Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56504

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miało być tak pięknie, a skończyło się jak zwykle.
Można narzekać na UE, co jest bardzo popularne, ale trzeba docenić różne profity jakie się otrzymuje z tego źródła.

W mojej szkole bardzo aktywnie działa kilku nauczycieli, pozyskując najróżniejsze środki, pisząc wnioski, które często "przechodzą". Dwa lata temu jeden z takich projektów rozpoczęliśmy, dotyczył (tu cytuję) "Wyrównywanie szans dzieci i młodzieży z terenów ...... XXXXXXXXX)" i sprowadzał się do dużej liczby darmowych zajęć z języków, matematyki, informatyki, innych przedmiotów i jeszcze jakieś inne kursy (artystyczne, rzemieślnicze itp.).

W tych projektach uczniowie dostawali cały "osprzęt" biurowy (zeszyty, notatniki, kalkulatory, długopisy, pendrive'y, wszystkie materiały w wersji elektronicznej), zestawy wybranych podręczników, zbiorów zadań, ćwiczeń, teczki żeby gdzieś to mieścić, materiały i narzędzia do tych innych projektów - ogólnie "full wypas". Takie zajęcia były popołudniami, więc zaplanowany był katering (jakiś gorący posiłek - lepszy/gorszy - nigdy nikomu wszystkim się nie dogodzi, napoje).

Cieszyło się to dużym zainteresowaniem i nawet mogę sam stwierdzić, że frekwencja była bardzo wysoka.

Ale, że projekt się kończy, to przybyła do nas delegacja aż z jakiegoś departamentu z ministerstwa!

Przybyła trójca i się zaczęło: zarzuty, że wydajemy pieniądze nieproporcjonalnie, co w ich mniemaniu oznacza, że za dużo środków jest przeznaczonych dla uczniów, za słaba jest kontrola, czy uczniowie otrzymane materiały zachowują (a nie np. sprzedają), nie wynajęliśmy zewnętrznej firmy do kontroli (za jakieś potworne pieniądze!), chociaż dokumentacją zajmowali się nauczyciele uczący księgowości, ekonometrii i innych tego typu przedmiotów (a i tak wszyscy byli na szkoleniach dotyczących takich projektów), że nie mamy jasno wyliczonych skutków, korzyści wynikających z naszego programu (jasne - napiszę np., że korzyścią było to, że Jaś W. opanował dodawanie ułamków, Zuzia C. rozumie ustawę o podatku VAT itd.).

Dla szacownej kontroli szkoła ma w sposób wymierny i mierzalny (!) przedstawić swoje osiągnięcia.

Może ktoś mi wytłumaczy, jak zmierzyć coś takiego jak bezpłatny dostęp do kształcenia, materiałów, jak zmieni się sposób myślenia u uczniów czy nawet ten gorący posiłek i pieniądze na bilet.

Na takie stwierdzenia usłyszeliśmy coś takiego: nie po to wydajemy takie pieniądze (tak, ONI wydają!), żeby z tego nic nie było. Jakaś tam gmina dostała pieniądze i za to zrobiła chodnik. I ten chodnik jest i go widać. Ludzie mają wygodę, dobrze to wygląda, a nie jakieś takie bzdury, że próbujemy pomóc w nauce i w pewien sposób materialnie osobom, których na to nie stać - to się nie liczy.

Na koniec kontroli, doszło do bardzo ostrego konfliktu, gdy całkowicie przypadkowo) okazało się, że szacowna komisja przez te cztery dni kontroli mieszkała w najdroższym hotelu w pobliskim mieście wojewódzkim (najtańszy pokój to około 600 zł/dobę od osoby), dostawała delegacje (równie wysokie), zwrot kosztów podróży (oczywiście InterCity I klasa), do nas do szkoły przyjeżdżali taksówką.

Żeby uniknąć nieporozumień - od razu wyjaśnię - nauczyciele i osoby prowadzące te kursy dostawali wynagrodzenie, w oszałamiającej kwocie 18,50 PLN/h brutto - tak więc nie do końca byliśmy bezinteresowni. Każdy może ocenić czy to jest wygórowana stawka.

Kontrola zakończyła się brakiem zgodności. My nie podpisaliśmy żadnego z protokołów sporządzonych przez komisję jednocześnie "sporządziliśmy" kilka pism do różnych instytucji z zarzutami w stosunku do komisji. Komisja oczywiście sporządziła swoje protokoły niezgodności.

Co ciekawe ani my (co w sumie jest zrozumiałe), ani komisja (to już trochę dziwne)nie wie, kto (jaka instytucja, organ) będzie zajmował się taką sytuacją, kto rozstrzygnie ten spór - po prostu jest wesoło, nikt nic nie wie.

A po sprawdzeniu (można wejść na strony MRR i tam to sprawdzić), na obsługę środków unijnych (czyli całą te biurokrację, wydziały, departamenty, urzędników itd.) przeznaczanych jest blisko 30% środków. Mówiąc inaczej z każdego miliona przeznaczonego na rozwój regionalny 300 tys. zjadają ci właśnie urzędnicy.

Na koniec takie bardziej osobiste odczucie. Spotykałem w życiu wiele osób, które coś osiągnęły, byli profesorami z dużym dorobkiem, sportowcami, artystami i jakoś oni byli "normalni". Natomiast ta komisja prezentowała tak wysoki poziom wyższości i szalenie wygórowane mniemanie o sobie, że było to po prostu niesmaczne. Nawet czasami bywający na tych spotkaniach urzędnik ze Starostwa był zażenowany ich wypowiedziami i zachowaniem. Aż boję się pomyśleć co będzie się działo przy rozdziale tych 100 mld euro w najbliższych latach.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 595 (671)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…