Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#55341

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Matka moja ma koleżankę. Wieloletnia znajoma, którą osobiście znam bardzo dobrze. Mieszka w Polsce, ale moja rodzicielka nadal utrzymuje z nią kontakt i często do niej dzwoni. Kobieta ma już swoje lata, z tego co wiem jakieś 70-siąt, chociaż trzyma się dobrze jak na swój wiek. A raczej trzymała, albowiem od dłuższego czasu miała jakieś upławy z pochwy, że w końcu zaniepokojona zrobiła sobie odpowiednie badania. Niestety wszędzie badania wychodziły bardzo dobre i dopiero po dłuższym łażeniu do lekarzy przyszło rzeczywiste rozpoznanie - rak szyjki macicy czwartego stopnia. Nie znam się na histopatologii, ale z tego co obie kobiety między sobą mówiły, nie jest dobrze, a nawet jest bardzo źle. Szkoda mi znajomej mamy, którą zawsze lubiłem, zatem po każdym telefonie pytam co tam u niej słychać.

Gdzie tu piekielność zapytacie? Otóż znajoma poszła do jakiegoś lekarza, który zaczął omawiać ewentualne próby leczenia, chemioterapii itd. W trakcie wizyty, do gabinetu wparował nagle Wielce Nadęty Pan Ordynator, który po pobieżnym przejrzeniu dokumentacji zwrócił się do lekarza rozmawiającego z znajomą:

O: Panie kolego, co pan za pierdoły tutaj opowiada pacjentce? Jaka chemioterapia? To jest przypadek beznadziejny. Proszę nie dawać złudnych nadziei.

Po czym zwracając się bezpośrednio do znajomej:

O: Pani zostały najwyżej 3 miesiące życia i żadne zabiegi nie pomogą. Więc proszę przestać tu przychodzić i zawracać moim pracownikom głowę.

Prawdziwy pocieszyciel prawda? Kobieta chwyta się brzytwy aby przedłużyć sobie życie, więc "zawraca" tym głowę lekarzom. A może w pewnym wieku leczenie raka się nie opłaca...? Ale nawet jeśli, to ten sposób mówienia i nastawienie do kobiety ze złośliwym rakiem jest co najmniej żenujący.

Szczecin

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 620 (694)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…