Polska szkoła… Wiele zmieniło się w niej „od moich czasów”, ale niewiele na lepsze.
Najgłupszym pomysłem było zmienienie skali oceniania z 2-5 na 1-6.
Kiedyś było prosto.
Pała za nieuctwo piątka za wiedzę.
Teraz teoretycznie powinno być równie prosto lub nawet prościej. Jednak…
Największym problemem staje się ocena celująca. Niby wszystko jasne- szóstka należy się za coś ponad, piątka jest za wiedzę podstawową lub- jak kto woli- za umiejętności zawarte w programie nauczania.
Problem zaczyna się w interpretacji słowa „celujący”. W zamyśle miał to być stopień dla uczniów robiących i umiejących więcej niż zawiera podstawa programowa. Tak dzieje się w przypadku przedmiotów „ważnych” typu polski, matematyka czy historia.
Nauczyciele przedmiotów takich jak w-f, plastyka czy muzyka stają się mniej ważni. Ich ocena jest istotna tylko do „podniesienia średniej”. Tak. Podniesienie średniej do 6,0 uczniom „wybitnie zdolnym” odbywa się właśnie w taki sposób.
Pani dyrektor zwraca się do nauczyciela w-f z prośbą o przemyślenie, czy dany uczeń nie powinien mieć oceny celującej. Jego średnia byłaby wtedy wyższa i szkoła zajęłaby lepsze miejsce w rankingu. Nauczyciel (nie mając opcji do wyboru) zgadza się ze zdaniem Pani dyrektor i stawia celujący z w-f za wybitne osiągnięcia z historii.
Uczniowie, którzy biorą udział w zawodach, zdobywają trofea również mają celujący, ale z historii już nikt nie postawi szóstki za wybitne osiągnięcia na meczu siatkówki…
Kontynuacja – Z DEDYKACJĄ DLA NAUCZYCIELI W-F (muzyki, plastyki, techniki)
Znajomy nauczyciel w-f opowiedział mi swoją historię.
Pani dyrektor, przed końcem drugiego semestru, pojawiła się u niego z prośbą o podciągnięcie oceny z 3 na 4 uczniowi, który jest wybitnie zdolny z matematyki, zdobył wiele nagród na olimpiadach z tegoż przedmiotu, a ta „trója” nie wyglądałaby ładnie, bo to przecież „tylko w-f”.
Argumentacja była tak logiczna, iż nie można było nie przyznać Pani dyrektor racji.
Ów znajomy poprawił ocenę. Tydzień później, podczas Rady Pedagogicznej, Pani dyrektor z uśmiechem stwierdziła, że jest wdzięczna za wzięcie jej sugestii pod uwagę ale:
-...nie trzeba było stawiać, aż oceny celującej.
Na co mój znajomy odparł:
-Nie ma dla mnie znaczenia jaka ocenę wystawiłem temu uczniowi, dobry czy celujący, wszystko jedno, skoro według jego osiągnięć należy mu się dostateczny.
Mina dyrektorki: BEZCENNA.
Najgłupszym pomysłem było zmienienie skali oceniania z 2-5 na 1-6.
Kiedyś było prosto.
Pała za nieuctwo piątka za wiedzę.
Teraz teoretycznie powinno być równie prosto lub nawet prościej. Jednak…
Największym problemem staje się ocena celująca. Niby wszystko jasne- szóstka należy się za coś ponad, piątka jest za wiedzę podstawową lub- jak kto woli- za umiejętności zawarte w programie nauczania.
Problem zaczyna się w interpretacji słowa „celujący”. W zamyśle miał to być stopień dla uczniów robiących i umiejących więcej niż zawiera podstawa programowa. Tak dzieje się w przypadku przedmiotów „ważnych” typu polski, matematyka czy historia.
Nauczyciele przedmiotów takich jak w-f, plastyka czy muzyka stają się mniej ważni. Ich ocena jest istotna tylko do „podniesienia średniej”. Tak. Podniesienie średniej do 6,0 uczniom „wybitnie zdolnym” odbywa się właśnie w taki sposób.
Pani dyrektor zwraca się do nauczyciela w-f z prośbą o przemyślenie, czy dany uczeń nie powinien mieć oceny celującej. Jego średnia byłaby wtedy wyższa i szkoła zajęłaby lepsze miejsce w rankingu. Nauczyciel (nie mając opcji do wyboru) zgadza się ze zdaniem Pani dyrektor i stawia celujący z w-f za wybitne osiągnięcia z historii.
Uczniowie, którzy biorą udział w zawodach, zdobywają trofea również mają celujący, ale z historii już nikt nie postawi szóstki za wybitne osiągnięcia na meczu siatkówki…
Kontynuacja – Z DEDYKACJĄ DLA NAUCZYCIELI W-F (muzyki, plastyki, techniki)
Znajomy nauczyciel w-f opowiedział mi swoją historię.
Pani dyrektor, przed końcem drugiego semestru, pojawiła się u niego z prośbą o podciągnięcie oceny z 3 na 4 uczniowi, który jest wybitnie zdolny z matematyki, zdobył wiele nagród na olimpiadach z tegoż przedmiotu, a ta „trója” nie wyglądałaby ładnie, bo to przecież „tylko w-f”.
Argumentacja była tak logiczna, iż nie można było nie przyznać Pani dyrektor racji.
Ów znajomy poprawił ocenę. Tydzień później, podczas Rady Pedagogicznej, Pani dyrektor z uśmiechem stwierdziła, że jest wdzięczna za wzięcie jej sugestii pod uwagę ale:
-...nie trzeba było stawiać, aż oceny celującej.
Na co mój znajomy odparł:
-Nie ma dla mnie znaczenia jaka ocenę wystawiłem temu uczniowi, dobry czy celujący, wszystko jedno, skoro według jego osiągnięć należy mu się dostateczny.
Mina dyrektorki: BEZCENNA.
szkoła
Ocena:
652
(772)
Komentarze