Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58422

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z dnia dzisiejszego, cieplutka jeszcze.

Stoję sobie radośnie na kasie 8 godzinę, młyn nieziemski bo centrum handlowe, w którym znajduje się nasz sklep zorganizowało występy kabaretów. Akurat zrobiło się na tyle luźniej, że można wziąć parę głębszych oddechów. Ale nie, przez tłum przedzierają się ONI. Szybki krok, nerwowe ruchy, czerwoni na twarzy. Oho, będzie się działo - myślę i wychodzę na spotkanie swojemu przeznaczeniu.

- Ciekawe jak mi państwo to wytłumaczą! - mówi Piekielny Małżonek rzucają na ladę dwie identyczne grzechotki (co prawda w dwóch podobnych, ale nie takich samych opakowaniach).

[Ja]: Oczywiście już tłumaczę: aktualnie mamy taką promocję na tę markę produktów, że przy zakupie jednej sztuki, drugą dostają państwo za pół ceny.

[PM]: Skandal! Dobrze pani wie, że nie o to pytam!
I tu następuje konsternacja, bo powiem szczerze - owszem, nie mam bladego pojęcia o co Panu chodzi. Na "szczęście" z pomocą przyszła Piekielna Żoneczka:

[PŻ]: To są oszukane zabawki! To rozbój w biały dzień! Jakim cudem, jakim?!! One mają różne opakowania! Państwo kłamią! Państwo te zabawki na zapleczu zmieniają i wkładają tam inne, takie tanie za 6 złotych! To z Chin jest!

Tak, jasne... cały dzień nic innego nie robimy tylko podmieniamy. Na magazynie mamy nawet pochowanych Chińczyków.

[J]: Oczywiście, rozumiem państwa zastrzeżenia, różnica z opakowań wynika z tego, że ten produkt jest po prostu z nowszej serii i firma produkująca zabawkę postanowiła dodać dodatkowy szlaczek na pudełku, sama zabawka nie uległa zmianie...

[PM]: Pani kłamie, pani jest niepoważna! Pani zabija rynek! To przez taką jak pani nie ma pracy! To jest oszustwo!

[PŻ]: I jakim cudem jest tutaj inny wiek dziecka, które może się tym bawić! Jak dziecko się tym uderzy, to z którym opakowaniem mam iść do sądu! Była Pani w Berlinie!? W Berlinie nic by się takiego zdarzyć nie mogło!

Piekielna Żoneczka zaczęła już krzyczeć, więc proszę koleżankę, żeby zawołała Kierowniczkę. Rzeczywiście na jednym opakowaniu jest informacja, że nadaje się dla dziecka od 3 miesięcy, na drugim, że od urodzenia. Mówię więc spokojnie:

[J]: Już Państwu tłumaczę różnicę - firma co roku bada rynek, sprawdza jak klienci wykorzystują zabawki. Tutaj, o widzą państwo, jest zawieszka - na początku takiemu małemu maluszkowi można powiesić tą zabawkę przy foteliku lub wózeczku...

[PŻ]: Przy foteliku?! To jest zabawka, dziecko ma się tym bawić, trzymać! Pani jest śmieszna! Pani chyba dzieci w rodzinie nie miała! Pani nie wie jak się dzieci bawią, może za jakieś 15 lat pani się dowie!

Hm... 15 lat, ciekawe ile w takim razie mam według niej - ale traktuje to jako komplement, bo za 2 lata czeka mnie równe 30 :) Ale nic, dalej uprzejmie, z uśmiechem próbuję odpowiadać:

[J]: Mam synka w wieku 2 lat, który użytkował zabawki tej firmy i mogę państwa zapewnić, że są bezpieczne, a na jaki wiek szukają państwo zabawki?

[PM]: Tydzień!

I tu rzeczywiście można zacząć uderzać głową w ścianę, bo tygodniowe dziecko nie ma jeszcze ani takiej świadomości, ani kontroli nad własnym ciałem, żeby świadomie podnieść cokolwiek i się tym bawić. (kłania się odruch Moro). W międzyczasie przyszła Kierowniczka, Państwo zaczynają całą tyradę od początku, w końcu rzucają zabawkami na ladę i rzucają na odchodne:

[PŻ]: To tak nie zostanie! Ja to w internecie opisze! jak Państwo zabawki podmieniają! jak Państwo oszukują!*

Kierowniczka odprowadziła ich zdumionym wzrokiem i zwolniła mnie na papierosa, bo -uwierzcie mi- po takich klientach mimo, że rzuciłam fajki 3 lata temu, potrzebowałam czegoś na odstresowanie.

Oczywiście zabawki przychodzą do nas fabrycznie zapakowane i nie mamy najmniejszego wpływu na wygląd ich opakowań. Oba opakowania nie były ani poniszczone, ani wcześniej otwierane. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie można nawet takim klientom odpyskować, bo wszędzie - jak to w sklepie z zabawkami - kręcą się dzieci, które przyszły tu, żeby się pobawić, a nie wysłuchiwać kłótni z matołami, którzy akurat wypełzli z nory i muszą się na kimś wyżyć.

*oczywiście, na specjalne życzenie historia trafiła do internetu. W końcu klient nasz Pan, a my dbamy o jego zadowolenie.

sklepy

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 596 (668)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…