Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59105

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako, że ostatnio pojawiło się kilka historii o kupnie/sprzedaży samochodów i piekielnych handlarzach, napisze jak to potrafi wyglądać, z "drugiej strony barykady" - czyli o sprzedaży samochodu.

Lat temu już kilka (bo pod koniec ubiegłej dekady) wystawiłem na sprzedaż swoją dumę i radość - no cóż facetowi po ślubie priorytety się zmieniają, pojawiają się różne dylematy (typu zakup Kayab AGX czy zmywarki których to lepsza połowa nie do końca chce zrozumieć :)), poza tym samochód swoje lata miał i mimo, że dopieszczony i doinwestowany (cytując klasyka "człowiek dba bardziej jak o żonę" :)) to każdy zakup zaczynał się robić poważnym procentem wartości samochodu tym bardziej, że auto nie typowe i niektóre graty trzeba było zamawiać w ASO.

Tak więc samochód wymyłem w środku i na zewnątrz, świeży wosk położyłem, prze polerowałem, żeby się lakier błyszczał jak psu jajca, porobiłem naście fotek, wypracowałem pokaźnych rozmiarów elaborat o samochodzie i jego historii (który do celów publikacji na portalu ogłoszeniowym musiałem równie pokaźnie skrócić) i wystawiłem na sprzedaż - i tu zaczyna się piekielność w postaci potencjalnych chętnych których można podzielić na kilka kategorii.

1) Chętnie wezmą, ale nie mają kasy to może bym się zgodził na zamianę za rasowego psa, quada, futro po teściowej (autentyk - facet oferował mi część w gotowce część w futrze z norek), a najlepiej to rozłożył na nieoprocentowane raty na 10 lat, albo obniżył cenę o połowę.

2) Handlarze - tu można opisać w miarę krótko - nie interesuje ich w jakim samochód jest stanie, nie muszą go nawet oglądać byle bym obniżył cenę o 30-40% i podpisał umowę in blanco.

3) kupujący w asyście "śwagra specjalisty - złotej rączki" - generalnie temat na osobną historię, jeden spec stwierdził, że "nisko siedzi czyli resory są do wymiany" (nie sprzedawałem Poloneza tylko samochód z wielowahaczowym zawieszeniem z przodu i z tyłu). Inny stwierdził, że samochód miał klepany cały bok (samochód od nowości blacharza nie widział, jedynym elementem którego się tykał lakiernik by tylni zderzak który ktoś mi przytarł na parkingu) - na nic się zdawały tłumaczenia, że mogę im na piśmie dać oświadczenie, że poza tylnym zderzakiem samochód nie miał napraw blacharskich czy lakierniczych, że jak chcą to możemy pojechać do warsztatu gdzie mają miernik lakieru - był bity w bok i koniec i chce im szrot po dzwonie wcisnąć. Kolejny mistrz mechaników rzucił tekst po dłuższym patrzeniu pod maskę do swojego brata(szwagra?) - Heniu, to nie ma sensu tu jest wtrysk tu tylko sekwencje można założyć (żeby było śmiesznej kod silnika i informacja o tym, że jest wtrysk wielopunktowy była w ogłoszeniu).

4) Cwaniaczki - narzekacze - mam zwyczaj przechowywania wszystkich faktur/gwarancji/rachunków i byli potencjalni kupcy których od bieżącego stanu samochodu bardziej interesowało to moje archiwum i tu się zaczynały jazdy - Panie tu tyle klocki kosztują, ja to mniej zapłaciłem za wymianę całego zawieszenia w Lanosie, jak na tą cenę to za drogi w utrzymaniu ten samochód, pan chcesz za niego tyle kasy to pan przynajmniej nowy komplet opon dokup, ja panu tyle nie zapłacę no chyba, że pan najpierw gaz założy - itp., itd.

5) Amatorzy jazd próbnych - generalnie przyjeżdżała grupka 3-4 kolesi z jednym zamiarem - panie daj pan kluczyki my sobie parę rundek po okolicy zrobimy zobaczymy jak to jeździ i powiemy czy to weźmiemy i za ile. Temat był prosty do załatwienia - mogę pojechać z jednym z nich do warsztatu, a jak chcą sobie "robić rundki po okolicy" sami to poproszę o zabezpieczenie w gotówce za pokwitowaniem - generalnie skutkowało, raz tylko musiałem "postraszyć" wezwaniem Policji bo zaczęło się robić nie miło.

Raz przyjechał starszy Pan z wnukiem, któremu obiecał samochód jak ten się na studia dostanie - dobrze, że to było na początku perypetii ze sprzedażą to jeszcze miałem na tyle przyzwoitości, żeby facetowi powiedzieć, że to nie jest samochód dla 19 latka który 3 tygodnie wcześniej odebrał prawo jazdy (po krótkiej przejażdżce facet przyznał mi racje).

Po prawie 3 miesiącach zawalonych weekendów, odbierania telefonów o różnych przedziwnych porach, odbierania i odpowiadania na dziesiątki mniej lub bardziej poważnych maili, napisał do mnie facet z prośbą o więcej szczegółów na temat samochodu i kila szczegółowych fotek, przyjechał ze swoim miernikiem lakieru, przejrzał faktury i rachunki spytał czy mogę z nim podjechać do ASO bo umówił stanowisko, bo chce jeszcze płytę podłogową sprawdzić. Jak się okazało że wszystko jest zgodne z tym co mu wysłałem, to nawet nie za bardzo próbował negocjować cenę. Po podpisaniu umowy powiedział, że on już wcześniej moje ogłoszenie miał na oku ale cena trochę wykraczała poza jego budżet. Tylko jak w międzyczasie obejrzał z 3 czy 4 takie samochody to moja cena nie okazała się taka wygórowana w porównaniu do stanu samochodu.

Sprzedaż samochodu

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (563)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…