Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#56123

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
wspomnienia z życia studenta...
Studiuję ja sobie lat temu 10 na kolejnym kierunku coby mieć więcej do wpisania w życiorysie (teraz po nowomodnemu CV się to nazywa). A że już pracuję, to studia zaoczne i co za tym idzie- weekendowe zajęcia. Prawie wszyscy koledzy z roku też byli ludźmi pracy, czyli mającymi nieco mało wolnego czasu na tygodniu- znakomita część mieszkająca kilkadziesiąt/kilkaset kilometrów od uczelni. Tyle tytułem naświetlenia sytuacji...

Podzieleni jesteśmy na trzy grupy- każda o innej specjalizacji i co za tym idzie z innym, bardzo! ważnym przedmiotem kierunkowym- podstawą specjalizacji i jednocześnie egzaminu dyplomującego. Dwie grupy mają szczęście, trzecia ma pana "wykładowcę".

Pierwszy semestr z panem- pan pojawił się na pierwszych zajęciach i połowie drugich...następnie bez słowa wyjaśnienia rozwiał się jak dym. Grupa była cierpliwa i nie chciała robić zadymy ale się zbulwersowała po czterech miesiącach jałowego przyjeżdżania i przedstawiciel został kolektywnie wysłany do siły wyższej celem ustalenia przyczyn absencji pana. Siła wyższa nic nie wiedziała poza tym, że pan regularnie pobierał wynagrodzenie, czyli był żywy. Siła wyższa wezwała pana i zobowiązała do odrobienia zajęć w semestrach kolejnych, ale tym razem w piątki po południu, bo weekendy były zarezerwowane na planowe zajęcia.

Semestr drugi i trzeci. Grupa wściekła i z językami na brodzie docierała w miarę skompletowana na zajęcia w piątek. Pan pojawił się dwa razy i dalej słuch o nim zaginął. Grupa zmądrzała. Nikt nie powędrował do siły wyższej celem ustalenia pobytu wykładowcy. Z kalkulacji wyszło grupie, że tym razem każą im przyjeżdżać w czwartki i piątki, a na taki układ nikt z pracodawców się nie zgodzi. Pan pojawił się pod koniec trzeciego semestru aby wpisać zaliczenia.

Semestr czwarty i piąty-pan się nie pojawił- grupa potwierdziła sile wyższej, że zajęcia zostały odrobione i nadal odbywają się planowo. Następnie samodzielnie, bazując na wiedzy szczątkowej niektórych członków grupy , różnych materiałach pisanych przez starsze roczniki i drukowanych pozycjach z literatury przedmiotu, przerabiała materiał w czasie spotkań na uczelni. Egzamin zdali wszyscy, nie wszyscy otrzymali zaświadczenia o uzyskaniu specjalizacji- warunkiem była minimum ocena dobra z egzaminu dyplomowego i niestety, ale niektórym zabrakło tych 5 semestrów zajęć z fachowcem w tej dziedzinie.

Tak się czasem zastanawiam, czy dzisiejsi studenci chcieliby sami sobie robić zajęcia, żeby czegoś się nauczyć? Na "szczęście miałam szczęście", że ominęła mnie dzisiejsza gimbaza. Jak patrzę na większość tej, pożal się Boże, "smarkatej" młodzieży, to od siebie nie wymagają zupełnie niczego. Nawet to co podane na tacy jest zbyt dużym wysiłkiem i obciążeniem. Ogromna rzesza dzisiejszych "studentów" jeszcze 15 lat temu kwalifikowałaby się co najwyżej do zawodówki, a w zasadzie to chyba OHP.

renomowany uniwersytet lat temu parę...

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…