Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#57651

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
W pewnym mieście wojewódzkim mieszkał sobie pewien pan. Nazwijmy go Ferdynand, jako że jego postawa była iście Kiepska.
Ferdynand był po 50tce, miał żonę i córkę. Niestety nie mógł podjąć pracy- cóż, jak to się mówi, "w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem". Studiów też nie skończył, bo w zasadzie podjął je aby uciec od wojska, a poza tym- jakieś takie trudne, i chodzić trzeba, i uczyć się każą... Ferdynand miał też matkę, która nigdy nie wypuściła go spod swoich skrzydeł (mimo iż wspomniany pan miał własną rodzinę od bagatela 20 lat).
Ferdynand chciał pracować. Chciał i to bardzo, ale jakoś tak... Nie udawało się. Bo on to kierownikiem chciał być, albo dyrektorem, albo prezesem, i jeździć mercedesem, i domek pod miastem mieć, i na Seszele albo i inne Hawaje na wakacje wybywać. A tu mimo chęci- nic. Wpadł więc nasz Ferdek na pomysł niebanalny- otworzy własny biznes! Pieniędzy na to trzeba, całkiem sporo nawet, ale co z tego skoro pracował na emigracji przez lat 2 albo i 3- przemilczając, że tylu znajomych było a wiadomo, że u Ferdka najlepsze prywatki! I alkohol zagraniczny, i przystawki takie dobre! Skończyły się pieniądze w kilka miesięcy, szybciej niźli biznesowy pomysł zdążył się zrodzić i dojrzeć. Jako że Ferdek już żonaty i dzieciaty był, jako głowa rodziny zdecydował- żona pieniędzy ma dać! On będzie dyrektorował. Kantor otworzą. A kochana mamusia, troskliwa i opiekuńcza nad wyraz, na samo słowo kantor- białej gorączki dostała, w histerię wpadła- bo tam przecież strzelają! Zabiją synusia! Postrzelą, okradną, złupią i zamordują! Nie może tak być! I znowu Ferdkowy pomysł zmarł śmiercią naturalną.
Żyli tak sobie radośnie, żonka w pracy i na studiach, horyzonty poszerzać co by tej pracy nie stracić, mężuś z kartą bankomatową żoneczki u kolegów i mamusi rezydował, a córcia opiekunkę miała, potem do przedszkola się udała.
Po paru latach szczęśliwego żywota, wrócił jak koszmar dawny kolega Ferdynanda- z super ofertą! On firmę ma w Stanach, tam Ferdka ściągnie, zatrudni, mieszkanko wynajmie, pomoże, co by się chłopina odbił od dna i na kobity garnuszku przestał siedzieć. Tego dla Ferdka było za wiele! Tak się zdenerwował, zapienił, że zawału dostał i w szpitalu siedział. Żona wyrzuty sumienia, bo jak to tak biednego do pracy zaganiać, toż to jej wina a mamusia lament, jęki bo synuś umiera.
Po paru latach, gdy córcia dorosła i mamusię swą, a Ferdkową żonkę, podburzać zaczęła, kobiecina się zdenerwowała i ultimatum postawiła- albo praca, albo rozwód! Bo aspiracje dyrektorskie, oczekiwania książęce a wypłaty ani widu ani słychu. Ferdek słysząc to- wnet drugiego zawału dostał. I żonka bezsilna, znowu jej wina, chorego nie zostawi- i dalej ciągnęła ten cyrk na kółkach. Ale teraz! Teraz to Ferdynand wymówkę miał, bo chory i niezdolny a nie tylko słaby rynek pracy i wina *** (wstawić czyja, w zależności kto kiedy premierem i prezydentem był). Papierki od lekarzy zbierał, leki kupował, rządził się w domu, rozkazywał i wymagał! Żonka wraca z pracy z zakupami, obiad musi zrobić bo on głodny! I jak to tak, żeby w domu nieposprzątane! A i córka niemiła, źle się odnosi- jak żeś babo wychowała?
Komedia ta ciągnie się już latami, końca jej chwalebnego nie widać. Ferdynand cieszy się końskim zdrowiem- tyle tabletek piwem popija, schabowym zagryzie i na wódeczkę z kolegą wyjdzie. A żonka coraz to gorzej, i gorzej, nic zrobić nie może- mieszkanie Ferdkowe, jej pensja za niska na wynajem a jakby rozwodu chciała- to jeszcze alimenty jej przyjdzie płacić, bo on chory i do pracy niezdolny. Papierki od lekarzy sprzed kilku lat w pogotowiu leżą i czekają na sąd ostateczny.
Na zakończenie pikanterii i smaczku dodaje Ferdkowa kochanka. Czemu przytaknął i stwierdził, że skoro żonka słabą żonką jest, to zamiennika potrzebował.

***Sytuacja autentyczna.

małżeństwo rodzina praca

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 266 (354)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…