Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#58204

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam

Historia przekazana przez kumpelę, publikowana za jej pełną zgodą.

Kumpela pracuje w call center na stanowisku zastępcy kierownika/trenera/specjalisty od spraw niemożliwych (skarg i reklamacji).
W/w call center to taka trochę wyższa półka w procederze telefonicznej obsługi - nie wciskają zaproszeń na pokaz cudownych kołder z wełny jednorożca co leczy wszystkie choroby, a raczej można by to określić jako pierwsza linia wsparcia dla klienta.
Ponieważ poziom zadowolenia klienta (spółki matki) spadł poniżej jakiegoś określonego umowami poziomu, została podjęta decyzja o zatrudnieniu dodatkowych konsultantów w liczbie 3 osób.
No więc firma umieściła ogłoszenie, że poszukuję osób na takie, a takie stanowisko, że praca na umowę zlecenie, w trybie zmianowym 24/7/365, stawka godzinowa (podobno jedna z lepszych na rynku) no i wymagania - komunikatywny angielski, roczne doświadczenie, dobra dykcja i parę standardowych pierdół na zachętę.
Liczba nadesłanych aplikacji przekroczyła podobno 700 - tyle, że ponad połowa z miejsca odpadła bo to były raczej listy do św. Mikołaja (był grudzień ub.r) a nie aplikacje - na zasadzie oczekuje słonia w karafce, tresowanego krokodyla i latającego wielbłąda - czyli chętnie podejmę się pracy o ile firma poza dobrą pensją zapewni mi służbową furę, lapka i najnowszego iPhone'a bez limitu kosztów. Duża część osób zrezygnowała na etapie obdzwaniania i zapraszania na rozmowę, także jak to koleżanka określiła wydawało jej się, że sito selekcji było na tyle drobne, że zostali sami poważni kandydaci. Nic bardziej mylnego.
Na rozmowę nie dotarł poważny procent kandydatów, kolejny procent odpadł na teście znajomości języka
- jak pani/pana znajomość angielskiego ?
- świetnie
- proszę się przedstawić i zapytać w czym mogę pomóc, tak jakby pani/pan rozpoczynała rozmowę z klientem przez telefon
- yyyy my name is XXXXXX, what's your problem

Dobrze, że na końcu dude nie dodała ;)
Jak to koleżanka określiła szukali osoby na stanowisko gdzie nie ma się bezpośredniego kontaktu z klientem i gdzie ubiór ma nawet nie drugorzędne znaczenie, ale na rozmowę o pracę przyjść poplamionych dresach - brak szacunku i niepoważne traktowanie potencjalnego pracodawcy.
Paru kandydatów przyszło "wczorajszych", jeden nie tyle po alkoholu co po innych używkach i to raczej mocno jeszcze działających bo miał bardzo utrudniony kontakt ze światem rzeczywistym.
Najlepszą akcję wycięła dziewuszyna z którą kumpela wiązała największe nadzieję - język bez problemu, doświadczenie w branży (procowała nawet aktualnie u konkurencji na takim samym stanowisku) i okazała się nad wyraz przedsiębiorcza.
Kumpela informuje ją, że jest bez wątpienia jednym z najlepszych kandydatów na stanowisko i od kiedy może zacząć pracę bo chcieli by z nią podpisać umowę.
Panienka na to, że ona właściwie to już studia skończyła i, że teraz to już by wolała umowę o pracę nie zlecenie, poza tym stawka jest trochę kiepska, bo na etacie to ona myślała o wyższej, i te godziny, ona chce pracować pn-pt w godzinach dziennych itd. i coś zaczyna marudzić i mamrotać
W tym miejscu koleżanka spojrzała się ze zdziwieniem na swoją przełożoną z którą wspólnie prowadziła rekrutację i już z deka rozzłoszczona mówi panience, że warunki zatrudnienia były jasno określone w ogłoszeniu, że zmarnowała zarówna swój jak i ich czas aplikując jak w/w były dla niej nie do przyjęcia.
Na to dziewuszka wyjeżdża z tekstem (tu cytat)
"jak mnie zatrudnicie na moich warunkach to jeszcze na odchodne z (tu nazwa obecnego pracodawcy), podprowadzę bazę klientów, a i namieszać coś mogę tak żeby paru przekonać do przejścia tutaj"
Po tym tekście zarówno kumpela jak i jej przełożona zahaczyły dolnymi szczękami o podłogę.

call_center rekrutacja

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (300)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…