Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#54687

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Gimnazjum- przyjęło się, że osoby tam uczęszczające mogłyby bez problemu popełnić samobójstwo skacząc z poziomu swojego EGO na poziom swojego IQ. Dwukrotnie. I coś w tym jest, bo mając raczej wątpliwą przyjemność uczyć się w tym przybytku byłeś świadkiem sytuacji z raczej tragicznym finałem.


Była sobie para- chłopak, który był powszechnie znany z tego, że lubił wykręcać innym dość niewybredne żarty, choć nigdy nie było to coś poważnego. Ale nigdy nie było to coś miłego. I dziewczyna, która jakby ją określić- była typem takiej słodkiej naiwniaczki- co rusz miała nowego chłopaka, bo każdy poprzedni zwyczajnie wykorzystywał jej łatwowierność i po pewnym czasie zostawiał. Tym razem to nasz "dowcipniś" był jej (kolejną) "prawdziwą miłością" i przecież tym razem to był ten jedyny, na zawsze i w ogóle.

I możnaby pomyśleć, że byli do siebie wręcz stworzeni, że ich związek wpływał na nich samych- on się przy niej naprostował i skończył z tym swoim czarnym humorem, ona choć go bardzo kochała, to jednak nie angażowała się aż tak, jak poprzednio, bo widać wyciągnęła jakieś wnioski. Ich miłość kwitła, wszędzie, gdzie się nie pojawili, byli razem.

No i owego felernego dnia nadeszła długo wyczekiwana przerwa, on siedział na ziemi oparty o kaloryfer, czekając na swą wybrankę, ona wybiegła zza zakrętu i jak zwykle w pełnym pędzie rzuciła się ukochanemu na szyję. Albo przynajmniej miała taki zamiar, bo w tym momencie nie wiadomo czemu znów ujawniła się jego "gorsza strona" i z premedytacją szybko usunął się w bok. Dziewczyna w locie nie była już w stanie nic zrobić, uderzyła centralnie czołem w żeliwne, ostre żeberko kaloryfera.

Chłopak widać był bardzo dumny ze swojego dowcipu, taki ucieszony, tak się szczerzył... do czasu, aż się nie spostrzegł, że jego ukochana tak jakby nie wstaje, nie rusza się, nie daje znaku życia... i wszędzie tak jakoś czerwono, pełno krwi chyba. I ci ludzie jakoś tak stoją tylko, cicho. I wszyscy patrzą się widocznie przerażeni...

Podobno ledwo ją odratowali, bo tak mocno zaryła czołem w grzejnik. Minęło już prawie 6 lat od tego incydentu, a ona wciąż leczy powikłania, prawdopodobnie do końca życia będzie się zmagać ze skutkami tego szczeniackiego wybryku. A wszystko przez chore poczucie humoru pewnego gówniarza...

...bo głupota jest nieuleczalna.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 316 (470)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…