Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59339

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeżdżę codziennie rowerem do pracy. Co ważne, znam przepisy, bo mam od niedawna prawo jazdy. Jednak bardziej od samochodu żrącego paliwo wolę rower - przynajmniej na krótkich trasach.
Kilka sytuacji, które mnie spotkały w ciągu ostatnich miesięcy lub, które mnie wybitnie denerwują.

1. Jadę sobie drogą z pierwszeństwem, zbliżam się do skrzyżowania i nagle z podporządkowanej wyjeżdża samochód. Prosto na mnie, jakby mnie tam wcale nie było. Zdążyłam zahamować w ostatniej chwili, a auto śmignęło mi dosłownie dziesięć centymetrów od przedniego koła.

2. Jadę po chodniku. Na jego początku jest wyraźny znak zezwalający na jazdę rowerem po całej szerokości chodnika. Ale to nie przeszkadza pieszym na wściekanie się i teksty typu "zjeżdżać na ulicę, a nie po chodniku". Znak zabraniający jazdy rowerem po ulicy stoi jak byk. Zawsze w takiej sytuacji proponuję im nauczenie się znaków, to coś tylko burczą pod nosem, że jestem niewychowana. Rozumiem jakbym szarżowała i utrudniała pieszym poruszanie się. Ale jadę możliwie jak najbliżej ulicy, zostawiając im resztę chodnika do dyspozycji. W razie czego mocno zwalniam albo zatrzymuję się, by ich przepuścić.

3. Jak jest ciemno, zawsze włączam światła w rowerze. Ale nie wszyscy to robią. Widziałam niedawno kolesia, który jechał bez świateł, ubrany na czarno, żadnych odblasków, nic. Sama zobaczyłam go dopiero z odległości może pięciu metrów, bo droga słabo oświetlona, latarnie ciągle się tam psują i nikomu nie spieszy się z naprawianiem ich. Nie zdziwiło mnie, gdy po chwili od minięcia rowerzysty, usłyszałam za sobą pisk opon.

4. Przypinanie roweru do czyjegoś roweru. Kocham to. Zwłaszcza jak ktoś tak przypnie swój rower do mojego.

5. Przywiązanie psa obok roweru. Niby nic, jeśli piesek jest mały i niegroźny. Sprawa komplikuje się, gdy pies nie pozwala mi odpiąć własnego roweru, tylko rzuca się na mnie jak opętany. Taka sytuacja zdarzyła mi się dwa razy.

6. Rowerzyści jeżdżący po chodniku, po którym jechać nie powinni. Ja rozumiem, że ktoś może bać się jeździć po ulicy. Ale niektóre chodniki są zbyt wąskie, by po nich jechać. Widziałam sytuację, kiedy to jakaś pani jechała rowerem po wąskim chodniku, a z naprzeciwka szła kobieta z wózkiem. Niewiele brakowało, a skończyłoby się wypadkiem, na szczęście kobieta szybko wepchnęła wózek na trawę, bo rowerzystka ani myślała się zatrzymać.

7. Ludzie twardo chodzący po ścieżkach rowerowych i wielce zdziwieni, że ktoś tu śmie w ogóle rowerem jechać.

8. Naprawdę bardzo kocham, kiedy kierowcy zajeżdżają mi drogę na skrzyżowaniach. Ja jadę prosto, a ktoś mnie wyprzedza w ostatniej chwili, żeby skręcić. Nie ma to jak dawka adrenalinki z rana.

9. Kierowcy, którzy nie pozostawiają odstępu podczas wyprzedzania mnie, mimo, że mają taką możliwość. Mało nie zahaczą mnie lusterkiem. No, ale po co zostawiać mi odstęp, pięć centymetrów wystarczy.

10. Rowerzyści, którzy nie wiedzą, z której strony powinno się wymijać inne rowery na ścieżce. Mamy przecież ruch prawostronny. No, ale lepiej jechać samym środkiem i potem nerwowo kręcić kierownicą, żeby w ostatniej chwili zdecydować się, że jednak zjedzie na prawo. A może jednak na lewo? Ja automatycznie zjeżdżam na prawo i tego spodziewam się po innych. Nienawidze sytuacji, kiedy ktoś jest niezdecydowany. Najgorsze jest, jak ja trzymam się prawej strony ścieżki, a rowerzysta z przeciwka trzyma się swojej lewej (czyli mojej prawej), a potem liczy na to, że ja też zjadę do swojej lewej, dostosowując się do jaśniepana.

miasto rower

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (416)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…