Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57991

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak człowiek ma nóż na gardle to mocno nie wybrzydza, nawet jeśli chodzi o pracę. Kilka lat temu i ja w takiej sytuacji się znalazłem. CV-ki poszły w obieg, a że jakieś doświadczenie miałem, kilku "pracodawców" się znalazło i na rozmowy zaprosiło.

1. Miejsce - osiedle na obrzeżach Wrocławia. "Dział marketingu zatrudni studentów 2 i 3 roku marketingu. Szkolenia, szmery bajery, elastyczny czas, żeby dało rade iść na zajęcia". W sumie zaoczny jestem, ale to nawet lepiej - więcej godzin itd.

"Rozmowa kwalifikacyjna" - siedzę na korytarzu, z dwoma innymi osobami. Przychodzi kierownik i wręcza kwestionariusze. Po 5 minutach wraca i pyta czy każdemu stawka ok 150zł dziennie pasuje i czy jest status studenta. Wszyscy, że tak. No to koleżanka na resztę dnia Was zabiera. Gdzie, co jak? Dowiemy się.
Wychodzimy i wszyscy pytają dokąd to - no na przystanek. A co będziemy robić? Sprzedawać płyty z muzyką, która pozytywnie wpływa na klientów sklepów. Takie, żeby puścić w Tesco i ludzie "więcej kupią". Cena 30 kilka zł i połowa zostaje dla sprzedawcy... Coś tam było jeszcze o cenie, ze można negocjować, podać wyższą... ale już byłem w drodze powrotnej, zresztą jak dwie pozostałe osoby. Co piekielnego? Ano to, że łącznie na ich ogłoszenie nieświadomie odpowiedziałem 6 razy. Za każdym razem dzwonili z innego numeru i za każdym razem zapraszali na "rozmowę" pod ten sam adres.

2. Ogłoszenie łudząco podobne do poprzedniego. Ale tym razem faktycznie jest jakieś biuro i kierownik w krawacie. Rzecz miała miejsce w centrum Wrocławia, przy Pasażu Grunwaldzkim. Rozmowa, wszystko ok. Jutro na dzień próbny. Czym firma się zajmuje? Tworzenie i prowadzenie kampanii marketingowych dla sieci TV satelitarnych. Akurat wtedy one wchodziły. No ok!

Następnego dnia o poranku zjawiam się pod firmą. Dostaję informację, że zajmie się mną jakaś team leaderka i zabierze na szkolenie. Wsiadamy w samochód z grupą innych osób. Na początku myślę - inni kandydaci. Ale nie... Jestem jedyny, a reszta pracuje tam już. Po chwili opuszczamy Wrocław... e...? Gdzie jedziemy? "Spokojnie, wszystko ok". I tak dojechaliśmy do wioski pod Strzelinem. Wysiadamy, każdy folder z eNką, czy innym Polsatem (mało ważne - outsourcing) w dłoń i wio! Wciskamy wszystkim babciom po kolei. Po dwóch wizytach (na szczęście nieudanych, bo bym miał do dziś wyrzuty sumienia) informuję team leaderkę, że dziękuję, nie jestem zainteresowany tą pracą. I na zajęciach na uczelni miałem trochę inną definicje marketingu i kampanii marketingowej...

A ona, że ok, nie ma problemu. I maszeruje do kolejnego domu.
Moment... jesteśmy jakieś 30 km od Wrocławia. Ona, że nie jej problem jak ja wrócę. Czy nie pytałem gdzie jedziemy? Czy nie pytałem po co? Czy nie pytałem co będziemy robić? Nie można było mi odpowiedzieć? "No bo wtedy byś od razu zrezygnował". No to teraz robię to samo, tylko 30km od domu i jestem kilka h w plecy...

Wtedy leaderka powiedziała, że ona za 6h kończy. Mogę wracać z nimi i daje mi wybór: poczekać przy samochodzie, albo kontynuować "szkolenie". No cóż...
U kolejnej potencjalnej ofierze gdy piekielna wypowiedziała swoją regułkę o tym, ze normalne anteny TV będą odłączać i trzeba będzie poradzić sobie inaczej, że każdy będzie musiał (był rok 2009, a TV naziemna weszła dopiero w 2013- wtedy wiadomo było, że kiedyś to nastąpi), przerwałem jej i powiedziałem miłej Pani, że tak naprawdę to ma na to kilka lat i pewnie będą jeszcze inne rozwiązania. Miła pani zamknęła drzwi.

Leaderka na mnie oczy wytrzeszcza, a ja tylko rzuciłem:
- Rozumiesz swoją sytuację teraz, czy mam ci tłumaczyć? Albo mi zapewnisz TERAZ transport do domu, albo nie sprzedasz dzisiaj kompletnie nic.
10 minut później czekałem na pociąg z kupionym przez nią biletem :)
Na to ogłoszenie odpowiedziałem jeszcze dwa razy...

Wyczulam wszystkich! Uważajcie na ogłoszenia w stylu "Do działu marketingu". W 80% będzie to akwizycja. Nie bójcie się pytać na rozmowach na czym polega praca! Jeśli ktoś chce zatrudnić osobę w wieku 19-23 lat i proponuje nienormowany czas pracy i kosmiczne pieniądze typu 150-200zł dziennie to coś jest nie tak. Jeśli pada pytanie o to czy zgadzasz się z tym, żeby wynagradzać za efekty, to na 99% zgadzając się, zgadzasz się na prowizję, najczęściej bez podstawy.

W poszukiwaniu pracy we Wrocławiu

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 431 (487)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…