Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#58334

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kiedy czytam niektóre historie z tej strony, to czasem nie wieżę, jak ludzie są głupi, oderwani od rzeczywistości czy inny syf. Aż do teraz. Ale może od początku.

Mieszkam w dość małym mieście, gdzie praktycznie poza tym, ze są dwa kościoły, to nic nie ma. Mamy za to z 10 marketów. Pewnego pięknego razu moi rodzice postanowili rzucić mieszkanie w bloku (m. in. przez wgląd na sąsiadów) i kupić pustostan na spokojnym osiedlu, wyremontować go. Jedyna wada? 30 metrów, równolegle do bramki, droga wojewódzka z miasta Syfy Wielkie do miasta an der Oder. Czyli kupa ciągników siodłowych, autobusów i osobówek jeszcze więcej. Tak więc bardzo radzi byliśmy, kiedy powstał Market mark 11, oddzielający dom od drogi.

Pewnie w tym punkcie myślicie, że będzie o wujowej obsłudze sklepu, albo innych takich rzeczach. Niee. Należy jednak dodać, ze po trzech latach codziennego uczęszczania do 11 w pewnym stopniu związałem się z obsługą sklepu, ogólnie miłe panie, bezproblemowe, wiec ja też nie jestem problemowy, zawsze zostawiam słynnego grosika, czekam cierpliwie na zmianę papieru w drukareczce, nie mam pretensji, kiedy stanie kasa. Bardzo mnie irytuje kiedy ludzie mają do babek pretensje.

Ale to jeszcze nic.

Pewnego pięknego dnia, stoję sobie z zakupami i czekam na swoją kolej. Jedna kasa, wiadomo, od dwóch osób do sznureczka. Ponieważ miałem cały koszyk, przepuściłem dwie babki w stylu "szklanka cukru" przed siebie. Za mną jakiś starszy pan. Zaczyna się

Wielkie pretensje pana za mną (na oko 50 lat), jaki to świat jest ciężki, ze on musi stać i czekać. Mówię sobie, niech gada, nie moja sprawa, śpieszy się. Comnieto. Ale nie, zaczął się ciskać do babki (ona molestuje już od dobrych pięciu minut dzwoneczek), że nikogo nie wzywa. Już zrozpaczona kasjerka mówi, że nic nie poradzi, że niedziela, że jest tylko magazynier i kasjerka na mięsnym. A tej wezwać nie może. I kiedy już pod nosem starego słyszę "się znalazła ku*wa jedna" włączyłem się do akcji.

J - ja
D jak debil - ten stary debil.

J - Nie może pan poczekać? ja też się spieszę, ale nie płaczę.
D - Odwal się zasrańcu.

No tak się ku*wa do mnie nie odnosi, dziadziu.

J - Jak się nie podoba, to se pan przypomnij, jak to było za gierka, jak żeś pan stał za pąkiem kiełbasy przez dwanaście godzin, a jak nie rzucili to trudno.

D - Odwal się gówniarzu! Nie wtrącaj się.

No tak, nie twierdzę, że jestem stary, ale jak się ma te 18 lat, to już gówno z butów mi nie wystaje. I skąd to określenie?

J - to niech pan idzie przede mnie, a nie męczy kobietę, która tak samo jak pan ciężko pracuje na życie.

No i zaczyna się, co ja wiem o życiu, jak on to ma ciężko, jaki ja jestem gówniany i na czym świat nie stoi. Ludzie jakby się mieli wtrącić toby się zesrali przecież.

Jednak co jest najlepsze? Na drugi dzień koleś puka do drzwi (wepchnął się przede mnie, zanim zaczął wyzywać) i z mordą do mojego ojca, że ma syna gówniarza (mówiłem już, że nienawidzę tego określenia?), wkłada mi w usta wyzwiska skierowane w jego stronę, nigdy niewypowiedziane. Mój ojciec na szczęście dość dobrze mnie zna, więc skończyło się na tym, że mój ojciec wyciągnął bloczek, i jako że jest policjantem, walnął panu mandacik za blokowanie wyjazdu razy dwa.

I było się spinać o parę minut dłużej? Czy już nikt na tym padole łez nie pamięta, jak źle było, i o ile lepiej jest teraz?

sklepy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…