O tym jak zyskałam miano kablarza.
Zaczynałam dopiero karierę, pracowałam w sklepie w którym jestem do dziś, jednak wtedy w ramach pracy wakacyjnej za mniej niż wypada, ale cieszyłam się że mam zajęcie. Pojawił się "współpracownik", wg którego obecna płaca to obraza, o czym wciąż głośno rozprawiał. On jest stworzony do wyższych celów, więc po co pracować? Oto jak w końcu wyglądała moja zmiana, gdy przypadała w parze z w/w osobnikiem:
Pan, dla którego nie ma w kraju pracy dla ludzi z jego wykształceniem, na początku pokazywał zainteresowanie posadą. Czy dzielił się obowiązkami takimi jak obsługa, sprzątanie, karmienie zwierząt? Nic bardziej mylnego. Otóż z początku siadał w kącie i czytał zdjęte z półek książki o zwierzętach. Następnie podchodził do klientów zainteresowanych zwierzakami żeby BŁYSNĄĆ ROZLEGŁĄ WIEDZĄ, ale szybko mu się znudziło.
Z czasem wyglądało to tak, że chłop w którym zmieściłoby się co najmniej 5 takich chucher jak ja, siedział przez bite 8 na krzesełku i kimał, grał w gierki na telefonie lub znajdował podobne równie twórcze zajęcie, a ja biegałam dookoła i zajmowałam się wszystkim. Jednak mając na głowie klientów, towar i sklep ogólnie, nie dało się tego obrobić, co w krótkim czasie zauważyła szefowa. Ja usłyszałam tylko, że jako dziewczyna powinnam wiedzieć, że wypada posprzątać itp i w ogóle ochrzan od góry do dołu, że sklep zapuszczony.
Jednak koleś nie przewidział, że kamery zamieszczone w sklepie nie są dla picu. Szef postanowił przejrzeć materiał z kilku dni i trafił na właściwe sytuacje - gość dostał ostrzeżenie i od tego czasu pracował w innej placówce, w której miała na niego oko jego dziewczyna i skończyło się opieprzanie w pracy.
Od innych koleżanek dowiedziałam się, że koleś rozpowiadał komu tylko się dało, że smarkula podważa jego kompetencje, wpieprza się i wymądrza bo studiuje i że to na pewno przeze mnie musi teraz zapieprzać jak inni.
Zaczynałam dopiero karierę, pracowałam w sklepie w którym jestem do dziś, jednak wtedy w ramach pracy wakacyjnej za mniej niż wypada, ale cieszyłam się że mam zajęcie. Pojawił się "współpracownik", wg którego obecna płaca to obraza, o czym wciąż głośno rozprawiał. On jest stworzony do wyższych celów, więc po co pracować? Oto jak w końcu wyglądała moja zmiana, gdy przypadała w parze z w/w osobnikiem:
Pan, dla którego nie ma w kraju pracy dla ludzi z jego wykształceniem, na początku pokazywał zainteresowanie posadą. Czy dzielił się obowiązkami takimi jak obsługa, sprzątanie, karmienie zwierząt? Nic bardziej mylnego. Otóż z początku siadał w kącie i czytał zdjęte z półek książki o zwierzętach. Następnie podchodził do klientów zainteresowanych zwierzakami żeby BŁYSNĄĆ ROZLEGŁĄ WIEDZĄ, ale szybko mu się znudziło.
Z czasem wyglądało to tak, że chłop w którym zmieściłoby się co najmniej 5 takich chucher jak ja, siedział przez bite 8 na krzesełku i kimał, grał w gierki na telefonie lub znajdował podobne równie twórcze zajęcie, a ja biegałam dookoła i zajmowałam się wszystkim. Jednak mając na głowie klientów, towar i sklep ogólnie, nie dało się tego obrobić, co w krótkim czasie zauważyła szefowa. Ja usłyszałam tylko, że jako dziewczyna powinnam wiedzieć, że wypada posprzątać itp i w ogóle ochrzan od góry do dołu, że sklep zapuszczony.
Jednak koleś nie przewidział, że kamery zamieszczone w sklepie nie są dla picu. Szef postanowił przejrzeć materiał z kilku dni i trafił na właściwe sytuacje - gość dostał ostrzeżenie i od tego czasu pracował w innej placówce, w której miała na niego oko jego dziewczyna i skończyło się opieprzanie w pracy.
Od innych koleżanek dowiedziałam się, że koleś rozpowiadał komu tylko się dało, że smarkula podważa jego kompetencje, wpieprza się i wymądrza bo studiuje i że to na pewno przeze mnie musi teraz zapieprzać jak inni.
sklep zoologiczny
Ocena:
442
(522)
Komentarze