Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56244

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słyszycie w telewizji co jakiś czas o kolejnej akcji policji - Znicz, Trzeźwy poranek albo inne z okazji dłuższych weekendów. Chwali się to, bo pijani kierowcy na drogach to istne szaleństwo w Polsce. Inna kwestia, że nikt nie rozróżnia osób, które prowadziły auto mając zaledwie 0,2 promila alkoholu (których jest znaczna większość) lub 2 promile, w telewizji bardziej szokująco brzmi: złapano tysiącpięćsetstodziewięćset pianych kierowców.
Ale każdy kij ma dwa końce.

Jakiś czas temu byłam na imprezie, w mieście oddalonym od mojego o jakieś 200 km. Impreza, jak to polska impreza, z alkoholem i do rana. Wróciłam do domu koło 4 taksóweczką, do łóżeczka - spać. Około 10 wstaliśmy, śniadanko, w głowie co prawda już nie szumi, ale lekko się wczorajsza czuję, więc czekam sobie grzecznie, korzystając z gościny aż do godziny 14. Pojawia się myśl, że może warto byłoby już do domu wracać.
Ale czy jesteśmy trzeźwi?

I tu historia się zaczyna. Miasto duże, 700 tys mieszkańców osiedle jedno z większych (wiecie, wieżowce itd) - pojawia się pomysł: idźmy na komendę. Po spacerku około 20 minutowym jawi się ona - niemal z amerykańskich filmów, nowoczesna, pod wejściem stoją kijanki, alfy, superby... Wystarczyło przekroczyć próg i czar prysł.
- Bry, czy można się przebadać alkomatem?
- Niestety, mamy go w autoryzacji (czy legalizacji...?).
- A jakiś inny?
- Nie, mamy tylko jeden na posterunku.
- A może radiowóz posiada alkomat?
- Nie, jest tylko ten stacjonarny. (???!!)
Próbujemy dalej:
- A czy na stacji paliw w okolicy znajdziemy alkomat?
- Pewnie tak, proszę próbować.

Policjant był miły, ale nic poza tym. Ani nam nie pomógł ani nie wskazał konkretnego miejsca, gdzie możemy się przebadać.
To idziemy. Pierwsza stacja - brak. Druga stacja - brak. Przypominam, że spacerujemy dość chłodną jesienią wzdłuż głównych ulic (samo zdrowie i przyjemność). Czas leci, bo stacje co prawda nie są od siebie oddalone o duże odległości, ale tu pół godziny, tu dwadzieścia minut. W końcu zmądrzeliśmy i stwierdziliśmy, że może tak po prostu podzwonimy po stacjach w okolicy, czy ten alkomat mają.
W jednej nam nawet powiedzieli, że mają, owszem, można kupić. Za 50 zł. Nie wspomnę, że szkoda nam było na taki jednorazowy badziew kasy, bo nie trzeba się za bardzo znać, żeby wiedzieć, że ceny w miarę dobrych sprzętów do badania zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu zaczynają się od 200 w górę.

W końcu zrezygnowani wracamy do domu, jest 16:30, zachodzimy do stacji tzw "no name" i jest! Można kupić alkomacik, jednorazowy! Sztuk na stanie: dwie. Niech będzie, płacimy szalone 10 zł, dmuchamy, obserwujemy kryształki, wynik: 0,0. Przewidywalny, po ogólnym przeliczeniu, ile wypiliśmy, ile minęło czasu, jak się czujemy, stwierdziliśmy, że na 90% nic już nie mamy we krwi, ale...

No właśnie, pojawia się ale. Nam to zajęło 3 godziny. Nie pomogła policja, która potem wypowiada się w tv, że tyle pianych kierowców, olaboga! Stacje benzynowe też marne pocieszenie, dopiero któraś z kolei była w posiadaniu, choć też wątpliwej jakości. Nie sądzę, by przeciętny Kowalski miał tyle czasu i determinacji, jak my.
Kiedyś byliśmy na wiosce, jedna stacja w samym centrum - burmistrz zafundował alkomat, można kupić ustnik za jakieś 3-4 zł i się przebadać. A tu, w wojewódzkim mieście nikt nam nie pomógł. Rozumiem, legalizację itd., ale przynajmniej mogli nas skierować do innej komendy, stacji paliw, by się przebadać.
Nie bronię wcale tych, którzy po alkoholu wsiadają za kierownicę, co gorsza w stanie mocno wskazującym. Ale uważam, że każdy powinien mieć możliwość, zapewnioną przez policję, aby się przebadać, gdy ma jakiekolwiek wątpliwości, czy jest 0,3 czy już te 0,0 promila.

policja

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 409 (583)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…