Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#55574

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia długa, choć przestrzał czasowy to jedynie godzina - od wejścia na lotnisko w UK (Doncaster) do wejścia na pokład samolotu.
Jestem z reguły spokoją osobą, do porzygu uprzejmą, nie lubię krzyczeć, unikam stresowych sytuacji, staram się być przygotowana na wiele ewentualności. Tym razem sytuacja mnie przerosła. Wersja poniżej jest i tak skrócona ;).

Wkraczam pewnym krokiem na lotnisko zamierzając do odprawy bagażowej.

[Pani od odpraw - POO]: Mogę prosić dokument użyty przy rezerwacji?
[JA]: Oczywiście, proszę bardzo.
[POO]: (zerka w komputer) Ile ma pani sztuk bagażu ze sobą?
[JA]: No, tyle ile było w rezerwacji opłacone, trzy duże do luku i duży podręczny.
[POO]: (bardzo skupiona mina, klika coś w komputerze) Ale pani ma tylko dwie walizki opłacone.
[JA]: (jeszcze całkiem uprzejmie i spokojnie) Niemożliwe, proszę sprawdzić jeszcze raz. Wczoraj uzupełniałam na stronie dane do lotu i sprawdzałam - były trzy walizki. Jeśli udostępni mi pani w jakikolwiek sposób sieć, zaloguję się na konto i pani pokażę.
[POO]: Nie mogę. Ale u mnie są dwie.
[JA]: Czy byłaby pani tak uprzejma i sprawdziła jeszcze raz?
[POO]: (już poirytowana) Proszę podejść do stanowiska obsługi lotniska, oni to pani wyjaśnią.

Człapię na drugi koniec lotniska. Znajduję klitkę, w której siedzi inna pani. Wyjaśniam jej sytuację. Sprawdzanie w komputerze... (a zegarek tyka, do odlotu coraz mniej).
[Pani z okienka] W rezerwacji ma pani opłacone dwie walizki. Albo rezygnuje pani z zabrania jednej z nich, albo musi uiścić zapłatę w wysokości 51.00GBP. Nic nie poradzę.
Podejmuję męską decyzję o zostawieniu jednej walizki. Zabiera ją mój kolega, który przywiózł mnie na lotnisko.

Wracam do pierwszej "Pani od odpraw". Widzę jej głupi uśmieszek pod nosem, kiedy mówię jej zrezygnowana, że zabieram tylko dwie walizki. Odbieram kartę pokładową i podążam dalej do kontroli bezpieczeństwa, która dla odmiany mija bezproblemowo i szybko. Wkraczam do strefy bezcłowej i oto żaróweczka w głowie. INTERNET. Wyciągam laptopa, znajduję połączenie z siecią. Stwierdziłam, że dla własnego spokoju ducha muszę się upewnić.

[JA] K**WA JEGO MAĆ. Trzy. Jak w mordę strzelił, trzy walizki opłacone.
Wydawszy z siebie prawdziwie polski okrzyk bojowy, łapię laptopa, walizkę i torebkę, biegnę z powrotem do kontroli bezpieczeństwa. Wykładam problem pierwszej osobie, którą złapałam. Pokazuję na komputerze całą rezerwację tłumacząc przybywającym do tłumu osobom z obsługi w czym leży problem. W międzyczasie dzwonię do kumpli, żeby zawracali z walizką, bo stosując zasadę "zesraj się, a nie daj się" - zabiorę tą cholerną walizkę do samolotu.

Moje rozpaczliwe błagania, prośby, groźby i spora ilość przekleństw zostają wysłuchane. Pojawia się jakiś starszy rangą człowiek, który pyta co się stało. Po raz siedemnasty w ciągu godziny opowiadam historię. Pan prosi żebym chwilę poczekała. Zaczyna coś mówić do radia, aczkolwiek nic nie słyszę. W międzyczasie przy kontroli bezpieczeństwa pojawia się urocza "Pani od odpraw" z dołu.

[POO]: Co znowu nie tak? - rzuca ze skwaszoną miną przechodząc obok. Nie wytrzymałam.
[JA]: Czy to dla pani wygląda jak dwa, czy jak trzy bardziej? - zawołałam dziewuchę do komputera.
[POO]: No trzy.
[JA]: NO WŁAŚNIE. Moja walizka jest w drodze do miasta 100km stąd, przez pani błąd.
[POO]: Ale to linia lotnicza pani zwróci za walizkę.
[JA]: We dupie mam, że mi zwróci, bo muszę wtedy walizkę wysyłać inaczej i tracić po raz kolejny pieniądze.
[POO]: Ale mogła mieć pani swoją rezerwację wydrukowaną, to by nie było problemu...
[JA]: Po to dopłacam po 7,00GBP do lotu za odprawę na lotnisku, żeby nie mieć problemu. A kiedy pani proponuję, czy mogłabym się gdzieś na lotnisku zalogować na swoje konto w Internecie, odpowiada mi pani, że ma to w nosie, bo rezerwacja mówi, że walizki lecą dwie i to jest święta informacja.

W międzyczasie wraca starszy rangą pan informując mnie, iż mam 10 minut na sprowadzenie bagażu. Wyciągam telefon, dzwonię do kolegów - są na lotnisku. Mówię im, żeby zanieśli bagaż prosto na odprawę. Po chwili widzę moją walizkę, puszczoną przez RTG, poddaną testom na obecność materiałów wybuchowych.

Chłopak z obsługi lotniska niesie moją walizkę za mną przez całe lotnisko, przechodząc koło ludzi, którzy mijali mnie podczas tej całej sytuacji i rzucali niewybredne uwagi na temat mojego zdrowia psychicznego. Z uśmiechem na ustach wsiadam do samolotu i przez okno widzę, jak moja nieszczęsna walizka zostaje zapakowana do luku bagażowego.

A obsłudze z bramek bezpieczeństwa dziękuję za czekoladki i whisky, które od nich dostałam ot tak, w prezencie.

Obsłudze odprawy i lotu życzę prężnego Wacława w miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.

zagranica lotnisko

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 628 (746)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…