Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56914

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie znoszę bachorów. Nie trawię, nie cierpię, przysłowiowy nóż w kieszeni mi się otwiera. Pisząc "bachory" nie mam na myśli małych ludzi. Mówię o rozpuszczonych, rozdartych małych diabłach, które nie szanują nikogo i niczego, najważniejsze jest to, że ma dostać to co chce, tu i teraz.

Pies, którego przygarnęłam musiał mieć jakieś traumatyczne przeżycia związane właśnie z bachorem, bo panicznie się ich boi, stresuje się, kuli ogon i najchętniej zwiałby jak najdalej. Wyczuwa diabła na kilometr, z normalnymi dziećmi bawi się bardzo chętnie. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby miał takich stresów jak najmniej, a najlepiej wcale.

Co ważne, chodząc na spacery, wybieram trasy mało uczęszczane i pies nigdy nie biega luzem. Ma linkę, ponad 10 metrów, i oboje jesteśmy zadowoleni.

Podczas jednego ze spacerów spotkałam tatusia z bachorem. Nie było go jeszcze widać, za to słychać doskonale.
Tatuś czytał książkę, bachor siał spustoszenie.

Aby uniknąć spotkania nieprzyjemnego i dla psa, i dla mnie, ściągnęłam linkę do długości normalnej smyczy i już miałam robić w tył zwrot. Jednak trasa, która została mi do przejścia do domu, była dużo krótsza niż ta, którą miałabym przejść omijając pomiot diabła. Pomyślałam jednak, że może uda nam się jakoś ślizgnąć, niestety, bachor nas zauważył.

Wydając z siebie ryk "pieeeeesek", pędził w naszą stronę. No jeszcze tego brakowało, żebym uciekała, albo lazła po krzakach. Pies na ręce i mówię do gościa, żeby zabrał syna bo pies jest agresywny (do tej pory to działało lepiej, niż tłumaczenie, że pies się boi itp). I to był chyba błąd.

Tatuś [T]
Ja [J]

[T]: A co takie gówno może zrobić, toż to nawet do kolan nie doskoczy (dzieciak wyciąga ręce i drażni psa).

[J]: Może nie sprawdzajmy, co może, a czego nie (pies się wierci i ze strachu warczy), chcielibyśmy tylko przejść, proszę zabrać syna.

[T]: Maciuś może się bawić jak i gdzie chce, nikt nie będzie go ograniczał.

[J]: Panie, chcę tylko przejść, zabierze pan dziecko?

Przepychanka słowna trwała chwilę, facet zaczął się uśmiechać pod nosem, widać było, że robi to z czystej złośliwości, mi skoczyło ciśnienie i jakoś samo poszło...

[J]: Debilu zabierz tego j****go bachora, bo mnie tu zaraz k****ca strzeli, puszczę psa i przestanie być zabawnie.

No i proszę! Podziałało! Tatuś złapał swoją małą kopię za rękę i udał się w kierunku dokładnie przeciwnym niż my. Nawet za dużo nie pyszczył, coś tam tylko mruczał o wariatach.

Widać z chamem trzeba po chamsku, szkoda tylko że mimo tępienia oni się rozmnażają.

tatuś i synek

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1099 (1185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…