Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57355

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Skrzywdzone kobiety.

Jakiś czas temu napisała do mnie "koleżanka", stara znajoma, z którą kontakt ogranicza się do wklepania przez nią mojego numeru Gadu-Gadu i wyżaleniu się, jak źle jej w związku.

Tym razem, przeczytawszy pierwsze kilkanaście słów, całkowicie niechcący kliknęłam kursorem na czerwony krzyżyk.

Słowa brzmiały następująco: "Parea, ratuj, ten su@#$$! Andrzej mnie rzucił, ta !$!$#$ ... ".

Miałam ochotę się bardzo brzydko roześmiać. I zakląć, równie brzydko.

Dlaczego? Ano, już wyjaśniam.
Wbrew temu, co można sądzić po przewrotnym wstępie, historia będzie o wspomnianym wyżej Andrzeju.

Cofnę się kilka lat wstecz, kiedy koleżankę poznałam w liceum, do którego się przeniosłam.
Z pozoru ogarnięta osóbka, może i niezbyt dobra uczennica, nieco pompatyczna i "księżniczkowata", ale do mnie lgnęła, więc łączyła nas jakaś tam luźna znajomość szkolna.

Koleżanka, tuż przed studniówką znalazła sobie chłopaka, w podobnym do naszego wieku.

Od początku głosiła wszem i wobec, że to tylko taki kolega, coby samej na studniówkę nie iść.
Na samej imprezie, traktowała go z rezerwą, krótko się znali, zrozumiałe.

Mi Andrzej przypadł do gustu, inteligentny, oczytany, przystojny chłopaczek, widać było, że koleżanka niewymownie mu się podoba.

Gdy po studniówce dowiedziałam się, że spotykają się dalej, w duchu nawet szczęścia im życzyłam.

Z czasem, koleżanka, gdy z Andrzejem była już oficjalnie parą, narzekała, że on na nią nie zasługuje, nie dba o nią i inne głupoty.
Dziwne, bo na wszystkich wspólnych spotkaniach, na których byliśmy, Andrzej biegał na każde zawołanie, to przynosząc napoje, to lecąc w środku nocy po papierosy dla niej, pomagając jej i wyręczając ją we wszystkim.

Ja, patrząc na to z boku, widziałam, że coś jest nie halo, ale wtrącać się w czyjś związek nie będę, od tego mam swój.

Lata nam mijały, życie sobie układaliśmy wszyscy, raz lepiej, raz gorzej.

Koleżanka z Andrzejem zamieszkała w innym mieście, kontakt wciąż ograniczał się do wysyłania przez nią wiadomości do mnie, rzadkim odpisywaniu przeze mnie.

Początkowo zabawne było widzieć, jak koleżanka na jednym z portali wstawia Andrzejowi na tablicę zdjęcia z Internetu, gdzie na fotce jest rozebrany pan i głupawy podpis w stylu "gdybyś mnie naprawdę kochał, codziennie dawałbyś mi śniadanie do łóżka", czy "prawdziwy facet robi wszystko, żeby jego ukochana czuła się jak księżniczka".

Z czasem, zaczęło się to robić żałosne.

Wiadomości wciąż czytałam, coś pisałam czasami, w końcu raz na jakiś czas nie zaszkodzi mi dowiedzieć się, jak się jej żyje.

A żyło się podobno tragicznie.
Jako, że koleżanka od liceum nie kontynuowała nauki i nie podjęła pracy, to Andrzej wynajmował mieszkanie, pracował, żeby jego "księżniczka" miała co na grzbiet założyć i czym się umalować.

Mimo tego, zawsze chłopak albo przynosił za mało pieniędzy, albo zapomniał, robiąc dla niej sałatkę na obiad, że nie lubi cebuli, zapomniał włączyć zmywarkę po kolacji, albo czepiał się, że nocują u nich jej znajomi, a on bezczelnie nie był skory do fundowania ziomkom alkoholu! Do był głupi, bo wolał książki czytać, zamiast iść do klubu w piątek po pracy, na siłownię nie chodził, a jak jej się oświadczał trzy razy to kretyn nie wiedział, że ona chce większy pierścionek/oświadczyny podczas przejażdżki karetą po mieście zaprzężoną w białe kuce/ pięć tuzinów białych róż. No osioł, nie?

Jedni pomyślą, że Andrzej głupi jak but, drudzy, że zakochani, oceniać nie będę.

Jakiś czas temu, koleżanka znów zwierzyła mi się w prywatnej wiadomości, rzecz jasna, że znalazła sobie gacha. Taki macho, prawdziwy men, co to da kobiecie wszystko.

I dał. Brzuch.

Nie powiem, miałam dylemat moralny, czy powiedzieć Andrzejowi.

Okazało się, że szybko sam się dowiedział, znalazłszy test, niedbale rzucony do łazienkowego kosza.
Podobno ucieszył się niemożliwie, że będzie ojcem, ogłosił to chyba wszystkim przez telefon, bo i do mnie wysłał smsa.

Sprawa się jednak, kolokwialnie mówiąc, rypła, kiedy Andrzej, któregoś dnia z pracy wrócił szybciej i zastał przyszłą-niedoszłą żonę w pościeli z biologicznym ojcem jej dziecka.

A skąd ja wiem o finale? Nie, nie od koleżanki, bo po feralnej informacji kontakt zerwałam, a ona obraziła się tak bardzo, że zablokowała mnie na Gadu-Gadu.

Zapomniała to zrobić jednak na wspomnianym wyżej portalu, gdzie na tablicę wstawiła sobie notkę:

"Jakim tżeba być sk@$E żeby cięrzarną matkę wyrzucić z domu!!!!11 Jak mogles nie tak zranic ty #%$#% miales małego, to sie nie dziw ze mam swoje potszeby!!1111 jakbys nie wrucil wczesniej, to guwno bys wiedzial i byli bysmy szczensliwi!!!!111 - with Andrzej XXXXX i 15 innych osób".

portale komunikatory szkoła życie

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1049 (1155)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…