Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#55037

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Mieszkam poza granicami Polski, w kraju, gdzie większość społeczeństwa jest po prostu uprzejma, bo to wynika z ich kultury i obyczajowości. Mój luby bardzo chciał odwiedzić polską ziemię, bo moje rodzinne strony, bo polska wódka i w ogóle to on chętnie pozna resztę mojej rodziny. No dobra, termin wybrany, bilety zakupione, lecimy.

Już w Polsce, wsiadamy do autobusu i stajemy z boku, na nieszczęście obok dwóch pań - na pierwszy rzut oka normalnie wyglądające kobiety. Zaczęło się, gdy panie dosłyszały, że rozmawiamy w języku, który nie należy do żadnych języków znanych im ze słyszenia, ani nawet języków europejskich.
Najpierw nasłuchałam się o głupich gówniarzach, którzy szpanują wymyślając nowe słowa i na pierwszy rzut oka widać, że to ściema, że mamy przestać robić z ludzi idiotów.
Potem dowiedziałam się, że napewno jestem z jakiejś patologii, bo "prowadzam się z ŻÓŁTYM, zaciążę i on wywiezie mnie i dziecko do Chin (WTF?), zamiast zostać w Polsce i w ogóle to on jest ŻÓŁTY, a ja powinnam się wziąć za jakiegoś Polaka, chociaż w sumie żaden Polak by mnie nie chciał i one się nie dziwią, że jestem z ŻÓŁTYM blah, blah, blah". Rozumiem, że przeciętny Europejczyk nie odróżni Japończyka od innego Azjaty*, ale to ani nie tłumaczy uprzedzeń rasowych, ani przekonania, że miałby być w czymkolwiek gorszy od Polaka ;/ W tym momencie dziękowałam tylko, że polski mojego lubego ogranicza się do "dzień dobry", "do widzenia", "przepraszam" i "nie rozumiem polskiego".

Wisienką na torcie był jednak karczek, który przepychając się do właśnie zwolnionego siedzenia, wpadł na mnie i stanął mi na nodze. Odruchowo powiedziałam "przepraszam" (w Japonii zawsze obie strony przepraszają się wzajemnie - jedna, że nadepnęła, druga, że stanęła w tym miejscu i dla nikogo nie jest to żaden problem), karczek popatrzył na mnie, rzucił "no, żeby mi to było ostatni raz!" i zasiadł na krzesełku.

A ludzie się dziwią, czemu nie chcę wracać do ojczyzny...

PS. I wcale nie uważam, że Japończycy są w czymkolwiek lepsi! Chodzi mi po prostu o to, że nie każdy zgadnie, że mój narzeczony jest Japończykiem, dla nich to po prostu Azjata, jednak mówienie, że jak "zaciążę", to zabierze mi dziecko i ucieknie do Chin, było zdecydowanie nie na miejscu.

komunikacja_miejska polska

Skomentuj (80) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 482 (742)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…