Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56175

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Moi rodzice opiekują się pewną starszą panią - schorowaną, samotną, dość ubogą. Robią jej zakupy, podrzucają do lekarza, jeśli stan zdrowia na to pozwala, spędza ona z nami również wszystkie święta. Jest kimś w rodzaju trzeciej babci.

Pani Stenia ma jednego, jedynego najprawdziwszego przyjaciela - kotka, którego otrzymała od nas ponad dziesięć lat temu. Kocha tego zwierzaka całym sercem, w miarę swoich dość wąskich możliwości finansowych dopieszcza go rybkami, mlekiem, kot za to odwdzięcza się bezwarunkowym przywiązaniem do swojej właścicielki.

I ten właśnie kotek został 11 listopada skatowany przez jakichś zwyrodnialców, którzy pod nieobecność pani Steni włamali się do jej mieszkania. Skorzystali z tego, że jak co roku wyjechała - wraz ze mną i moją mamą - na grób swojego ojca, działacza niepodległościowego pochowanego pod Ostrowem Wielkopolskim. Nie wiem, czego oni szukali w mieszkaniu kobiety, która miesięcznie ma na życie 830zł i po której na pierwszy rzut oka widać, że się nie przelewa. W każdym razie nie ukradli nic, zdemolowali tylko te dwa pokoiki z kuchnią i chyba w ramach złości z nieudanego skoku, wyżyli się na niewinnym kocie, który do dziś dochodzi do siebie. Połamali mu dwie łapy, najprawdopodobniej skopali bo całym ciele i na tyle poważnie uszkodzili jedno oko, że biedne zwierzę straciło w nim wzrok.

I poszli sobie, zostawiając ledwo żywego kota, którego po powrocie znalazłyśmy wciśniętego między piec kaflowy a ścianę - i ta kryjówka zapewne uratowała mu życia, bo oprawcy nie mogli go stamtąd wyciągnąć.

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1467 (1511)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…