Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#55161

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytałem ostatnio historię o jakimś samochodzie u mechanika, niestety nie ma jej już, więc nie wkleję tutaj linku.
A ta historia przypomniała mi jeden chyba z najbardziej piekielnych incydentów w moim dotychczasowym życiu i aż z tego powodu postanowiłem założyć konto i podzielić się tą historią z wami.

Postawiłem sobie cel, zdam prawo jazdy i w wakacje zarobię sobie na swój pierwszy samochód. Akcja zaczęła toczyć się rok temu, a skończyła pół roku temu. Tuż po napisaniu przeze mnie matury miałem aż cztery miesiące na zrealizowanie tego celu. Prawo jazdy zdałem już wcześniej, więc 1/2 mam już za sobą. Wyjechałem za granicę (W Polsce nigdy bym się nie dorobił w 3 miesiące), i na początku września wróciłem do Polski z pewną pulą pieniędzy, która chciałem wydać właśnie na samochód.

Zacząłem poszukiwania i przypadł mi do gustu szczególnie jeden model samochodu niemieckiego producenta. Poszukiwania trwały stosunkowo niedługo, bo po dwóch tygodniach już nabyłem nowy-używany samochód. Poprzedniemu właścicielowi bardzo śpieszyło się ze sprzedażą, ponieważ szybko potrzebował pieniędzy, "bo za trzy dni wyjeżdżam z tego cholernego kraju i już tu nie wracam". Dzięki tej sytuacji miałem duże pole manewru w kwestii negocjacji ceny, mimo że dla tego Pana samochód był jego "dzieckiem" jak to określał i kupiłem go trochę taniej niż cena na rynku tego modelu.

Moja euforia nie trwała długo, bo chwilę jakoś po nowym roku pan sprzedawca wrócił do "cholernego kraju" i dał o sobie znać (podejrzewam że po prostu nie dał tam rady, albo pracy w ogóle nie znalazł). No i dopiero tutaj zaczyna się historia.

Zaczęły się telefony od pana, że (UWAGA!) chce ODZYSKAĆ swój samochód. A te rozmowy wyglądały mniej więcej w ten sposób

[Pan] - Dzień dobry, z tej strony Edward Piekielny, dzwonię w sprawie samochodu, który sprzedałem Panu 3 miesiące temu, chciałbym go odkupić.
[Ja] - (Trochę mnie wmurowało, bo takiego telefonu bym się nie spodziewał) Eee... Dzień dobry, niestety nie planuję sprzedaży samochodu, ponieważ dobrze mi służy i jest mi potrzebny.
[Pan] - Proszę pana, ja się nie pytam czy pan planuje czy nie, ja ŻĄDAM, aby mi pan go odsprzedał! Oczywiście cena będzie taka sama jak na pierwszej umowie.

No kopara mi opadła i nie mogłem jej podnieść, pomijając fakt, że włożyłem trochę własnych oszczędności w mechanikę pojazdu + zamontowałem LPG (po prostu mnie nie stać, żeby jeździć na benzynie).
[Ja] - No pan chyba oszalał, albo nie żyje w tym świecie. Samochód jest nie na sprzedaż. Dziękuję, do widzenia!

Jednak pan nie dał za wygraną, dzwonił codziennie, a gdy przestałem odbierać telefony z tego numeru, kupował nowe karty i dzwonił z innych. W końcu sam zmieniłem numer, ponieważ 10 telefonów dziennie od niego były nie do zniesienia. Ale byle zmiana numeru nie powstrzymała Pana, aby już nie swój samochód odzyskać. Na moje nieszczęście studiuję dokładnie w tym mieście, w którym mieszka ten Pan, a na studia dojeżdżam samochodem. Jakiś tydzień trwał mój spokój, bo Pan jakimś cudem znalazł samochód jak gdzieś stał i teraz nie telefony mnie męczyły, a kartki przyklejone do szyb o przybliżonej treści:

"Proszę zadzwonić pod numer - jestem zainteresowany kupnem, jeśli nie, to porozmawiamy w inny sposób".

Kartki po jakimś czasie były już na tyle wulgarne, że zacząłem bać się nie tylko o samochód, ale również i o siebie. Sprawa zgłoszona na policję, jednak jak to oni "brak dowodów" wiąże im ręce, a to że spekuluje że to mógłby być poprzedni właściciel nic ich nie obchodziły. Oczywiście kartki pojawiały się cały czas, mimo że policja podobno była w domu byłego właściciela na "przesłuchaniu".

Jednak moja przezorność mówiła mi, że coś się może stać.

Zacząłem stawiać samochód na parkingach lub miejscach, gdzie kamery były skierowane tak, aby widziały co się dzieje wokół samochodu. Na efekt długo nie musiałem czekać.
Jakoś po niecałym tygodniu na lewej stronie od przodu do tyłu pojawiła się przepiękna, szeroka, rysa jakby wyryta gwoździem oraz kartka z dopiskiem "Miło? To jeszcze nie koniec".
I Jest! Na reszcie mam dowód na tego przychlasta, kamera idealnie nagrała twarz tego otóż Pana. Już nie miał żadnych szans. Dodatkowo złożyłem pozew do sądu o nękanie i groźby (Wszystkie odrywane kartki zbierałem do specjalnej teczki, pan sprzedawca przyznał się, że to jego).

Pan oczywiście sprawę przegrał, musiał mi wypłacić niezłe odszkodowanie na remont samochodu (zrobiłem to za połowę tej ceny), oraz dostał wyrok w zawieszeniu.

Mimo, że mija już pół roku od rozprawy, nadal przechodzą mnie ciarki na samą myśl o całym tym cyrku. Nikomu nie życzę podobnej sytuacji. I trzeba bardzo uważać na tego od kogo kupuje się jakikolwiek sprzęt, bo może okazać się psychopatą.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 811 (857)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…