Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#54892

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed roku z mieszkaniem.

Z przyjacielem szukaliśmy mieszkania w Trójmieście na rok akademicki, najbardziej nam pasowało w Sopocie. Zajęliśmy się tym dość późno, bo pod jakoś koniec sierpnia plus nie mieliśmy szans chodzić i sprawdzać, bo nie było jak przyjechać z miasta rodzinnego, ale udało nam się ogarnąć pewien pokój dwuosobowy w kamienicy obok Monte Casino. Moja babcia poszła, obejrzała i dała zaliczkę, mówiła, że jak najbardziej okej.
Jakiś czas później przyjechałem na poprawki i do końca ugadać owo mieszkanie. Nie był to szczyt marzeń, bo choć pokój duży, to straszyła w nim stara meblościanka oraz gumoleum na podłodze plus pokój obok matka właścicielki - starsza schorowana kobieta. Plusem była cena, bo aż 420 zł miesięcznie ze wszystkim, w tym internetem. Do tego właścicielka mówiła, że łazienkę do czasu naszego wprowadzenia się wyremontuję. Blisko SKM i minuta od Monte Casino, żyć nie umierać

Przed końcem września wprowadzał się przyjaciel, to pokój jeszcze nie był dostępny(a miał być), bo właścicielka miała gości, ale przespał w dodatkowym pokoju, który był składzikiem i nic mu nie było. W końcu dojechałem z rodzicami.
Piekielności:
- Łazienka oczywiście nie była wyremontowana, dostaliśmy przy okazji od matki właścicielki wytyczne, co i jak mamy korzystać.
- W kuchni była tylko jedna mała lodówka, z dwoma półkami, gdzie jedną zajmowali dwaj chłopacy z innego pokoju, a jedną owa kobieta. Z wielkim niezadowoleniem zrobiła nam miejsce, choć za dużo nie było.
- Okazało się, że tego internetu nie będzie, jedynie na własną rękę. Później właścicielka powiedziała, że ona kamery chce zainstalować w mieszkaniu(?!) i od ich dostawcy możemy wziąć neta, ale też na własny koszt, a nie jak obiecywała wcześniej.
Jednak największa piekielność pojawiła się w pokoju - nad łóżkiem mojego przyjaciela na suficie zrobił się swego rodzaju bąbel, który się kawałkiem oderwał. Moi rodzice się pytali właścicielki, czy to nie spadnie, na co ona odpowiedziała, że panowie ze "fachowcy" sprawdzili i opukali i nic nie będzie. Zatem nie zwracaliśmy uwagi. Owo wybrzuszenie się coraz bardziej powiększało, ale skoro zapewniali nas, że zostało sprawdzone, to nie wnikaliśmy.
Wieczorem pograliśmy sobie na gitarach, pożartowaliśmy, że pewnie niedługo sufit spadnie, po czym poszliśmy spać bardzo wcześnie jak na nas.
Równo o północy obudził nas huk. Pytam przyjaciela, czy żyje, to zaczął żartować, ale równie zdziwiony. Podniosłem się, zapaliłem światło i... okazało się, że sufit nad przyjacielem spadł... cały strop nad jego częścią pokoju. Duży kawałek był wbity dokładnie w środek jego poduszki, więc jak by nie leżał z głową prawie poza łóżkiem, to dziś nie miałbym przyjaciela. Szybki telefon do przyjaciółki, ogarniamy to, co spadło, i spadamy spać do niej. Matka właścicielki chciała nawet przyjacielowi na nowo łóżko ścielić - te, na którym chwile wcześniej nie zginął - i była zdziwiona, że wychodzimy w środku nocy(była pierwsza).

Następnego dnia zaczęły się szarpaniny z właścicielką. Ściągnęła ludzi, którzy zbili strop z całego pokoju i chciała, byśmy dalej mieszkali. Później zaproponowała, byśmy mieszkali do końca, ale już za połowę ceny. Kuszące, bo mieszkanie za trochę ponad 200 zł to lepiej niż świetna oferta, ale jednak ciągle się coś sypało na głowę plus nie wiadomo było, czy czegoś jeszcze właścicielka nie wymyśli. Jak byśmy zostali, to zapewne sufitu nikt by nie ruszył, a wynająć bez zrobienia jego raczej by się jej nie udało.
W międzyczasie pomógł nam człowiek, który mojemu bratu wynajmował mieszkanie, udzielając schronienia na miesiąc oraz udało nam się znaleźć mieszkanie od następnego miesiąca. Zrezygnowaliśmy, ale właścicielka nie chciała oddać nam pieniędzy z zaliczki. Dzięki pomocy mojego taty*, jednak zwróciła. Mój tata zwrócił uwagę, że po pierwsze nie ma umowy, więc urząd skarbowy by się ucieszył, plus my byśmy poszli na miesiąc do hotelu na jej rachunek**, gdzie w sądzie byłaby na przegranej pozycji. Poskutkowało.

Następne mieszkanie już było na Żabiance, a właściciel był do rany przyłóż.


* Mój tata ma dużo gadane w takich sprawach dzięki wykształceniu prawniczemu, choć prawnikiem nie jest.
** No i żałujemy, że zgodziła się oddać, bo chcieliśmy pomieszkać w Grandzie. ; )

PS. Sprzątając gruz w nocy, dowiedzieliśmy się od matki właścicielki, że u sąsiadki miesiąc wcześniej spadł cały strop z balkonu. Szkoda, że wcześniej nie wiedzieliśmy.
Jak by ktoś chciał zobaczyć, to mogę opublikować i wrzucić tutaj zdjęcia sufitu po tym oberwaniu się.

mieszkanie w kamienicy

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (190)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…