Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57272

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Chciałam zaadoptować psa.
Warunki ku temu mam, pracuję w domu, myślałam długo, tęskno mi było za merdającym. Pustawo mi było po poprzedniej suni, która była ze mną przez 14 lat, nim postanowiła odejść.

Po długich przemyśleniach postanowiłam wybrać się do schroniska, choć dobrze wiem, że zdecydowanie się na tylko jednego byłoby trudne.

Stało się jednak inaczej, i właśnie trzymam na kolanach opatulone w koc, dwutygodniowe szczenię.

Dlaczego?

Tydzień temu, wieczorem, wyszłam pobiegać. Przy mojej ulicy są tylko dwie latarnie, więc zwykle wieczorem mało co widać.

Wychodząc z kamienicy, runęłam jak długa, bo potknęłam się o jakiś karton. Już klęłam pod nosem na meneli, dzieciaki i głupich sąsiadów, już chciałam kopnąć karton pod śmietnik, ale... nie wiem, coś mnie tknęło chyba.

Wyjęłam latareczkę, którą zawsze noszę, gdy wieczorem biegam i poświeciłam z daleka.

W kartonie leżał szczeniak. Malutki, czarny, nie ruszał się. Dotknęłam, był chłodny, ale nie zimny, serduszko biło.

Małego delikatnie wyjęłam, włożyłam pod bluzę, żeby go choć trochę ogrzać, telefon do chłopaka, który 15 minut później już nas wysadzał pod całonocną przychodnią weterynaryjną, do której jeździłam kiedyś z sunią.

Psiak był w złym stanie, wyziębiony i niedożywiony, ale gdy wet spytał mnie, czy chcę uśpić, bo szanse na przeżycie są małe, szczeniak może mieć dopiero około 2 tygodni, zaparłam się, może głupio, że nie zgadzam się.

I mimo, że od tygodnia muszę, czy to w dzień czy w nocy, ustawiając sobie budzik co dwie godziny, wstawać, by go karmić, masować dół brzucha czy sprawdzać temperaturę w jego koszyku, to nie żałuję.
Psiak zaczął już tyć, żywiej ssie smoczek i szanse na to, że przeżyje są większe, choć pewności nie ma.

Ja się tak tylko zastanawiam, co za menda podrzuciła mi go. To mógłby być każdy - pracę mam taką, a nie inną, że mój adres zamieszkania jest widoczny, a nazwisko z postu na portalu nietrudno wklepać w google. O tym, że o 20. biegam wiedzą i sąsiedzi, którzy widzą i sporo innych osób, z którymi choćby na ten temat raz rozmawiałam na żywo czy na portalu.

Tylko co za idiota zostawia w styczniu psa na dworze? Kto wie, ile on tam siedział, skoro nie zamarzł na śmierć, to miał szczęście.

miasto

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 565 (665)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…