Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#55646

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia nie wiem, czy bardziej śmieszna, głupia, czy żałosna.

Mieszkam w największym podlaskim mieście, stolicy województwa. Nie od dzisiaj słyszałam o bojach ludzi ze SM (strażą miejską, ale powiem szczerze,nie przypuszczałam, że do nich dołączę.

Mam samochód. Nic niezwykłego, niezbyt popularnej marki, ale jednak trochę ich po Polsce jeździ. Na znaczku dokładnie napisana nazwa (co jest dosyć ważne dla historii). Niestety, w okolicach mojego mieszkania jest bardzo mało miejsc do parkowania, więc byłam szczęśliwa jak małe dziecko, gdy znalazłam idealne miejsce do parkowania - parking bezpłatny, duży, w pobliżu supermarketu i banku. Żyć nie umierać, prawda? Samochód grzecznie stał wśród innych aut, nie zawadzając nikomu ponad miesiąc.

Kilka dni temu, kiedy przyszłam po niego na parking, coś mnie zdziwiło. Za szybą każdego samochodu siedziała karteczka: Wykroczenie, proszę stawić się do Straży Miejskiej o godz. 14.00. Napisana też marka samochodu i nr. rejestracyjny - oczywiście, marka samochodu źle wpisana. No to lecimy zapytać, co się stało.

Po zajściu do tego Hadesu, wita ''bardzo miły'' pan Strażnik, który powiadamia o popełnieniu wykroczenia przeciwko znakowi B-36. W skrócie - zatrzymanie się na zakazie. Myślę sobie - Co jest, tyle razy jeździłam i czyżbym oślepła? No nic, winna to winna. Ale jakoś nieśmiało zapytałam, gdzie stoi ten znak, bo chyba pominęłam go jak wczoraj wracałam do domu.

SM - A o której Pani wróciła?
RP - Tak około 15.00 byłam na parkingu.
SM - Aaach, to się nie dziwię, bo znak się wczoraj o 16 pojawił.
RP - SŁUCHAM? Samochód został zaparkowany przed postawieniem znaku, skąd ja mogłam wiedzieć o tym, że są plany postawienia tutaj znaku zakazu.
SM - A to już nie nasza sprawa, mogła Pani iść i sprawdzić. Ale nie martwi się, jeszcze 15 osób dostało mandaciki. Pani przyjmuje?
RP - A mam inne wyjście?
SM - Raczej nie.
CHolera mnie chwyciła. Wychodzi na to, że powinnam chodzić co godzinę na parking i sprawdzać, czy aby nie pojawił się żaden nowy znak. No ale cóż, wściekła jak Pershing, siedzę i słucham jak Pan Strażnik i jego koleżanka debatują o tym, czy iść na obiad do chińczyka czy na śródziemnomorskie żarcie. Mandat wypisują, wypisują, i tu nagle:
-Aśka, jaka to marka samochodu była?
-Renault
RP - Eeem, nie. Nie jeżdżę Renault.
Pan Strażnik podrapał się po głowie, popatrzył i:
- A z tyłu to jeden ch** jaki. Nieważne. Proszę, pani mandacik, 7 dni na zapłacenie.

Mam jedynie nadzieję, że kasa z tych 16 mandatów pójdzie na kurs czytania dla strażników, bo jak nie potrafią odczytać 5 dużych liter, to po prostu im gratuluję.

''Kochana Straż Miejska''

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 22 (250)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…