Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57521

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Wiele młodych par przed ślubem zaczyna myśleć o tym, gdzie zamieszka po nim. My problemu nie mamy, do jednych i drugich rodziców jest bardzo daleko, więc w grę wchodził wynajem mieszkania (ja i chłopak od lat mieszkaliśmy w wynajętych mieszkaniach/pokojach/akademikach). Ale szybciej niż się spodziewaliśmy zapadła decyzja - kupujemy mieszkanie, nie ma na co czekać. Nie mieliśmy jasno określonego czy mieszkanie ma być z rynku wtórnego czy pierwotnego, wiedzieliśmy na ile nas stać i jaki metraż nas mniej więcej interesuje. Historia będzie o tym jak trudno przełożyć "chcemy mieszkanie" na "mamy mieszkanie". I nie, nie chodzi mi w tym momencie o kredyt/pieniądze/formalności- o tym innym razem.

Zaczynamy poszukiwania. Miasto duże, tysiące bloków, dziesiątki osiedli. Może żeby skrócić będę w punktach opisywać "grzechy główne" osób sprzedających mieszkania. Zarówno właścicieli jak i pośredników.

* stan mieszkania - co jak co, ale tu się nie da oszukać. Po co pisać w ogłoszeniu, że mieszkanie jest po remoncie, skoro nie jest? Oglądamy mieszkanie - stan kiepski. Stare, nieszczelne okna, pobrudzone, odrapane ściany itd. To gdzie był ten remont? Ano był - w łazience 5 lat temu. Takich mieszkań było przynajmniej kilka, przecież kupujący uwierzy na słowo i nie będzie chciał widzieć mieszkania zanim wyda kilkaset tysięcy.

* cena mieszkania - wiadomo, ja chcę kupić jak najtaniej mieszkanie w dobrym stanie, właściciel/deweloper chce zarobić jak najwięcej. Idąc oglądać mieszkanie liczę się z tym że właściciel może nie chcieć negocjować tylko zostać przy podanej cenie, ale ludzie... Mieszkanie z ogłoszenia od pośrednika. Cena 240 tys., stan dobry, wszystko nam pasuje, jedziemy oglądać. Pani pośrednik spóźniona 30 minut. Mieszkanie w stanie jak widać było na zdjęciach. Jesteśmy zainteresowani. Przechodzimy do ceny, pytamy czy jest opcja negocjacji. Raczej nie ma, w sumie 340 tys. za takie mieszkanie to dobra cena. Wróć. Ile? KTOŚ się musiał pomylić pisząc ogłoszenie. Pani nie była w stanie powiedzieć kim jest KTOŚ - może kolega z biura, może student na praktyce. Stracony cenny czas, a mieszkania jak nie było tak nie ma. Podobna sytuacja zdarzyła się nam jeszcze 2 razy. Później to przed umówieniem na spotkanie upewnialiśmy się, że cena w ogłoszeniu na pewno nie jest dziełem przypadku i została świadomie wpisana.

* "nic nie wiem, nic nie powiem, Panie nie znam się" - wysyłanie na spotkanie osób, które nie są w stanie powiedzieć niczego o stanie mieszkania, remontach, opłatach, nie jest trafnym pomysłem. Kilka mieszkań wyglądało obiecująco, ale niestety, nie ma możliwości spotkania z właścicielem, jedynie z ciocią, kuzynem, czy wujkiem szwagra, który jak mantrę powtarza "nie wiem".

* "Pani zapłaci, a ja się kiedyś wyprowadzę". Nagminnym jest kombinowanie co, kiedy i jak zapłacić. Ja płacę zaliczkę/zadatek, załatwiamy formalności, dopłacam resztę i dostaję klucze. Niektórzy nie pojmują, że "ja tu pomieszkam jeszcze z miesiąc po sprzedaniu" nie wchodzi w grę. No chyba, że spiszemy umowę i Pani mi zapłaci za wynajem. Tu pada stwierdzenie "to ja jednak nie sprzedaję mieszkania". Tak, po to kupuję mieszkanie żeby jeszcze opłacać sobie stancję, a Pani fundować darmowy hotel. Podobnie załatwiło nas młode małżeństwo, tylko z nimi doszliśmy do podpisywania umowy wstępnej, jak stwierdzili, że jednak by chyba zostali w tym mieszkaniu (czyt. wstawili ogłoszenie, znaleźli kupca, uzgodnili cenę i warunki sprzedaży i się rozmyślili).

* dużo zaliczki, mało odpowiedzialności - zaliczka/kaucja jest formą zapewnienia minimum gwarancji, że ja kupię, a Pani mi sprzeda mieszkanie. Czyżby? Pani chce małą, symboliczną zaliczkę. Może to dziwne ale Pani pod małą rozumiała 20 tys zł. Rozumiem, w grę wchodzi mieszkanie, które jest warte sporo więcej, więc zaliczka jest adekwatna. Jako osoba rozróżniająca słowa zaliczka/zadatek, pytam co dokładnie ma Pani na myśli. Ano dokładnie to, że ona bierze 20 tys i nieważne jak się losy potoczą ona kasy nie odda. Rozumiem, a co w wypadku kiedy okaże się, że Pani jednak się rozmyśli, albo bank nie udzieli kredytu, bo są jakieś nierozwiązane sprawy np z własnością działki czy czymś innym (bank dokładnie i wnikliwie sprawdza szczegóły, czasem nie udziela kredytu, gdy stwierdza nieprawidłowości). I tu Pani pełna emocji odpowiada, że już powiedziała, że pieniędzy nie odda. Ciekawe ile osób dało się Pani naciągnąć na niemałe pieniądze.

Po kilku miesiącach zrozumiałam, że mimo dużej ilości mieszkań, przeszkodę stanowią ludzie, którzy jak mniemam żyją w innym świecie niż ja, bo zrozumieć ich nie mogę.
PS. Mieszkanie już kupiliśmy :)

kupowanie mieszkania

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 663 (733)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…