Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57756

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, że ludzie chętnie wykorzystują znajomości wiemy wszyscy. O tym, że nie zawsze znają umiar także. Nie myślałem jednak, że w ciągu kilkunastu miesięcy stracę wielu swoich znajomych, bo "mam obowiązek pomóc!", ale po kolei:

Jestem studentem prawa, dopiero drugi rok, więc nie mam zbyt imponującej wiedzy na ten temat. Pewne fakty kojarzę, pewne mechanizmy rozumiem, ale wbrew temu, jak nazywają mnie znajomi, mianem prawnika się nie określam :)

Wiele osób korzysta z tego, że jakieś tam pojęcie o tym mam. W porządku, pomóc raz, czy dwa - nie widzę problemu. Jednakże niektórzy przechodzili samych siebie. Kilka przykładów:

1) Kolega, który dzwonił do mnie tylko wtedy, kiedy coś chciał. Pozwolenia na budowę domu, czynniki świadczące o rozpadzie małżeństwa, podział majątku, okres wypowiedzenia w pracy, analiza umowy z operatorem sieci komórkowej... Gdy pewnego dnia znów zadzwonił, trafił na mój zły nastrój:
Ja - Co tam znowu chcesz...?
On - Cześć, może się najpierw przywitać?
Ja - Cześć. Nie ma sensu, przejdź do meritum, przecież Ty nigdy nie dzwonisz bezinteresownie.
On - Chciałem tylko pogadać, ale jak wolisz, cześć.
Dosłownie pięć minut później zadzwoniła jego siostra mówiąc "Hej, słuchaj, mam takie pytanie prawne...". Gdy usłyszała, że porada kosztuje 50 zł rozłączyła się twierdząc, że jestem chamem i prostakiem. Od tamtej pory nie zadzwonili.

2) Koleżanka, która pytała o każdą pierdołę. Naprawdę - szczegół, który zrozumie każdy inteligentny człowiek i naprawdę nie trzeba do tego profesora prawa. Przykład:
Ona - Hej! Słuchaj, bo rejestruję się na forum i tu mi wyskakuje, że muszę SMS wysłać. On jest płatny?
Ja - Regulamin jest?
Ona - No tak.
Ja - To przeczytaj sobie, musi być napisane.
Ona - No tak, ale mi się niezbyt chce teraz... To jest płatne?
Ja - A skąd ja mam wiedzieć? Pewnie tak.
Ona - No, a ile?
Ja - Skąd mogę wiedzieć? Każdy regulamin jest inny. W jednym opłata może wynosić złotówkę + VAT, a w drugim 10 zł + VAT.
Ona - Jasne, Tobie po prostu woda sodowa uderzyła do głowy.

3) Kolega, który poprosił, żebym spotkał się z bliską dla niego osobą, bo ma problem prawny. W porządku, zgodziłem się. Spotkaliśmy się w restauracji. Nie liczyłem na żadną kolację, czy coś, bo przecież spotkaliśmy się omówić problem, a nie zjeść. Po spędzeniu prawie 4 (słownie: CZTERECH) godzin szykowaliśmy się do wyjścia. W zależności od prawnika, zawodowiec bierze 70-350 zł za godzinę pracy. Liczyłem więc, że za 4 godziny rzetelnie udzielanej pomocy dostanę choćby stówkę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy mój czas został wynagrodzony w walucie watykańskiej (czytaj: Bóg zapłać dobry człowieku).

4) Kolega, który poprosił mnie, żebym napisał mu grant (dla niewtajemniczonych: grant, to taki wniosek oficjalny o wsparcie, głównie finansowe). Spędziłem nad sporządzaniem tego pisma jakieś 3 godziny. Co usłyszałem, gdy mu to dałem?
On - Wiesz, w sumie, to nie będzie mi to jednak potrzebne, bo się wycofałem z tego, ale możesz mi zostawić pismo jako wzór.
(Tak, bo ja jestem w ciemię bity i wczoraj urodzony)
Ja - Skoro ci nie jest potrzebne, to po prostu wyrzucę.
Kolega wielce oburzony zerwał kontakt.

5) Koleżanka, która zerwała kontakt po tym, gdy szczerze odpowiedziałem jej, że nie umiem jej pomóc (chodziło o zagadnienia z prawa podatkowego, a ja się na tym kompletnie nie znam).

6) Dostałem od kolegi propozycję napisania statutu dla jego stowarzyszenia. Rzetelnie napisany statut ma od kilku do (nawet) kilkunastu stron. Powiedziałem więc, że za każdą stronę będę zmuszony wziąć przynajmniej 50 zł (każdy przepis w statucie musi być zgodny z polskim prawem - dużo sprawdzania i dużo weryfikacji). Wielce oburzony rzucił tylko, że "nie spodziewałem się, że od kolegi byś brał pieniądze...".

7) Kolega poprosił mnie, żebym poradził mu, jak walczyć o alimenty z jego ojcem. Odpowiedziałem, że mogę mu pomóc, ale dopiero za kilka dni, bo mam totalne urwanie głowy. Wykrzyczał, że "to jest twój zaje*ny obowiązek mi pomóc! Po to studiujesz, żeby pomagać innym!"
Dochodziłem do siebie dobrych kilka chwil, bo nie spodziewałem się takiej reakcji po koledze :) Kontakt oczywiście się urwał.

Na koniec HIT:

8) Koleżanka, która poprosiła mnie o... anulowanie jej mandatu za złe parkowanie... Tak, nie fantazjuję - poprosiła mnie o ANULOWANIE MANDATU. Grzecznie jej wytłumaczyłem, że mandatu karnego się nie anuluje, tylko uchyla i zrobić to może tylko Sąd. Warunkiem koniecznym jest też udowodnienie, że mandat ten został wystawiony niesłusznie.
Ona - No, ale nie da się nic zrobić?
Ja - A zaparkowałaś prawidłowo?
Ona - No nie, ale przecież co to jest za problem, żebyś coś tam załatwił?
Ja - Tak nie można... Nie da się tego załatwić.
Ona - Robisz mi to specjalnie! To z zazdrości, bo ja zdałam prawko za pierwszym razem, a ty za czwartym!
Ja - No, może i zdałem za czwartym, ale jeżdżę ponad rok i w przeciwieństwie do ciebie nie dostałem żadnego mandatu i nie wpadłem na słupek na prostym odcinku drogi...
Tu padło z jej ust parę niecenzuralnych słów i w sumie nasza znajomość zakończyła się równie nagle, jak się zaczęła :)

Studia

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 934 (1114)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…