Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56094

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia, która nauczyła mnie, że warto w pociągach nosić okulary balistyczne...

Mianowicie...

Lipiec tego roku. Wracam sobie z Warszawy najtańszym pociągiem. W sumie jechał trochę ponad 3 godziny, to kto by się nie pokusił. W dodatku zniżka studencka 51% to coś pięknego.
Jako, że pora wakacyjna była w tym roku dość upalna, to po siedzeniu półtorej godziny w przedziale miałem dość. Wyszedłem na korytarzyk, patrzę, tam wszyscy jak jeden mąż łeb za okno. No to uchylam szybkę, patrzę czy nie przyrżnę w jakiś słup, są dobre 3 metry ode mnie, można wystawić łepetynę i się orzeźwić. Pociąg jak to pociąg, jedzie dość szybko, nawet jak na nasze standardy. Każdy chyba zna to uczucie, jak przy sporej prędkości wieje po oczach. Mruży się je, po chwili naleci trochę kurzu, zaczynają łzawić itd... Jako, że bawię się nieco w ASG i jakiś czas temu sprawiłem sobie ładne okulary do tego 'sportu' to założyłem je. Czarne szkła, dobrze leżą, słońce nie wali po oczach, powietrze też nie przeszkadza...

Za moment będziemy przejeżdżać pod jakimś wiaduktem. No w sumie nic nienormalnego... Gdzie tu piekielność... już tłumaczę.

Jakieś 100 metrów przed w/w wiaduktem widzę, że coś leci w moją stronę. Bardzo szybko w twarz. Nie zdążyłem nawet cofnąć głowy. Było to błyszczące i wyglądało na metalowe. PO chwili odbija się od moich okularów i pada w dół... co to było... WIDELEC. Kto do cholery zrzuca z wiaduktów widelce, albo ciska nimi przez okno pociągu?! Dodatkowo widząc, że ludzie mają głowy wystawione na zewnątrz. Gdyby nie okulary nie miałbym dziś pewnie oka. Cóż... jeśli to czytasz miotaczu widelców, to mam nadzieję, że płoniesz ze wstydu.

PKP intercity Warszawa-Kraków

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 558 (738)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…