Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#55468

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Już trzeci rok z kolei mieszkam za granicą, a ściślej nie za tą, którą przekracza większość Polaków w poszukiwaniu raju, chleba lub lepszych perspektyw. Do życia "na Wschodzie" przyzwyczaiłem się, nie robią już na mnie tak dużego wrażenia tutejsze warunki, które wyglądają wydawałoby się zupełnie inaczej niż w PL.

Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, iż jakieś trzy tygodnie temu zostałem okradziony w autobusie. Rok wcześniej ktoś połakomił się na zawartość mojej kieszeni w spodniach - trochę gotówki.

Tym razem wyciągając z owego zdarzenia pewne wnioski, w łapce trzymałem tylko odliczoną kwotę za przejazd, a mój portfel leżał sobie wygodnie w plecaku, przykryty bluzą i zeszytami. W tutejszej komunikacji miejskiej żaden złodziej sztucznego tłoku robić nie musi, autobusy są nabite do granic możliwości, a w godzinach porannych nawet poza takowymi. Zdziwił mnie jednak na oko 20-letni chłopak, który stał obok mnie, a na następnym przystanku niemalże leciał do wyjścia - "po trupach", byle już być na ulicy. Część pasażerów również wyszła, zrobiło się luźniej, więc tknięty złym przeczuciem patrzę na plecak. Odsunięty suwak dużej kieszeni, od boku. Wkładam rękę, szukam, szukam, szukam - portfela nie ma. Jako, że przystanek docelowy tuż-tuż, portfel nie leży na widoku w autobusie tzn. nie wypadł, dojechałem, wysiadłem i ku zdziwieniu tambylców wyrzucam wszystko co było w plecaku. Nie ma!

Powrót do miejsca zamieszkania, od razu internet - blokada karty bankomatowej i telefon do konsulatu.
Dialog z pamięci, ale sens zachowany.
K: Konsul J: Ja

Ja: Dzień dobry, Wschodni z tej strony. Pół godziny temu ukradziono mi dokumenty, może mi pan powiedzieć jak je zastrzec przez konsulat?
K: Dzień dobry, może pan powtórzyć nazwisko?
J: Wschodni.
K: Niestety nikt nie przyniósł pana dokumentów (no serio, po 0,5h?), proszę w takim razie przyjść jutro, od 10 do 14 do okienka spraw obywatelskich. Zgłosi pan kradzież, dostanie zaświadczenie.
J: Czy potrzebny będzie jakiś dokument np. z tutejszych organów ścigania?
K: Nie, proszę od razu do nas.

No O.K.
Następnego dnia podreptałem do konsulatu. Pani w okienku zabiegana, tabuny ludu, już 13.45 ale udało się - zostanę obsłużony! Zgłoszenie przyjęte, już mam dostawać druczek, ale pani chce jeszcze dokument o zgłoszeniu kradzieży. Ja karpik, że konsul mówił coś innego etc. Następnego dnia nieczynne, ale ona pójdzie mi na rękę (sic!) i już zaraz przefaksuje do UM w mym mieście, żeby zastrzegli, a po papiery przyjdę pojutrze, z tymi papierami które ona ode mnie chce.

Wizyta na miejscowym posterunku to już w ogóle inna historia. Krótko: jestem cierpliwy i dość dobrze umiem tutejszy język, więc załatwiłem co trzeba.
W terminie podanym przy drugiej wizycie, po odczekaniu swojego, odebrałem również zaświadczenie z konsulatu (urzędniczka musiała je poprawiać tylko dwa razy, bo dostałem na nazwisko i pesel kogoś innego). Załatwione.

Epilog? Dwa tygodnie później, kiedy już zajęcia bieżące mi pozwoliły, wróciłem w rodzinne strony i poszedłem wyrobić nowe dokumenty. Żadnej informacji z konsulatu - pani w UM nie ma w systemie unieważnienia dowodu.
Uhm, mam nadzieję, że nikt nie wybrał się ze znajomym Polakiem do Polski po kredyty od "lichwiarzy". Tfu, tfu.

zagranica

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 489 (539)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…