Pracuję w aptece i czasem dzieją się tam rzeczy dziwne, których bym się kompletnie nie spodziewała..
Historia wydarzyła się jakiś rok temu; nie było specjalnie dużego ruchu, ale co chwilę ktoś się kręcił. W pewnym momencie zrobiła się ogromna kolejka, obsługiwałyśmy pacjentów razem z koleżanką na dwa okienka, wszystko gra.
Nagle podchodzi do mnie kobieta i mówi, że przed apteką stoi zakrwawiony chłopak. Bez namysłu ruszam do drzwi, otwieram, a przede mną ukazuje się jego zalana krwią twarz, chłopak ledwo trzyma się na nogach. Widok przerażający. Czym prędzej biegnę po telefon i wkręcam 112, na co nagle odzywa się stojąca w kolejce dziewczyna. Każe mi się rozłączyć, gdyż ten chłopak to jej kumpel, nie jest ubezpieczony, a oni nie mają kasy żeby za pogotowie zapłacić, poza tym ona zaraz kupi mu gaziki i jakiś plaster..
Ręce mi opadły, chłopak krwawił tak, że plaster na pewno by nie pomógł. Musiał być szyty i to jak najszybciej. Trzeźwo myśląca koleżanka odesłała ich do mieszczącego się niedaleko domu pomocy, prowadzonego przez księży i zaopatrzyła w kompresy.
Niesamowite jest to, że tylu ludzi weszło w międzyczasie do apteki i nikt oprócz tej jednej kobiety nie zainteresował się sikającym krwią chłopakiem. Dodam jeszcze, że akcja działa się przy jednej z bardziej ruchliwych ulic w dużym mieście.
Czasem już totalnie nie wiem co myśleć.
Historia wydarzyła się jakiś rok temu; nie było specjalnie dużego ruchu, ale co chwilę ktoś się kręcił. W pewnym momencie zrobiła się ogromna kolejka, obsługiwałyśmy pacjentów razem z koleżanką na dwa okienka, wszystko gra.
Nagle podchodzi do mnie kobieta i mówi, że przed apteką stoi zakrwawiony chłopak. Bez namysłu ruszam do drzwi, otwieram, a przede mną ukazuje się jego zalana krwią twarz, chłopak ledwo trzyma się na nogach. Widok przerażający. Czym prędzej biegnę po telefon i wkręcam 112, na co nagle odzywa się stojąca w kolejce dziewczyna. Każe mi się rozłączyć, gdyż ten chłopak to jej kumpel, nie jest ubezpieczony, a oni nie mają kasy żeby za pogotowie zapłacić, poza tym ona zaraz kupi mu gaziki i jakiś plaster..
Ręce mi opadły, chłopak krwawił tak, że plaster na pewno by nie pomógł. Musiał być szyty i to jak najszybciej. Trzeźwo myśląca koleżanka odesłała ich do mieszczącego się niedaleko domu pomocy, prowadzonego przez księży i zaopatrzyła w kompresy.
Niesamowite jest to, że tylu ludzi weszło w międzyczasie do apteki i nikt oprócz tej jednej kobiety nie zainteresował się sikającym krwią chłopakiem. Dodam jeszcze, że akcja działa się przy jednej z bardziej ruchliwych ulic w dużym mieście.
Czasem już totalnie nie wiem co myśleć.
apteka
Ocena:
526
(608)
Komentarze