Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#57667

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio, przy okazji rozmowy ze "starą" znajomą, przypomniała mi się historia z mojej matury. Nie było to jakoś bardzo dawno, ale pamięć może trochę szwankować, więc z góry przepraszam za niedopowiedzenia :)
Jestem z tzw. "umysłów ścisłych", ale matury pisemnej z j.polskiego nie bałam się jakoś szczególnie. Problem pojawił się dopiero przy ustnej. Mimo, że prezentacja przygotowana dużo wcześniej, a że pisana samodzielnie, to i nie trudna do nauczenia, dzień przed egzaminem ogarnął mnie ogromny stres. Wiadomo, histeria, załamka, "ja nic nie umiem", "jestem głupia" itd. Sądnego dnia wstałam rano, wypiłam litr melisy i stawiłam się w szkole. Początku nie za dobrze pamiętam, wiem tylko, że serce miałam w gardle i patrzyłam się w konkretny punkt w ścianie przez cały czas. Egzaminowały mnie 2 kobiety, dyrektorka mojego liceum i nauczycielka z innej szkoły. Gdy już swój monolog zakończyłam (prezentacja była sprawdzana przez moją ciocię-polonistkę i również egzaminatorkę), dumna, że zmieściłam się w czasie i powiedziałam wszystko, co chciałam, podeszłam do szanownej komisji na drugą część maturki. 1 pytanie było zadane przez moją P.Dyrektor, wszystko super, odpowiedziane, żadnych uwag. Drugie, przez drugą panią [DP]:
[DP]: Jak OCENIASZ postawę Kordiana gdzieśtam? (nie pamiętam dokładnie, o jaką sytuacje chodziło, ale to nieistotne)
Ja zaczęłam się produkować, opinia, to opinia, możesz powiedzieć praktycznie wszystko.
[DP]: Nie zgadzam się z Tobą.
Ja ogólnie jedno wielkie WTF?!, ale myślę sobie, że może chciała na mnie wymusić jeszcze jakieś argumenty. Książkę przeczytałam, to i o kolejne argumenty ciężko nie było.
[DP]: TY MI TU GŁOSISZ HEREZJE LITERACKIE! Jak możesz tak myśleć, to jest niedopuszczalne!
[J]: (osłupiała) Słucham? To jest moja opinia, nie wiedziałam, że gdzieś była lista opinii, których powinniśmy się nauczyć.
[DP]: Tobie już podziękujemy, za chwile zawołam Cię po wyniki.
Szanowna Pani Dyrektor nie odezwała się słowem, tylko zapisywała coś na tych ich protokołach. Wyszłam. Czekałam z 10 min na granicy rozpaczy. Nie zależało mi na jakimś ogromnym wyniku, bo o tak do niczego oprócz zdania nie był on potrzebny, ale nie chciałam musieć poprawiać matury i mieć jakieś problemy, mimo, że może oprócz trochę niewyparzonego języka, błędu nie popełniłam.
Drzwi od sali się otworzyły, wchodzę, zdałam. Uff. Odjętych sporo punktów, ale ważne, że zdane. Oczywiście nie obyło by się bez puenty od kochanej egzaminatorki:
[DP]: Mimo wszystko gratuluję, ale życzę więcej pokory w życiu.
Zagotowałam się w środku, ale tylko ironicznie się uśmiechnęłam i wyszłam. W dialogach mogłam coś pokręcić (chociaż sens jest ten sam), ale to zdanie zapamiętałam bardzo dobrze.
Wszystkich co wchodzili po mnie ostrzegłam przed "wolnością słowa" i dzięki temu, większość z nich nie wpakowała się w taki kanał jak ja,
Dlaczego dyrektorka nic nie zrobiła? Nie mam pojęcia. Pewnie mogłam pociągnąć sprawę dalej, ale nie miałam już siły, zwyczajnie stwierdziłam, że nie ma sensu.
Jedno pytanie, co ludziom daje męczenie i tak już przerażonych i zestesowanych maturzystów?

Matura

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 77 (245)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…