Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58612

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pojawia się wiele historii o młodych kobietach w ciąży okłamujących biednych pracodawców i odchodzących na zwolnienia następnego dnia po podpisaniu umowy. Ja opiszę podobną historię, ale z drugiej strony.

Mam 25 lat, studiuję i pracuję, codziennie spędzam poza domem około 16 godzin, od 8 rano praca, potem od razu zajęcia, często do 21 bo studia wieczorowe.

Oczywiście, nie narzekam na to, chcę się wykształcić a jednocześnie wiem, że jestem już w takim wieku, że głupio wciąż ciągnąć pieniądze od rodziców.

Praca oczywiście tylko i wyłącznie na umowę zlecenie odnawianą co miesiąc, mimo że od półtora roku na tym samym stanowisku w tym samym miejscu. Na umowę o pracę nie ma szans, bo nie.

Od kilku lat mam też chłopaka, w moim wieku, też studenta. No i stało się, wpadliśmy. I co teraz?

Oczywiście szukaliśmy jak najlepszego wyjścia z sytuacji. Takiego rozwiązania, które pozwoli ułożyć sobie życie i zapewnić dobre warunki dziecku.

Najlepsza więc byłaby dla mnie umowa o pracę. Nie, nie po to, żeby iść na zwolnienie, ale po to, żeby po porodzie dostawać jakiekolwiek pieniądze, pozwalające zaspokoić bieżące potrzeby. Mimo, że pracowałam w tej firmie dość długo, na umowę nadal nie było szans, szef nie zgodził się nawet na moją propozycję, że płaciłby mi mniej, ale za to odprowadzałby składki.

Nie to nie, szukamy innego rozwiązania, bo poród się zbliża a o dzidziusia trzeba będzie zadbać.

Chciałam więc opłacić sobie składki DOBROWOLNIE, z własnej kieszeni, żeby po porodzie dostawać zasiłek i móc zostać z dzieckiem przynajmniej przez jakiś czas. Ale to byłoby zbyt proste... Nie dało się. Dobrowolnie składki mogą opłacić tylko osoby bez statusu studenta, bądź mające więcej niż 26 lat.

Znacie jakieś dobre rozwiązania?

Tak, wiem, że na dziecko należy się decydować jak się ma stabilną pracę, mieszkanie i męża. Ale co zrobić jak los zdecyduje inaczej? jakie rozwiązania proponuje państwo osobom w podobnej sytuacji? Żadnego. Nie oferuje nic. Kompletnie nic.

Moja sytuacja na szczęście rozwiązała się dobrze, szef dał mi umowę, co prawda na dużo niższą kwotę niż dostawałam na umowę zlecenie, ale przynajmniej mam ubezpieczenie i mogę liczyć na zasiłek macierzyński.

I nie uważam się za darmozjada, wyłudzacza czy oszusta. Pracowałam uczciwie codziennie przez półtora roku, uczyłam się, jak dostałam umowę to poszłam na zwolnienie dopiero w 8 miesiącu ciąży, i nie zamierzam siedzieć w domu rok bo mogę. Jeżeli tylko moje dziecko mi na to pozwoli zamierzam 3 miesiące po porodzie wrócić do pracy.

Piekielny moim zdaniem jest w tej sytuacji system, przez który nie ma obecnie praktycznie szans, żeby dostać umowę o pracę, przez co nie ma szans na stabilną sytuację, by spokojnie myśleć o założeniu rodziny. Żadnej pomocy od państwa dla młodych, żadnych rozwiązań i możliwości.

Bo gdybym tej umowy nie dostała, nie mogąc liczyć na pomoc rodziny pozostałoby mi albo pozbyć się dziecka, albo zostawić je od razu po porodzie, żebym mogła chodzić do pracy, albo zacząć żebrać i kraść, albo mówiąc brzydko żreć gruz, bo nie miałabym żadnych pieniędzy mimo przepracowanego dość długiego czasu.

Taka to nasza polityka prorodzinna.

Skomentuj (115) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 438 (740)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…