Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#55701

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Póki tu jestem (a nauka wzywa), ostatnia na dziś historia.

Kto mieszkał kiedyś w akademiku? Ręka w górę!
Pamiętacie ten smród fajek na cały korytarz, smród fajek w garnkach z jedzeniem, bo ktoś sobie zapalił podczas gotowania zupy, smród fajek w łazience, gdzie wasze świeżutkie, pachnące mango włosy wonieją dymem i smród otulający was do snu, bo przedostaje się przed szparę pod drzwiami i/lub/ oknem, by sąsiad z pokoju dmucha przez nie?

Nie? Toście szczęśliwi. Tak? Łączę się z wami w bólu.

No właśnie. Żeby nie było, ja też palę. Ale bez hipokryzji, moi drodzy.

Podobno mieszkam w jednym z ładniejszych i spokojniejszych akademików w mieście. I owszem, jest dość cicho, prócz czwartego piętra. Szkoda tylko, że dym i smród się wgryza w oczy, nos i usta tak, że równie dobrze mogłabym mieszkać na melinie.

W akademikach ogólnie jest tak, że nie palimy. Ale któż tego przestrzega?
Ja. Jeśli mogę, to wyjdę, a choćby w dresie przed drzwi wejściowe puścić dymka. Wiem, jasne, że wiem, że też potem śmierdzę, ale śmierdzę ja, a ja wywietrzeję za chwilę i nie będzie tak czuć.

Oczywiście, zdarzyło mi się ze dwa razy, kiedy byłam mocno przeziębiona czy zepsuła mi się suszarka i miałam całkowicie mokre włosy, zapalić w budynku.
Ale jak? Ano opatulałam się w koc (miny ludzi na widok małej dzieczyny owiniętej kocem z Zackiem Efronem czy jak mu tam - prezent na 18stkę, toć nie wyrzucę), nakładam kaptur i sweter na głowę i wychylam się maksymalnie z okna, wierząc, że mój paskudny nałóg w ten sposób mnie nie zabije.

I, co ważne, wchodzę na 4 piętro, gdzie imprezy trwają od poniedziałku do piątku, od rana do nocy i śmierdzi tam fajkami i piwskiem okrutnie i ludzie tam przywykli.

Mimo to, zostawiam otwarte na oścież okno.

Kto jest zatem piekielny?
Ano ludzie palący.

Ludzie, którzy tuż po wyjściu z pokoju, spacerują sobie z fają po korytarzach, kuchniach i łazienkach, przy pozamykanych wszystkich oknach, a na każdą, ale to każdą sugestię, żeby kurna chociaż przy okach stali, albo je otwierali ( lub gdy ja otwieram z przesadnym rozmachem okna na oścież) i łazili jak łażą, reagują śmiechem lub mówią, że im za mimno będzie i otartym oknem mi trzasną przed nosem. I co? Naskarżę?

Ludzie, którzy jarają nie coś, czego papierosem nie nazwę i nie znam się na tym, ale albo to jakieś cygara, albo jakieś ruskie fajuny, dopalacze czy inne syfy, które walą tak, jakby ktoś podrzucił nam pod drzwi rozkładającego się szopa.

Ludzie, którzy dewastują kaloryfery, skręcają je do 0 i między "żeberka" wrzucają pety. Ewentualnie rzucają je tam, gdzie akurat stoją. I weź tu człowieku uważaj, żeby w jakiś żarzący się słupek popiołu nie wejść, bo masz po papciach.

No i najlepsze. Ludzie, którzy plują przy paleniu gdzie popadnie, a każda droga z pokoju do łazienki z turbanem na głowie i ogromną kosmetyczką to droga przez mękę. Zazwyczaj to tylko slalom.

A wtedy idź człowieku zrób sobie jajecznicę z boczkiem, szczypiorkiem i toulidyną.

dom studencki

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 55 (307)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…