Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56957

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Dziś na święta przyjechał do domu mój brat. Przypomniało mi się, jak wyglądała jego poprzednia świąteczna wizyta.

Mieszkam w małym mieście (22 500 mieszkańców według danych z 2010 roku). W wigilijny poranek przyjechał do domu mój starszy brat, mieszkający w innym, większym mieście. Brat jest lekarzem, jest w trakcie robienia specjalizacji z diabetologii. Rodzice mieszkają w bloku, na ładnym i zazwyczaj spokojnym, strzeżonym osiedlu, jeśli to ma znaczenie dla historii.

Brat wypił herbatę, zdążył zjeść ciasto i kiedy mieliśmy zacząć ubierać choinkę do drzwi zadzwonił dzwonek. Sąsiadka. Nie bliska, a mieszkająca dwie klatki obok. Znana zarówno mi, jak i rodzicom tylko z "dzień dobry". Kobieta nie przyszła po szklankę cukru czy z podzielić się opłatkiem. Pani zauważyła, że doktor przyjechał i z teczką swojej dokumentacji medycznej, pewnym krokiem weszła do mieszkania. Mamie, która otworzyła jej drzwi głupio było wypraszać kobietę, zwłaszcza w święta. Bratu z kolei głupio było odmówić, tym bardziej, że mama już wpuściła kobietę.

No trudno, szybka porada lekarska i wracamy do przygotowywań świątecznych. Wigilia przebiegła spokojnie, w ciepłej rodzinnej atmosferze. Gdzie spotkała nas kolejna piekielność? Na pasterce. Podczas przekazywania sobie znaku pokoju, inna kobieta odwróciła się by podać rękę wiernym z naszej ławki, jednak przy moim bracie mruknęła jeszcze:
- Pan doktor zaczeka po mszy, ja o swoim cukrze opowiem.
Szepnięcie to usłyszało najwidoczniej dwoje starszych ludzi obok, bo po tych słowach nachylili się do zainteresowanej, pytali o coś zerkając na mojego brata, a następnie wspólnie (tu już chcąc nie chcąc usłyszałam) próbowali sobie przypomnieć, jakich to leków im brakuje, coby doktora o poprosić o ich przepisanie.
Nie muszę chyba wspominać, że z pasterki ulotniliśmy się błyskawicznie. W pierwszy i drugi dzień świąt łącznie trzykrotnie mieliśmy do domu telefony od bliższych i dalszych znajomych, liczących na konsultację lekarską, plus jeszcze jedną wizytę (tym razem pan nie został nawet wpuszczony przez próg).

W mojej miejscowości przyjmuje na kasę chorych dwóch diabetologów. Rozumiem, że kolejki do specjalistów są ogromne i często nie dają chorym szansy na odpowiednie kontrolowanie choroby, ale zakłócanie świąt poprzez takie wizyty i telefony uważam za co najmniej niegrzeczne. Mam nadzieję, że tegoroczne święta spędzimy spokojniej.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 702 (796)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…