Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#57191

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałabym poruszyć temat jakich tutaj mało, a dokładniej dotyczący spraw urzędowych związanych ze sprowadzaniem pojazdów z zagranicy. Od ponad 3 lat śledzę na bieżąco piekielnych, nigdy się nie udzielam, ale myślę, że dzięki temu portalowi wiele można się nauczyć, jak załatwiać przeróżne sprawy w tym nienormalnym dla petentów kraju. Dzisiaj i ja chciałabym udzielić lekcji osobom, które stoją przed decyzją o zakupie samochodu i postanawiają sprowadzić go z państwa członkowskiego UE.

W ubiegłym już roku, a dokładniej w listopadzie sprowadziłam, dzięki pomocy znajomych moją uroczą fieścinę. Jeżdżę 20sto letnim Cinquecento, także, możecie sobie wyobrazić jak bardzo marzą mi się podróże w aucie z 2009 z klimatyzacją (to akurat marzenia na lato). Ponieważ dokumentów jest sporo przygotowałam sobie listę co i jak jest do załatwienia, żeby móc to jakoś ogarnąć. Opiszę Wam każdy z kroków i jak przebiegało załatwianie spraw w moim małym mieście wojewódzkim na południu Polski:

1. Zapłata akcyzy – aby móc zapłacić akcyzę musimy najpierw złożyć wniosek do Naczelnika Urzędu Celnego, płatne 17zł , aby łaskawie przyjęto Wasz wniosek, ze chcecie zapłacić za to, że sprowadziliście auto. Kwota akcyzy jest determinowana wielkością silnika (do 2l – 3,5% wartości pojazdu, pow. 2l chyba 18% od wartości pojazdu). No ale skąd wziąć wartość pojazdu? Ano z umowy, ale co jeśli kwota na umowie jest za niska niż mówi Eurotax? Ano skreślić i podwyższyć na wniosku przez co i kwota akcyzy wzrasta. A co jeśli wartość auta jest niższa niż mówi Eurotax? Ano nic, w końcu zapłaciliście więcej i od tej kwoty płacicie. W niektórych miastach czeka się 5 dni na wydanie zaświadczenia o opłaconej akcyzie, u mnie załatwiają to w 20 min, ale zaświadczenie wydadzą jeśli przyniesiecie potwierdzenie opłaty. A opłatę taką możecie wykonać jedynie na poczcie, bo ich konto to konto Urzędu Skarbowego (mi przez Internet nie przeszło). Muszę wspominać, ze w pobliżu UC nie ma żadnej poczty ani punktu gdzie taka opłatę można by wnieść?
2. Opłata recyklingowa – w kwocie 500 zł, niezależnie od wielkości silnika, na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (i ta opłata sprawiła mi najwięcej problemów);
3. Zaświadczenie VAT-25 – składamy formularz VAT-24, do którego dopłacamy w Urzędzie Miasta 160zł i czekamy 5 dni na wydanie VAT-25 (potwierdza, że nie musimy płacić podatku);
4. Tłumaczenie – mi wyszło 88zł, ale cena może się wahać nawet do 120 zł. Tłumaczymy mały dowód, kartę pojazdu (tzw. duży dowód) i umowne kupna-sprzedaży.
5. UPRAGNIONY WYDZIAŁ KOMUNIKACJI ! – ten punkt opiszę trochę obszerniej. Zabezpieczona w komplet dokumentów udaję się na umówioną godzinę do Urzędu. Cieszę, się, że najprawdopodobniej już dzisiaj dostanę polskie blachy. Niestety nie jest tak kolorowo. Siedząc i czekając na swoją kolej, widzę na drzwiach kartkę mówiącą mniej więcej „Opłata recyklingowa powinna zawierać w tytule przelewu nr VIN pojazdu. Opłaty z błędnym nr, skreślonym lub bez niego, nie będą przyjmowane” (to ost. podkreślone). Zestresowałam się, bo tysiące stron przejrzałam, jak co załatwić, i wpisałam imie, nazwisko i PESEL w tytule. Szybko sprawdziłam na stronie wydziału komunikacji i faktycznie, nie doczytałam pisali o tym… na samym końcu… w nawiasie. Jak się później okazało brak nr VIN w tytule był podstawą do odrzucenia mojego wniosku. Kontynuując, weszłam do jaskini smoka, okazało się, że muszę jeszcze zrobić przegląd, pomimo tego co mówi ustawa o ruchu drogowym, w niemieckich i holenderskich brakuje informacji wymaganych przez polskie przepisy – potwierdził mi to diagnosta. Taki przegląd można zrobić po złożeniu wniosku o wydanie dokumentów rejestracyjnych i donieść, ale dopóki takiego zaświadczenia nie będzie, urzędniczka nie wyśle Waszych dokumentów do centrali w Warszawie.

Urzędniczka przyjęła moje dokumentu po czym popatrzyła na wydrukowane potwierdzenie przelewu za opłatę recyklingową, i powiedziała, że nic z tym nie zrobimy. Powiedziała, żebym zadzwoniła sobie do NFOŚiGW, pewnie będzie trzeba im to przefaksować, oni klepną pieczątkę na tym przelewie, że nr VIN został nadpisany do tej płatności. Na pytanie, dlaczego to nie może być przyjęte, usłyszałam, że jest przecież tyle różnych opłat recyklingowych. Bo każdy przeciętny Polak od czasu do czasu wpłaca sobie ni stąd ni zowąd pół tysiąca na różne fundusze… Wracam do domu dzwonię zatem do Funduszu i okazuje się, że to urzędniczka mogłaby do nich przefaksować, żeby jej to potwierdzili, jeśli to ja do nich piszę, to musze wysłać wniosek, dołączyć potwierdzenie uiszczonej wpłaty, oraz ksero albo VAT-25 albo zapłaconej akcyzy. Wysłałam to wszystko i mam czekać na odpowiedź. Trafił się teraz okres świąteczny więc o dodatkowy miesiąc jestem pozbawiona auta. Od 30 grudnia do 3 stycznia dzwonie non stop do Funduszu, żeby się dowiedzieć chociaż czy już wysłali, no ale czego się spodziewać, że urzędy w takim okresie będą pracować? Nikt nie odbiera, a dzwoniłam pod różne numery. Jak to często się mówi… Bareja wiecznie żywy…

Wiem, moja wina, powinnam była przeczytać to od deski do deski, ale czemu skoro jest to taka ważna informacja dla urzędników, to czemu nie znajduje się to zaraz po słowach: „dowód uiszczonej opłaty recyklingowej – z nr VIN w tytlu”, tylko na samym końcu w nawiasie? Jesteśmy w Unii, a żeby załatwić kupno auta trzeba udać się łącznie w 6 miejsc. Może w końcu ktoś wpadnie na to, żeby to załatwiać w jednym okienku tak jak otwieranie działalności gospodarczej ?!

Samochód sprowadzony 23 listopada, jest 3 stycznia, nadal bez jestem bez auta i jeżdżę Cienkusiem mając nadzieję, co rano, że odpali.

Edit: 03/01/2013 godz. 17:46 - dodzwoniłam się o 13:00 do Funduszu. Przytoczę rozmowę (J)a i (U)rzędnik:
J: Dzień dobry XYZ, 13 grudnia wysłałam pismo z prośba o nadpisanie nr VIN do wpłaty, chciałam się dowiedzieć czy odpowiedź już została do mnie wysłana.
U: Wątpię.
J: 13 grudnia mówił pan, że zostanie wysłana po Świętach.
U: Kłamałem.
Przyznam zwaliło mnie to z nóg. Zakomunikowałam Panu, że taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje, i że chyba nie wypada ani petentowi, ani nikomu tak mówić. Urzędnik powiedział, że sprawdzi co się w mojej sprawie da zrobić. I nagle magicznym sposobem, takie pismo można było wysłać skanem na maila. Na pytanie, czy 13 grudnia nie można było tak tego rozwiązać, odp:
U: Nie przy takim nakładzie pracy.
Ja rozumiem okres świąteczny wolne, całkowicie rozumiem, ale mówić komuś wprost kłamałem? Zastanawiam się, czy powinnam być wdzięczna za szczerość?
Niemniej jednak dziękuję Urzędnikowi, że pismo mi przysłał, co prawda jak się mailowo przypomniałam, ale jednak, oby dotarło jeszcze w oryginale.

Różne

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (190)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…