Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#55710

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szukanie pracy. O piekelnym Panu Prezesie historia będzie.

Z zawodu jestem technikiem mechanikiem, i to mechanikiem z zamiłowania. Prawdą jest, że jako baba nie podniosę 60 kg blachy czy samochodu gołymi rękami, ale z obaw przed problemem ze znalezieniem pracy po szkole, nie wybrałam mechaniki samochodowej tylko obróbkę skrawaniem.

Poprzednia praca w zakładzie przetwórstwa tworzyw sztucznych bardzo mi nie pasowała, ze względu na przeprowadzkę do innego miasta dojazd zajmował mi ponad godzinę, a że pracowałam na 12 h zmiany, to szybko przestałam dawać radę. No to zwalniam się (byłam zatrudniona na umowę zlecenie) i szukamy nowego, lepszego zajęcia. Co ważne, w branży w jakikolwiek sposób związanej z szeroko pojętą mechaniką.

Jest! Ogłoszenie, cud, miód, orzeszki. Aplikacja. Ślusarz na stoczni. Ślusarkę zawsze lubiłam, wychodziło mi to zawsze precyzyjnie, dokładnie. A nuż będzie praca. Po około tygodniu dzwoni telefon. Przemiła Pani Sekretarka zaprasza na rozmowę o pracę. Proszę przyjechać jak najszybciej. No to wio, pociąg, jestem na stoczni. Szybko znajduję firmę i wchodzę do środka. Na początku pięknie ładnie. Pani Sekretarka mnie serdecznie wita, podaje kwestionariusz osobowy do wypełnienia, mówi, że zaraz przyjdzie Pan, który ma ze mną rozmawiać. Proszę poczekać jakieś 10 min. No dobrze, czekam obserwując piękne zdjęcia jachtów powieszone na ścianach. Z komputera sekretarki wydobywa się głos jakiegoś mężczyzny. Rozmawiają, niech Pani zrobi to, tamto. Po owych 10 minutach faktycznie pojawia się Pan. Widać, że człowiek starszy, spracowany, zna się na pracy. Spogląda na mój kwestionariusz i wywiązuje się rozmowa:

[PS]- Pan starszy
[J]- ja.

[PS]- Widzę, że pracowała Pani w zakładach produkcyjnych, wie Pani, my tu produkcji nie mamy, dłubiemy co trzeba, niech mi Pani powie: czy da sobie Pani radę?
[J] - Proszę Pana, myślę że bez problemu. Wychowałam się w warsztacie dziadka, mistrza ślusarskiego, przez co ślusarka nie jest mi obca.
[PS] - Dobrze, to wie Pani, zaraz zabiorę panią na jacht, pokażę Pani co należałoby do Pani obowiązków. Muszę z szefem jeszcze porozmawiać.

W tym momencie głos z komputera domaga się od Pani sekretarki przyprowadzenia Pana Starszego. Poszedł. Czekam, czekam, czekam. W międzyczasie przyjeżdża Pan, od jakichś kamer czy coś. To nieistotne w dalszej części historii. W każdym razie, przebywa razem z Panem Starszym i [S]ekretarką w "sekretariacie" i rozmawia z głosem z komputera. Sielanka. W pewnym momencie Pan Starszy przypomina o mnie. Głos z komputera (jak się później okazało Pan Prezes [PP]) każe sekretarce zamknąć drzwi (drzwi model PRL, przeszklone, materiał płyta wiórowa i papier, jak mniemam) i słychać doskonale co mówi:

[PS] - Bo tu ta Pani co na ślusarza przyszła czeka.
[PP] - A co Ty chcesz jej pokazywać?
[PS] - No robotę, niech zobaczy jacht.
[PP] - A ta Pani coś umie?
[PS] - No tak, jest mechanikiem, umie ślusarkę.
[S] - I umie spawać! Migiem, Tigiem.
[PP] - Co wy gadacie, na pewno nic nie umie, tylko pewnie ciążata i chce na L4 od razu iść. Ja takie znam.
[PS] - Nie powiedziałbym, widać, że się zna na robocie, do tego nie wygląda jak kobieta w ciąży!
[PP] - Tu Pada imię [PS]!!! CO TY CHCESZ BABĘ ZATRUDNIĆ? POJ**AŁO CIĘ?! JA BABY NIE ZATRUDNIĘ. Tylko musicie jej coś teraz ściemnić, niech sobie idzie w pi**u.

Po ustaleniu reszty szczegółów z Panem od kamer, Pan Starszy zabiera go na halę. Ja [od mojego przyjścia minęło już ok. godzina dziesięć] zostaję poproszona przez samego Pana Prezesa.

[PP] - Proszę Pani, a ile ma Pani doświadczenia w zawodzie ślusarza?
[J] - Praktyki. Poza tym jestem Technikiem Mechanikiem...
[PP] - Wiem, że pani skończyła jakąś tam szkołę. Ale wie Pani, głupia sprawa, my nie szukamy tak do przyuczenia, co najmniej 5 lat doświadczenia.
[J]- W takim razie dziękuję, do widzenia.

Pani Sekretarka szybko wychodzi za mną. Mówi, że bardzo mnie przeprasza, ale wybrała mnie, gdyż moje kwalifikacje były najlepsze z wszystkich CV, które otrzymali. No pięknie.

Efekt końcowy taki, że czekałam półtorej godziny, żeby powiedziano mi że nie. Pan Prezes był przekonany, że nie słyszałam NIC co powiedział na mój temat, zresztą nigdy nawet nie widział mnie na oczy. Patrząc na to, cieszę się, że nie dostałam tej pracy. Mieć takiego szefa?

Życzcie mi powodzenia na następnych rozmowach.

Stocznia

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 614 (672)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…