Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#58928

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja pierwsza historia na Piekielnych, aczkolwiek dość irytująca.
Mieszkamy sobie na normalnym osiedlu bloków, obok parking, za nim śliczna zielona trawka - poezja.
Niestety od kilku miesięcy koniec sielanki, gdyż na nasze wspaniałe osiedle wprowadziła się Pani Piekielna [PP].
Otóż - kierowana miękkim sercem i troską o zwierzaczki (konkretnie gołębie), stwierdziła, że pobliskie zielone tereny idealnie nadają się na jadłodajnię dla wyżej wymienionego ptactwa.

Wobec tego, codziennie 2 razy dziennie PP wychodzi sobie na trawniczek z torbą nasion, chlebka, bułeczek i zawzięcie karmi gołąbki. Urocze.

Szkoda tylko, że nie przewidziała, że serwując ptaszątkom dawkę wyżerki każdego dnia, nauczy je hurtem i stadnie sfruwać ze wszystkich bloków wokół w celu zapełnienia żołądka.

Na nasze nieszczęście wszystkie ptaki lecąc do swej wybawczyni przelatuiją nad parkingiem - efekt w postaci ozdobnych ornamentów na naszych autach jest raczej oczywisty.

Po dłuższym czasie wizyt na myjni max co 2 dni ludzie powiedzieli DOŚĆ. W trawniczek wbito wielką tabliczkę zakazującą dokarmiania gołąbków - PP jednak ma to gdzieś.


Wracam sobie ostatnio z pracy, zła, głodna, zmęczona i widzę - stoi sobie PP i zamaszyście rozsiewa ziarno, gołąbki szczęśliwe obsiadają trawniczek. Normalnie miałabym to gdzieś, ale gdy akurat przechodząc obok mojego auta zauważyłam świeżutką KUPĘ wielkości stadionu narodowego na samym środku przedniej szyby to nerwy mi puściły.

Kroczę więc w stronę PP i nawiązała się dyskusja:

[JA] - Dzień dobry. Bardzo się cieszę, że wspaniałomyślnie dokarmia Pani ptaszki, ale nie widzi Pani tabliczki? Tu jest zakaz.
[PP] - Eee tam, tabliczka. Ona jest nieważna.
[JA] - ???
[PP] - Bo tu mujsi być podpis weterynarza! A nie ma! Czyli mogę karmić :D
[JA] - Jakiego weterynarza? Postawił ją właściciel posesji - czyli jest ważna. Poza tym - przepraszam za słownictwo - ale czy naprawdę Pani nie widzi w jakim stanie są nasze samochody? Przez Panią nie wyrabiamy na myjnię!
[PP] - A skąd Pani wie, że to moje gołąbki? Tu też latają i wróble, i wrony, i..
[JA].. bociany? Niech Pani spojrzy w górę.

Po czym pokazuję jej 4 tysiące gołebi nad naszymi głowami, czekające na dalszą część wyżerki.

[JA] - Po prostu niech Pani zrozumie, naprawdę co 2 dni jeździmy wszyscy na myjnię, ciągle auta są upstrzone.. yy.. odchodami i nie da się tak dłużej! I po prostu - albo Pani przestanie to robić, albo tu i teraz dzwonię na Straż Miejską, może mandat Panią oduczy.

[PP] - Ale ja nic nie robię! One głodne, po zimie! Poza tym dobrze, że srają!!!
[JA] - WTF?!
[PP] - Bo tu patologia mieszka! Hołota i obdartusy, mopsiarze zakichani! O, Pani też! Bo porządny człowiek dbałby razem ze mną o te biedne stworzonka! Tu Was powinno się do obozów pracy wysłać! Auschwitz od nowa uruchomić! Jakby Was przygłodzili jak te biedne gołąbeczki to inaczej byście śpiewali!

[JA] - Dobra, dobra. Jeszcze raz Panią zobaczę z tą torbą to dzwonię po SM. I wręczę Pani rachunki za myjnię z ostatniego miesiąca.

Po czym oddaliłam się, podbuzowana jeszcze bardziej niż zwykle.

Ja nie mam nic do zwierząt, a niech sobie karmi te ptaki skoro czuje taki obywatelski obowiązek, ale nie nad moim autem! I nie dociera, że to przez jej codzienną jadłodajnię, bo zanim się wprowadziła to gołębie też były, a owszem. Ale nie miały potrzeby latania non stop nad całym parkingiem - czyli też nad autami.

Doskonałą puenta jest fakt, że następnego dnia całe stosy ziarna (razem z ich pożeraczami) znajdowały się na masce i dachu mojego samochodu. W poniedziałek wizyta u lakiernika.
A PP jak karmiła tak karmi dalej, przeszczęśliwa, że zwierzaczkom pomaga.

Sosnowiec

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (338)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…