Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58680

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam. Do napisania tej historii zmotywował mnie dość kontrowersyjny i emocjonujący film, znaleziony dzisiaj na demotywatorach. Dla zainteresowanych podaję link: http://demotywatory.pl/4307488/Eksperyment-z-bezdomnym-dzieckiem
Opinii o wszechobecnym żebrakach i jałmużnach jest tyle ile ludzi. Nie chciałabym tutaj nikogo oceniać, chwalić ani oczerniać, bo nie każdy żebrak to kłamca i oszust, ale niestety człowiek jako osoba z natury pomocna nie będzie już do tej pomocy tak skora, jeśli przydarzy jej się taka historia jak mi kilka lat temu.

Londyn. Swoją "karierę", jak większość emigrantów, zaczynałam w restauracji jako barmanka. Swojego czasu raczył nas przez kilka miesięcy swoją obecnością pewien bezdomny dżentelmen, który to miał w nawyku zbieranie funduszy przy wejściu do supermarketu znajdującego się nieopodal mojej restauracji. Nieodłącznym towarzyszem pana bezdomnego był piesek. Facet nie wyglądał jak typowy Mietek Żul. Miał co prawda stare, znoszone ciuchy, ale w miarę możliwości był dość zadbany, nie nachalny, ale ewidentnie było widać, że biedny jak mysz kościelna.

Targani sumieniem i czystą empatią podrzucaliśmy mu od czasu do czasu a to jakąś zupę, kawę czy kości dla pieska. Pan nigdy o pieniądze prosić nie śmiał, za to nie wahał się, by kilka razy w tygodniu wpaść do nas wymienić sobie ten uzbierany bilon na jakieś grubsze pieniążki, a że u nas z drobnymi zawsze było licho, to nigdy nie robiliśmy z tego powodu problemów i pieniądze z reguły wymienialiśmy. Zazwyczaj były to kwoty rzędu 5-10 funtów. Aż pewnego razu pan się lekko zagalopował i przyszedł wymienić drobne w wysokości... prawie 140 funtów (dla porównania ja zarabiałam ok 60).
Myśleliśmy, że ok, może mu się z kilku tygodni tyle nazbierało, że po prostu chłop miał farta, że okres był okołoświateczny to i ludzie bardziej hojni.
Co się jednak okazało?

Otóż facet wcale nie był taki pokrzywdzony przez los na jakiego wyglądał, gdyż regularnie wyciągał tyle na "dniówkę", o czym, bez większych ogródek nam po prostu powiedział(!), po czym wziął nogi za pas, pieska pod pachę i tyle go widzieliśmy. Tym razem tego worka (dosłownie) pieniędzy nie udało mu się wymienić.

Mało tego, z wiarygodnych źródeł dowiedzieliśmy się jakiś czas później, że jegomość miał również mieszkanie socjalne przyznane z jakiejś tam racji (wybaczcie, ale już nie pamiętam z jakiej), a ta cała szopka z bezdomnością to po prostu sposób na życie, a wierna psina u boku to, rzecz jasna, sposób na wzbudzenie większej litości u przechodniów.
No i co takiemu delikwentowi zrobić, gdy ten pożebrze pół roku w jednej dzielnicy, pół roku w drugiej, gdzie nikt go nie skojarzy ani, że tak powiem, za rękę nie złapie? Żyć nie umierać, a ty człowieku się lituj nad nieszczęśnikiem.

A najgorsze jest to, że przez takich ludzi cierpią ci, którzy naprawdę są w potrzebie. Niestety wówczas my, kierowani doświadczeniem, nie jesteśmy już tak chętni do ofiarowania pomocy i omijamy prawdziwie potrzebujących szerokim łukiem.

bezdomni

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 350 (414)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…