jedna wycieczka, ten sam program. Po powrocie z pierwszej szkoła poinformowała nas mailem, że ze względu na zachowanie kierowcy rezygnują. Kamień spadł mi z serca. Opowiedziałam mailowo "Z wielką przyjemnością rezygnujemy z obsługi Państwa szkoły", po czym dodałam oficjalną skargę do dyrekcji na zachowanie "Pani Pedagog" przez duże "P".

*warunkiem odbycia się wycieczki było minimum 40 osób płatnych. Nauczycielki pozbierały kasę od 34 dzieci. Brakowało więc wpłaty za 6 osób.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 667 (709)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…