Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56595

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Bądźmy świadomymi konsumentami.

Zbliża się szał przedświątecznych zakupów, dlatego chciałbym tą historią przestrzec przed nieuczciwymi praktykami hipermarketów/elektromarketów i podpowiedzieć jak z takimi praktykami walczyć.

Piękne ozdoby świąteczne w sklepach. Przecenione towary. I raty "0%". Krótko mówiąc wszystko co może uszczęśliwić klienta. Prawa? A właśnie, że guzik prawda...

"Promocje".

Widzicie te krzyczące reklamy? Sale! Promocja! Obniżka! -30%; -50%; -70%! Tani chwyt marketingowy. Porównajcie ceny z początku listopada i początku grudnia. Gwarantuję, że w przeważającej większości przypadków te z początku listopada są zdecydowanie bardziej atrakcyjne. Jak to osiągnąć? Albo sztucznie podwyższyć cenę, a następnie naliczyć rabat; albo reklamować wyprzedaż (do) 70%, a z całego asortymentu przecenić o 70% jeden artykuł, reszta bez zmian. Litera prawa się zgadza, a ilu się nabierze na chwyt..?

Swojego czasu zadałem sobie trud odnalezienia tych przecenionych artykułów. Owszem znalazłem: pożółkłe kable antenowe, które wyglądały jakby wyciągnięto je z najdalszych czeluści magazynu - przecenione z 10 na 3 zł. I tyle. Reszta produktów w cenach porównywalnych lub po obniżce ceny, która jeszcze wcześniej została potraktowana sporą podwyżką. Niestety w tej kwestii walczyć nie możemy; ostatecznie żyjemy w kraju wolnorynkowym, gdzie sprzedawca może narzucić dowolną cenę. Jednak to od nas zależy, czy zostaniemy nabici w butelkę.

"Panie! Jakie 5 zł? Należy się 10!".

Koszyk coraz cięższy... I nagle co widzisz za rogiem? Idealne kubki na świąteczny prezent dla przyjaciółki! I to w jakiej cenie – 5 zł sztuka. Zadowolona/y zgarniasz 6 sztuk; biegiem do kasy. Już jesteś w ogródku, już witasz się z gąską. Kolejne towary nabite. I tak! Są kubeczki... Ale zaraz, zaraz... Coś drogie te kubeczki – zamiast 5 zł jest 10 zł. Na sześciu kubeczkach to już 30 zł. Kasjerka bezradnie rozkłada spracowane ręce. Płać i płacz, lub odnieś kubeczki na regał. Osobiście radzę kasjerkę zostawić w spokoju, to nie ona ustala ceny i politykę sklepu. Zawsze też po prostu ktoś po ludzku mógł się pomylić. Ale nie odpuszczaj. Skieruj się od razu w kierunku BOKu (Biura Obsługi Klienta). I żądaj sprzedaży towaru w takiej cenie w jakiej był na półce. Pamiętaj, towar w drodze z półki sklepowej do kasy nie ma prawa zdrożeć. Sklep ma obowiązek sprzedać go w takiej cenie w jakiej jest on promowany na półce. Z doświadczenia wiem, że w tej sytuacji sklepy mają dwie taktyki. Pierwsza: załatwić sprawę i po problemie. Druga: jak najbardziej utrudnić/wydłużyć cały proces. Nie łam się. Prawo stoi po twojej stronie. BOK zwróci ci różnicę.

"Raty 0%"

Wymarzyłeś sobie komputer, a na koncie pustki. Ale jaka to przeszkoda kiedy ze sklepowej gazetki krzyczy wielki napis "30, 40 a nawet 50 rat 0%". Z radością udajesz się do sklepu. Wybrałeś idealny sprzęt – kosztuje tylko 2000 zł. Udajesz się do punktu ratalnego. Pani z ogromnym zacięciem wypytuje się o dochody, kredyty, numer buta. Przechodzisz wstępną weryfikacje i oto pracownik punktu kredytowego przedstawia ci spersonalizowaną wyłącznie dla Ciebie super/hiper ofertę. Możesz mieć swój komputer warty 2000 zł. w ramach rat "0%" już w 30 ratach po 120 zł. No choćbyś nie wiem jak liczył, nie wychodzi pierwotna kwota. Dlaczego? A bo ubezpieczenie! Pytasz obowiązkowe? Oczywiście, w końcu to zabezpieczenie banku.

Jak wygląda to w praktyce? Mam dwa doświadczenia.
Jedno związane ze sklepem "nie dla idiotów", drugie z RTVcośtamAGD oraz MEDIAdlaexpertów. Zacznijmy od drugiego przykładu.

Otóż to właśnie w tych dwóch sklepach spotykam się z największymi przegięciami. Raty 0% są praktycznie nie do zdobycia. Kiedy ostatnio kupowałem konsolę PS3, towar wyceniony na 1000 zł., zaproponowano mi w 24 ratach po 80 złotych... Policzmy: 24*80 = 1920 złotych, dla mnie nie do przyjęcia. Zaśmiałem się i zapytałem pracownika sklepu czy ja naprawdę wyglądam tak naiwnie. Pracownik przeliczył kredyt jeszcze raz i zaproponował mi 30 rat po 70 zł. 2100 złotych – czyli jednak wyglądam naiwnie... Grzecznie podziękowałem i poszedłem szukać swojego szczęścia gdzie indziej. Niedługo potem moja koleżanka zatrudniła się w jednej z tych sieci. Postanowiłem ją podpytać jak to jest z tymi kredytami "0%". Otóż pracownicy otrzymują punkty za każdy jak najbardziej korzystny kredyt dla sklepu, a od ilości zgromadzonych punktów zależą ich premie. Wobec tego kredyt "0% jest praktycznie nieosiągalny.
O ile to jeszcze potrafię zrozumieć, to kolejna rzecz jaką od niej usłyszałem zmroziła mi krew w żyłach.
Pracownicy mający gdzieś etykę, widząc osobę mniej świadomą, wciskają jej najbardziej niekorzystne kredyty, które dają największe premie. Szkoda tylko, że robią to kosztem ludzi, często naprawdę wiążących z ledwością koniec z końcem.

Drugim przykładem jest sklep "nie dla idiotów”. Tu sytuacja wygląda znacznie lepiej. Kredyty "0%" w zależności na kogo trafisz są osiągalne. Ale jeśli trafisz na kogoś upartego, twierdzącego, że ubezpieczanie ma być i kropka, to jest na to łatwy sposób. Sam z niego skorzystałem dwa razy. Zgadzasz się na kredyt z ubezpieczeniem, po czym wracasz do domu, piszesz pismo do banku o wprowadzeniu cię w błąd przez pracownika punktu ratalnego, a następnie wnioskujesz o odstąpienie od ubezpieczenia kredytu. Z mojego doświadczenia wiem, że przynajmniej banki współpracujące z marketem "nie dla idiotów" nie robią z tym najmniejszego problemu. Cały proces trwa 3-4 tygodnie, a na twoje konto cudownie wracają pieniążki z "obowiązkowego" ubezpieczenia. Jak jest w pozostałych elektromarketach – nie wiem i chyba boję się sprawdzić.

Tak więc starajmy się być świadomymi klientami. Kto z nas lubi wydawać więcej niż musi?

sklepy

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 431 (515)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…