Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56902

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielne okazało się dziewczę, które przyszło do nas do pracy - do sklepu. Już po paru dniach było widać, że jest z nią coś nie tak.

Koleżanka, nazwijmy ją Kasia, miała dziwny nawyk sępienia. Kiedy któraś z nas kupiła sobie dajmy na to jabłka, Kasia materializowała się obok i prosiła o kilka, kiedy kasowała koleżankę na kasie, prosiła od razu żeby otworzyła paczkę fajek i ją poczęstowała.
Wieczorem po zejściu z kasy przyniosła trzy czekolady z paragonami, które dostała od klientów. Boję się myśleć jak musiała się o nie wypraszać.

Parę dni później dostaliśmy paczki na mikołaja, Kasia nie dostała bo była pracownikiem zaledwie kilka dni i widocznie kadry jej nie uwzględniły. Normalny człowiek machnąłby na to ręką i żył dalej, ale ona zaczęła od nas wypraszać 'prezenty' dla siebie. Zaczęło się od zdania: 'zastanówcie się, która się czym ze mną podzieli'. Wszyscy myśleli, że to żart ale jednak nie, wieczorem wprost od każdego zażądała żeby każdy jej coś dał. No to daliśmy jedna czekoladę, bombonierkę, trzecia coś innego. Chyba było jej mało, bo poprosiła jeszcze od koleżanki żeby dała jej jeszcze mandarynki, które kupiła sobie do domu. Ale o tym jak bardzo je lubi będzie dalej ;)

Następnego dnia Kasia siedziała na kasie - miała nadwyżki w kasetce 20zł. Dużo. Próbowała mnie namówić, żebym jej te pieniądze zamiast wpłacać do sejfu oddała i nikt się nie dowie, a ona będzie miała na papierosy. Męczyła dosyć długo, ale jednak byłam nieugięta, bo przecież jakby każdy mógł sobie zabierać z kasetki to co ma za dużo, to mogłoby to niektórych zmusić do oszukiwania klientów.

Przy wyjściu do domu mam obowiązek skontrolować czy nikt nic nie wynosi, nie zawsze to robimy bo ufamy sobie, jednak tego wieczoru mówię pokażcie z czym wychodzicie, a tu Kasia wynosi gumy, bez paragonu, bez jakiegokolwiek podpisu na paczce, że z domu je przyniosła. Ona nie wiedziała, że tak trzeba, pomimo, że na papierosach miała podpis... taaaa...
Szczerze mówiąc z koleżankami zaczęłyśmy się jej trochę obawiać, zamykałyśmy szafki i koniec z zostawianiem portfeli na stole.

Aż następnego dnia przychodzi klientka i mówi, że zostawiła dnia poprzedniego na kasie mandarynki. Ano są pod kasą, tylko w zrywce jest wyrwana dziura, a pani mówi ,że było ich dużo więcej. Zgadnijcie kto ;)
Kasia nie wiedziała, że nie wolno, myślała, że skoro ktoś zostawił i zapłacił to można, nie zrozumiała chyba, że to była kradzież. Jeszcze tego samego dnia dostała wypowiedzenie.

Uprzedzając niektóre komentarze, myślę, że nie zrobiła tego z głodu ponieważ na papierosy miała pieniądze, a i na przerwy kupowała sobie normalne śniadania.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 655 (723)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…